Deng lepszy od Melo, Bulls górą w MSG

chicago bulls logo200px-NewYorkKnicksZnana z przeszłości rywalizacja Bulls i Knicks wraca na dobre. O ile od początku sezonu więcej pochwał zbierał trener Woodson i jego ekipa, o tyle trzeba docenić to co robi Thibodeau pozbawiony przecież swojego MVP – Derricka Rose’a.

Wczorajszy mecz był jak rollercoaster. Goście byli zdecydowanie lepsi przez trzy kwarty, by po prawdziwej kanonadzie NYK w ostatniej odsłonie doprowadzić do wyrównanej końcówki.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Chicago Bulls 15-10 30 24 29 27 110
New York Knicks 19-7 23 16 22 45 106

Opis spotkania

Ci, którzy po trzech kwartach przewidywali jeszcze jeden zryw Knicks musieli czuć satysfakcję gdy w samej czwartej odsłonie ekipa Woodsona zdobyła prawie tyle punktów co poprzez wcześniejsze 36 minut.

Od połowy trzeciej kwarty można było zobaczyć coraz większą frustrację gospodarzy. Każda decyzja, dość aptekarsko trzeba dodać gwiżdżących sędziów, była kontestowana minami lub ironicznymi brawami. Arbitrzy ratowali się faulami technicznymi i już przed ostatnią kwartą po jednym „dachu” mieli Melo i Noah.

Nietypowa piątka Woodsona (Prigioni – Smith – Anthony – Novak – Copeland) zaczęła być efektywna. Thibodeau szybko poczuł co się święci, wziął czas, ale dodatkowo dostał też przewinienie techniczne. Na chwilę pomogło, ale po chwili znów przewaga gości zaczęła spadać.

Ofensywa Bulls zaczęła być zbyt statyczna, a to kończyło się graniem izolacji i nieskutecznymi rzutami przez ręce obrońców. Mimo to, gdy przy niewiele ponad 7 minutami do końca i wyniku 89-74 szósty faul zaliczył świetnie grający do tej pory JR Smith (rekord sezonu – 26 punktów i 10 zbiórek) wydawało się, że jest już po meczu.

Jakby tego było mało zaraz po tym z boiska został wyrzucony także Carmelo Anthony, który od kilku minut głośno wyrażał niezadowolenie z powodu sędziowskich decyzji. Po chwili do szatni musiał się udać również trener Woodson, a na boisku doszło do przepychanki. Sędziowie, którzy zupełnie stracili panowanie nad meczem wyrzucili także Chandlera i Noah. Za tak kiepską pracę panownie z gwizdkami powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności.

Ostatecznie mimo zrywu 25-13 Knicks nie udało się dogonić gości i musieli pogodzić się z siódmą porażką w sezonie.

W tym sezonie czekają nas jeszcze dwa pojedynki między tymi drużynami. Najbliższe już 11 stycznia (także w MSG). Będzie ciekawie.

Deng wygrał pojedynek z Anthonym

Przed spotkaniem rywalizację skrzydłowych zapowiadano jako prawdziwą wisienkę na torcie. Trzeba przyznać, że obaj nie zawiedli.

Deng jest uważany jako jednego z nielicznych graczy, którzy są w stanie przeciwstawić się Melo zarówno pod obręczą jak i na obwodzie. Niestrudzony Sudańczyk z Brytyjskim paszportem miał nie tylko pełne ręce roboty pod swoim koszem, ale musiał także być główną bronią Bulls w ataku.

Na jego szczęście grający nominalnie na czwórce Anthony bronił Boozera, a rola plastra Luola najczęściej spadała na Jasona Kidda.

Ostatecznie Deng został zwycięzcą nie tylko z powodu wygranej swojego zespołu. W 42 minuty na boisku (jest liderem ligi pod względem minutowego obciążenia na mecz i jako jedyny z Noah ma powyżej 40 mpg) trafił 11/24 z gry, 3/5 z dystansu i 4/5 z linii by zgromadzić 29 punktów, a także zebrał najlepsze w zespole 13 piłek

Melo w 37 minut trafił 10/25 z gry, 1/5 z dystansu i 8/8 z linii – 29 punktów. Zebrał tylko 3 piłki, ale do 1 asysty dołożył też 3 przechwyty. No i ostatecznie został wyrzucony z boiska.

Thibodeau poukładał Bulls

Uwielbiam oglądać obronę Chicago. Są wszędzie i wydaje się, że każdy obrońca dokładnie wie jak najbardziej lubi grać jego przeciwnik. Dodatkowo Bulls nie grają ryzykownie próbując przecinać podania (co często skutkuje rzutami rywala z czystej pozycji). Wolą stać na nogach naprzeciw atakującego i zmuszać go do ciężkiej pracy o każdy punkt.

Gdy przed sezonem z Wietrznego Miasta odchodzili Asik, Brewer, Korver, Watson i (a co mi tam) Scalabrine – wydawało się, że bez Rose’a Bulls czeka trudny sezon. Kolejny raz jednak Thibodeau pokazał swoją maestrię.

