Podczas mojego pobytu w USA zauważyłem, że część Amerykanów od razu lepiej traktuje przedmioty z etykietą „Imported”. Patrząc na kariery kilku bardzo utalentowanych graczy spoza USA na parkietach NBA stwierdziłem, że podobną fascynację mają niektórzy GMowie.
W tym subiektywnym zestawieniu przedstawię piątkę graczy z importu, którzy występują w NBA w bieżących rozgrywkach, ale nie wykorzystują choćby części potencjału jaki dał im los. Dodatkowym kryterium wyboru było to, że graczy w jakimś punkcie swojej kariery musiał udowodnić, że mówiąc potocznie ma papiery na granie.
5) Timofey Mozgov
Statystyki kariery w NBA:
- 2 rozegrane sezony
- 4.4 ppg
- 3.5 rpg
- 0.5 bpg
Gdy Rosjanin trafiał na parkiety NBA wiele osób było podekscytowanych tym, że Knicks w końcu mają klasycznego Big Mana. Jednak po tym jak jego otwierającego spotkania w USA nie wypadły zbyt dobrze zaczął się osuwać w hierarchii by praktycznie cały grudzień i styczeń przesiedzieć na ławce.
Większa szansa przyszła 30-tego stycznia w meczu przeciwko Pistons. Timofey był gotowy. Rzucił 23 punkty i zebrał 14 piłek, a gdy schodził z boiska z trybun MSG można było usłyszeć głośne „Mozgov, Mozgov”.
W Knicks miał jeszcze jeden wybuch i 18/6 przeciwko Clippers, ale gdy kilka dni później dopinano warunki umowy sprowadzającej do NY Carmelo Anthony’ego nikt się nie wahał i Rosjanin trafił do Denver.
Od tego czasu Mozgov tylko 6 razy przekroczył barierę 10 zdobytych punktów. Jego rola w zespole George’a Karla spadła dodatkowo po tym jak jego minuty ukradli najpierw Kosta Koufos, a potem JaVale McGee. W tej chwili jest prawie pewne, że wygasający i warty ponad 3.4 mln $ kontrakt będzie oferowany w ramach wymiany.
Pozostające pytanie jest takie, czy Mozgova zapamiętamy tylko po tym zagraniu:
4) Carlos Delfino
Statystyki kariery w NBA:
- 7 rozegranych sezonów
- 7.8 ppg
- 3.6 rpg
- 1.7 apg
30-letni Argentyńczyk może frustrować kibiców drużyn, w których grał. Świetne spotkania przeplata zupełnie nieudanymi. Przykład? Kwiecień 2011, w barwach Bucks Delfino pudłuje wszystkie 7 rzutów z gry przeciwko Magic by zgromadzić tylko 2 punkty, a następnie rzuca 26 oczek Nets (9/13 z gry + 8 zbiórek), 30 Knicks (8/13 z gry + 11 zbiorek) i 30 Kings (12/20 z gry) by po chwili ponownie przeciwko Knicks trafić tylko 3/9, zakończyć mecz z 8 punktami i znów zniknąć.
To jest charakterystyczny przykład dla Carlosa i podobnych statystyk na przestrzeni jego kariery można znaleźć dziesiątki. W niektórych spotkaniach wydaje się, że właśnie się przełamał na dobre i może być przynajmniej drugą strzelbą swojego zespołu, by po chwili tracić miejsce w rotacji i musieć ponownie walczyć o minuty na boisku.
Co ważne, Delfino nie jest tylko strzelcem z dystansu jak choćby Steve Novak. Potrafi znacznie więcej i jest całkiem solidnym obrońcą. Tym co najbardziej mu szkodzi jest brak regularności i niemożność poradzenia sobie z etykietą go-to-guy’a.
Ciekawostką jest to, że Carlos gra podobnie w reprezentacji Argentyny. Nie szukając daleko na Igrzyskach Olimpijskich był w miarę solidny by kompletnie zawieść w meczu grupowym z Francuzami (który ostatecznie zadecydował o zajęciu drugiego miejsca w grupie). W czasie 31 minut gry, Delfino oddał tylko 3 rzuty i w sumie zdobył 4 punkty. To trochę za mało jak na jednego z liderów.
Mój ulubiony highlight Delfino:
3) Linas Kleiza
Statystyki kariery w NBA:
- 6 rozegranych sezonów
- 8.7 ppg
- 2.8 rpg
- 0.8 apg
Kleiza z różnych powodów jest zawodnikiem podobnym do Delfino. Potrafi błyszczeć w jednym meczu by zniknąć potem na kilka kolejek.
27-letni Litwin, który koszykarskie szlify zbierał już w USA na przestrzeni już ponad sześcioletniej kariery w NBA nie był w stanie przebić się na stałe do pierwszej piątki. Gdy przechodził z Denver do stawiającego na Europejczyków zespołu z Toronto wydawało się, że w końcu znalazł miejsce dla siebie. Niestety po tym jak zbliżył się do granicy połowy sezonu pojawiły się problemu zdrowotne i Linas już więcej na parkiet nie wyszedł.
