Koszykarze Houston Rockets sprawili swojemu trenerowi urodzinowy prezent i pokonali minionej nocy zespół Philadephia 76-ers 125-103. Cieszyć może drugi kolejny dobry występ Jeremy Lina, który do tej pory tylko miewał spotkania, w których można było go wyróżnić. Oby taka forma Lina utrzymywała się jak najdłużej…
Podobnie jak w meczu w Madison Square Garden o silę ofensywnej Rakiet decydował duet James Harden – Jeremy Lin.
We were both just playing off of each other. … We were in a good rhythm today for sure. He attacked and I attacked, and that’s how we like it. –tak skomentował swoją współpracę z Hardenem absolwent Harvardu.
Gospodarze już od początku narzucili rywalom swój styl gry. Bardzo ważnym ogniwem w ataku na przestrzeni pierwszej kwarty był wspomniany Harden, który zakończył startową ćwiartkę gry z 10 pkt na koncie. Jednak bardzo dobrze wspierali go także Omer Asik, Jeremy Lin czy Marcus Morris i to dzięki zbilansownej grze w ofensywie Rockets prowadzili 9 pkt.
W drugiej kwarcie po dwóch efektownych akcjach Nick’a Young’a gracze z Filadelfii zmniejszyli deficyt punktowy do 5 punktów. Dało im to wyraźny impuls do walki, ponieważ gra od tego czasu się wyrównała. Raz tylko po trójce Chandlera Parsonsa przewaga Teksańczyków wzrosła do 13 pkt, ale szybko została zniwelowana ponownie dzięki znakomitej dyspozycji Dorella Wrighta. Po pierwszej połowie podopieczni Douga Collinsa tracili do oponentów pięć oczek.
III kwarta zaczęła się od skutecznych akcji Jeremy Lina, który był głównym motorem napędowym gospodarzy. Dzięki niemu przewaga zespołu z Houston rosła systematycznie. W piątej minucie tej odsłony koncert gry rozpoczął jednak Young i w przeciągu minuty rzucił 7 pkt dla 76-ers. Jego akcje pozwoliły doskoczyć na jeden punkt do rywali i wydawało się, że reszta meczu będzie miała bardzo wyrównany przebieg. Niestety dla fanów graczy z Pensylwanii na parkiecie pojawił się Greg Smith, którego kolejne punkty ponownie dały przewagę gospodarzom. (89-79 na koniec III kwarty)
Obchodzący swoje 55 urodziny trener McHale przez finałowe 12 minut meczu mógł się cieszyć z gry swego zespołu, który kompletnie zdominował grę i pewnie kroczył po wygraną. Szybka gra Lina, kolejne trójki Toney Douglasa, znakomity Harden i zaskakujący Asik w ataku. To wszystko sprawiło, że Rakiety pewnie pokonały swoich rywali. Aktywność Younga i Wrighta w ataku okazała się nie wystarczającą i dość wyraźny był brak Jrue Holideya. Rockets wygrali z 76-ers 125-103.
Swój zespół do wygranej poprowadzili James Harden i Jeremy Lin. Pierwszy zdobył 33 pkt, a rozgrywający Rakiet zakończył spotkanie z 18 pkt i 6 asystami. Nie sposób zapomnieć o pięciu celnych trójkach Douglasa ( w sumie 17 pkt). Double-double zaliczył Omer Asik. Gracz z Turcji zebrał 15 piłek i rzucił rywalom 17 pkt.
Nick Young rzucił 21 pkt dla gości i pozwoliło mu to zostać najlepszym strzelcem Philadephii. Punkt mniej zdobył Dorell Wright, a Thaddeus Young dodał 17 pkt, 6 zb i 5 asyst. W trzeciej kwarcie parkiet z powodu kontuzji kostki opuścił Evan Turner. Nie rozgrywał on jednak tego dnia najlepszych zawodów i do czasu urazu miał na swoim koncie 6 pkt i 2 zbiórki.
Goście słabo zagrali przede wszystkim w obronie. Pozwolili sobie rzucić 18 pkt z kontry. Nie bardzo też radzili sobie w ofensywie. Nie potrafili się przeciwstawić bardzo mocnej tego dnia defensywie rywali. Rakiety zakończyły spotkanie z 56% skutecznością z gry, gdy 76-ers grali na 44%. Gospodarze trafili także 5 trójek więcej. To główne przyczyny przegranej Siedemdziesiątek Szóstek.
We hung in there for about as long as we could. We just couldn’t get any stops – tymi słowami podsumował grę swoich podopiecznych Doug Collins, podkreślając bezradność jego drużyny tego dnia.
PHILADEPHIA 76-ERS (12-14) – HOUSTON ROCKETS (13-12) 103-125
(24-33, 27-33, 28-33, 24-36)
N. Young 21 pkt, D. Wright 20 pkt, T. Young 17 pkt – J. Harden 33 pkt, J. Lin 18 pkt, T. Douglas oraz O. Asik po 17 pkt
Rockets mogą pomyśleć o graniu na dwie wieże- chociaż przetestować bo Smith świetnie w ataku sobie radzi a zbiera nie najgorzej + Asik = może być ciekawie
Rockets grają dość szeroko na obwodzie – Morris czy Patterson sporo jak na swoje pozycje rzucają za 3 i na dodatek wyciągają wysokich z dala od kosza, a tam jest miejsce dla Asika. Smith sprawdza się jako role player z ławki, a jak wymaga tego sytuacja potrafi dać sporo punktów (choćby meczez z Bostonem czy LAL). Co ciekawe wygrywają wszystkie mecze z dość uporządkowanymi pod względem taktycznym zespołami ze wschodu. Sami natomiast prezentują dość finezyjną i czasami wręcz chaotyczną koszykówkę (masa strat – choć dziś ledwie 10) to wydaje się to zdawać egzamin.
Mała poprawka – wygrywają większość meczów ( porażki z Heat i Raptors) ze wschodem…
Phila moze miec problemy z wejsciem do PO. Wielu zawodnikow obnizylo znacznie loty w tym sezonie, szczegolnie Hawes. Orlando moze ma mniej talentu niz Nets czy 76, ale widac tam jest lepszy trener i poukladal te druzyne o wiele lepiej niz Collins. W koncu nawet na wschodzie moze byc ciekawie w walce o PO.
@Taha20
Bez Holiday’a to bilans obecnie 0-4 a powrót nie wiadomo kiedy… Brak Jrue jest bardziej widczony niż brak Bynuma który nawet nie miał jak się wkomponować zespół… A PO faktycznie uciekają .. A Hawes to ogólnie w Phili jakaś pomyłka ;]
@BF – Jrue może wrócić już na piątkowy mecz z Hawks. Hawes ostatnio gra bardzo efektywnie wchodząc z ławki.
@Taha – o PO się jednak nie martwię, Wschód jest dużo słabszy niż Zachód. Jak Jrue wróci, a Collins przestanie wierzgać składem to powinno być ok.
teoretycznie tak, ale nie wolno lekcewazyc Netsow, Bucks, a nawet Magic..
Phila wejdzie do PO.Netsi takze.Wydaje mi sie,ze maluchy z Bucks znowu nie wejda.