Ofensywa zaczęła bardziej koncentrować się na Noah, który nie tylko zdobywa najwięcej punktów na mecz w karierze (13.6), ale też prawie podwoił liczbę asyst (4.6) stając się niejako drugim rozgrywającym zespołu. Rolę klasycznego playmakera dzieli między siebie trio HinrichRobinsonTeague, z których każdy daje zespołowi w zależności od potrzeby coś innego.

W ostatnich spotkaniach drużynie nie przeszkadza nawet kontuzja Hamiltona, które świetnie zastępuje Belinelli (pamiętacie jak wiele osób krytykowało jego zatrudnienie przed sezonem?). Mało tego, Byki radzą sobie nawet z bardzo nierówną formą Boozera ponieważ fantastyczny sezon rozgrywa wspomniany wcześniej Deng.

Jeżeli Rose wróci do zdrowia i formy na playoff, to rywale powinni obawiać się Bulls.

Knicks muszą zapomnieć o swoim bilansie

Ekipa Woodsona w kilku niedawnych spotkaniach sama wpędza się w kłopoty. To co widzimy nazwałbym zbytnią pewnością siebie. Mam wrażenie, że Knicks czasami mają wrażenie, że mogą odpuszczać sobie dłuższe fragmentu meczu bo i tak wygrają w końcówce. Przeciwko słabszym i gorzej prowadzonym ekipom może im się udawać, Bulls są jednak na to zbyt mocni.

Rolą szkoleniowca jest pozbycie się takiego nastawienia i zmotywowanie zespołu by grał tak jak w spotkaniach otwierających sezon. Wówczas NYK od pierwszej do ostatniej minuty byli wszędzie w obronie i bardzo zdyscyplinowani w ataku. Melo i spółką muszą sobie uświadomić, że są w tej chwili jedną z ekip, które rywale zaznaczają na czerwono w kalendarzu.

Pozostałe notatki

Jimmy Butler zasłużenie wywalczył sobie minuty w rotacji Thibodeau. Jest świetny w obronie i bardzo ambitny. Kibice Bulls będą mieli jeszcze z niego pociechę, a kluczową umiejętnością nad jaką powinien popracować są rzuty z dystansu. Gdy Rose wróci to Jimmy mógłby bardzo pomóc w rozciąganiu obrony.

Ronnie Brewer musi wziąć się w garść i zacząć trafiać ponieważ jest jedynym graczem Knicks, który regularnie ma rzuty z wolnych pozycji.

Chyba pogodziłem się już z tym, że Carlos Boozer nie ma zamiaru atakować obręczy. Nawet grając przeciwko niższym rywalom woli rzucać z odchylenia z 3-5 metrów.

Kluczowe statystyki

Zbiórki: Bulls – 51, Knicks – 40

Punkty w pomalowanym: goście – 34, miejscowi aż – 46

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

BullsBoozer 9, Deng 29, Noah 15, Hinrich 16, Belinelli 22, a także Gibson 2, Butler 6, Radmanovic 0, Teague 0, Robinson 11

Knicks: Anthony 29, Brewer 0, Chandler 5, Kidd 8, Felton 21, a także Thomas 2, Novak 0, Copeland 10, Prigioni 5, White 0, Smith 26

Komentarze do wpisu: “Deng lepszy od Melo, Bulls górą w MSG

  1. Wyrównanej końcówce? NYK się zagotowali bo nie byli w stanie nic zrobić przez 3 kwarty a kiedy wreszcie zaczęli grać to co potrafią najlepiej zabrakło im zimnej krwi i kolejno wylatywali z boiska. ( szczególnie Chandlerowi – 5 punktów, całkowicie odcięty od pick&rolli z których najczęściej zdobywa punkty – to może zirytować)
    Wyglądali jak drużyna z liceum, która pewna siebie wychodzi na parkiet a potem przegrywa i zwala winę na wszystkich tylko nie na siebie.

  2. Szkoda, że brodacza nie udało im się ściągnąć przed sezonem. Buza sprzedać, na jego miejsce Taj do piątki, na obwodzie Hardem, powrót penetrującego DR, Deng, Noah. Szkoda, że to możliwe tylko na NBA 2K12, ale pomarzyć można :)

    1. A niby kogo mieliby oddać za Hardena? No bo chyba nie Boozera?

  3. Sędziowie powinni chyba pomagać miejscowym?? Trochę za bardzo pomogli Bykom Ale mecz i tak sie przyjemnie oglądało

  4. Sedziowe nie powinni nikomu pomagac nie taka ich rola ma parkiecie.A Harden był handlowany na szybko a to sie kluci z polityka kadrowa byków. Jesli bulls utrzymaja tempo to nawet bez dericka mogą zajac 3-4 miejsce a to jest bardzo dobre miejsce na playoffy kiedy rose mam nadzieje bedzie juz na 100procent sprawny.

Comments are closed.