Bez większych problemów Los Angeles Clippers z New Orleans Hornets, przedłużając tym samym swoją serię zwycięstw to 11 z rzędu. Chris Paul w drugiej kwarcie rozdał swoją 5000 asystę w karierze.
Clippers są bez wątpienia drugą najgorętszą drużyną na Zachodzie. Nie przegrali w lidze już od ponad trzech tygodni, ostatni raz z Hornets 26 listopada. Mają drugi bilans w lidze. Serię 11 zwycięstw z rzędu, czym wyrównali najlepszy wynik klubu z 1974, kiedy występowali jeszcze jako Buffalo Braves.
Grają naprawdę świetną koszykówkę i to nie tylko pierwsza piątka, ale również rezerwowi, którzy są najlepszą ławką w całej lidze, a pamiętajcie, że poza grą są jeszcze Chauncey Billups i Grant Hill. Wyglądają najlepiej odkąd do zespołu dołączył Chris Paul i z taką postawą całego zespołu nie powinno być żadnych problemów, by przekonać go do pozostania w Los Angeles.
Clippers już od pierwszych minut starali narzucić się swoje tempo gry i gdyby nie dobra postawa Robina Lopeza, który w pierwszej kwarcie rzucił 14 z 16 punktów drużyny, już po 12 minutach mecz mógłby być rozstrzygnięty. Tak się jednak nie stało i gra centra Hornets pozwalała gościom dalej utrzymywać się w grze.
W drugiej ćwiartce wszyscy na trybunach, przed telewizorami i monitorami komputerów mogli być świadkami historycznej chwili. Dokładnie na półtorej minuty do końca pierwszej połowy po podaniu do Blake’a Griffina asystę numer 5000 w karierze zaliczył Paul, stając się tym samym trzecim najmłodszym graczem, któremu udał się ta sztuka.
Przed nim szybciej udało się to tylko Magicowi Johnosnowi i Isiah Thomasowi. Rozgrywający Clippers potrzebował do tego 510 spotkań, podczas gdy wyżej wymieniona dwójka odpowiednio 472 i 490 meczów. Szybciej, przynajmniej jeśli chodzi o liczbę rozegranych spotkań, a nie wiek, liczbę 5000 asyst od Paula przekroczyli też Oscar Robertson (467) i John Stockton (483).
Na trybunach rozległy się brawa i okrzyki „CP3” i chyba gospodarze za bardzo się rozluźnili, bo kiedy wydawało się, że do szatni będą schodzić z 14-punktową przewagą, daleką trojkę z faulem, na 0,5 sekundy do końca trafił Greivis Vasquez i Hornets przegrywali 48-38.
Trzecią kwartę lepiej zaczęli goście i po runie 9-4 zbliżyli się nawet na 5 punktów, a trener Vinny Del Negro musiał poprosić o czas. W tym momencie mecz się jednak zakończył i na parkiecie istnieli już tylko Clippers. Gospodarze grali perfekcyjnie zacieśniając defensywę, wymuszając straty gospodarzy i biegając do kontr. Urządzili sobie Lob City, co chwila dziurawiąc kosze Hornets dunkami i nawet Paul po jednym z przechwytów pobiegł sam na kosz i zakończył akcję wsadem.
Ostatnia ćwiartka była już tylko formalnością, a na parkiecie brylowali rezerwowi gospodarzy, którzy momentami potrafili wyjść na 24-punktowe prowadzenie, a ostatecznie wygrali 93-77.
Po stronie Clippers pięciu graczy zdobyło więcej niż 10 oczek, a najwięcej rzucił Griffin – 18. Jedno mniej miał Jordan Crawford, DeAndre Jordan rzucił 12 (6/7 z gry) Matt Barnes 11, a Chris Paul 10, rozdając do tego 12 asyst.
W szeregach Hornets jedynie Lopez i Anthony Davis mogą zaliczyć spotkanie do udanych. Ten pierwszy ostatecznie zakończył mecz z 22 punktami na koncie i tylko jednej zbiorki zabrakło mu do uzyskania double-double, natomiast tegoroczny numer 1 draftu rzucił 16 oczek. Zawiedli przede wszystkim Ryan Anderson, który zdobył tylko 7 punktów, trafiając tylko 2 z 13 rzutów z gry, w tym 0/8 za trzy. Nie popisał się również Vasquez (5 punktów, 1/7 z gry), ale u niego na plus można zaliczyć 10 rozdanych asyst.
Clippers kolejny mecz zagrają w piątek u siebie z Sacramento Kings, natomiast Hornets tego samego dnia na wyjeździe ze Spurs.
New Orleans Hornets – Los Angeles Clippers 77:93 (23:20, 32:21, 18:25, 27:26)
Liderzy zespołów:
Punkty: Lopez 22 – Griffin 18
Zbiórki: Lopez 9 – Odom 6
Asysty: Vasquez 10 – Paul 12
Przechwyty: Roberts 2 – Crafword 3
Bloki: Lopez 2 – Jordan, Turiaf, Bledsoe 2
no to passa porazek Hornets trwa takze dlugo …