W kolejnych rozgrywkach mieliśmy już typowy dla Kleizy typ gry. Rzucał więc bardzo dużo z dystansu (blisko 4 próby na mecz – wszystko przy niecały 22 minutach średniej gry) zamiast wykorzystywać siłę i kierować się bliżej w stronę obręczy.
O tym, że Linas potrafi grać także w spotkaniach przeciwko amerykańskim atletom mogliśmy się przekonać choćby w Londynie, gdy w meczu przeciwko Team USA rzucił 25 punktów, a jego drużyna napędziła gwiazdom NBA sporo strachu.
2) Boris Diaw
Statystyki kariery w NBA:
- 9 rozegranych sezonów
- 9.4 ppg
- 4.8 rpg
- 3.9 apg
Wielokrotnie oglądając mecze Spurs łapię się na tym, że zastanawiam się jak dobrym graczem Diaw mógłby być gdyby tylko tego bardziej chciał.
Mówimy tutaj o mierzący 203 cm skrzydłowym, który potrafi wszystko. Takiej nieudanej krzyżówce LeBrona Jamesa i Zacha Randolpha. Gracza, który potrafi podać jak rozgrywający, wejść pod kosz, rzucić trójkę i być niesamowicie efektywnym.
Problemem jest to, że Borisowi często się nie chce. Wydaje się być typem osoby, która jest zadowolona z tego co ma i nie oczekuje niczego więcej. Dodatkowo często miał problemy z nadwagą.
O tym, że potrafi grać nie muszę przekonywać nikogo spośród osób oglądających NBA od paru sezonów. Wystarczy, że przypomnę sezon 2005/2006 gdzie w barwach Suns Boris notował średnio 13.3 ppg, 6.9 rpg, 6.2 apg, 1.0 bpg i 0.7 spg. To wtedy przylgnął do niego pseudonim 3D jako określenie jego wielowymiarowej gry, a także skrót od motto „drive, dish, defend”.
Boris został MIP (Most Improved Player) tego sezonu, ale nigdy już nie rozegrał tak dobrych rozgrywek. Skuteczniejszy był co prawda w Bobcats (2008/2009) z tym że robił to już w drużynie, która o playoff mogła tylko marzyć.
Wciąż mam wrażenie, że gdyby Diaw bardziej chciał to mógłby być jednym z najlepszych skrzydłowych spoza USA w historii NBA.
1) Hedo Turkoglu
Statystyki kariery w NBA:
- 12 rozegranych sezonów
- 12.0 ppg
- 4.2 rpg
- 3.1 apg
Gracz pod różnymi względami podobny do Diawa. Przede wszystkim niezwykle uzdolniony i bardzo uniwersalny. Mierząc 208 cm i będąc nominalnym silnym skrzydłowym pełnił w pamiętnych Magic rolę głównego playmakera. Jestem w stanie zaryzykować tezę, że to on był głównym difference makerem, który pozwolił Orlando na dotarcie aż do finałów NBA w 2009 roku.
W tamtych czasach bez większego wysiłku notował spotkania na poziomie 20/5/5. Pomyślcie ilu takich graczy mamy w obecnej NBA. James, Anthony, Durant, Bryant, Harden, Rondo + może Kirilenko i jeszcze z dwóch – trzech graczy. To wszystko. Popatrzcie też na to jacy to gracze. To dobrze podsumowuje skalę talentu Hedo.
Po niezwykle udanym sezonie 2008/2009 Turkoglu wyoptował z kontraktu z Magic i dogadał się z Raptors, którzy sprowadzili go do siebie na zasadzie sign-and-trade. W stolicy Kanady Hedo albo zawodził, albo się leczył, albo przebywał w nocnych klubach. To ostatnie było jednym z powodów dla którego opuścił Raptors.
Od tego czasu reprezentował jeszcze barwy Suns i ponownie Magic, ale wygląda na to że już nie powróci do gry na poziomie sprzed 3-4 lat.
Szkoda, wielka szkoda – bo duża część kibiców zapamięta go przede wszystkim za ostatnie nieudane sezony i gigantyczny kontrakt (za sam ten sezon dostanie blisko 12 mln $).
Honorowe wyróżnienia: Andrea Bargnani, Chris Kaman, Jose Calderon, Vladimir Radmanovic, Sasha Pavlovic, Beno Udrih i spośród graczy już nieaktywnych w NBA – Yi Jianlian i… Maciej Lampe.
* – ale mogłoby być, gdyby tylko bardziej się postarało…
Fajnie fajnie, tylko, że to są typowi role players i akurat Delfino znaczy dla rakiet sporo (fan Rockets). Diaw wg mnie idealnie pasuje do ekipy Popa.