Po bardzo zaciętym spotkaniu Los Angeles Lakers odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu pokonując w Staples Center New York Knicks. Po 34 punkty dla swoich drużyn zdobyli Kobe Bryant i Carmelo Anthony
Było 5 i pół minuty do końca spotkania kiedy Kobe Bryant grał w post-up na 6 metrze z prawej strony boiska. Dobrze kryty przez J.R. Smitha próbował oddawać piłkę do czającego się tuż za linią za trzy punkty Steve’a Nasha, piłkę przejął jednak Jason Kidd, uruchomił szybką kontrę i Smith prosty lay-upem zmniejszył straty do jednego punktu.
To była przedostatnie podejście do gry w post-up Bryanta w tym spotkaniu i zmniejszenie tego typu zagrań Kobego w końcówce pojedynku z Knicks do absolutnego minimum, zdecydowanie było jednym z czynników, które pozwoliło schodzić Lakers tego dnia z parkietu jako zwycięzcy.
„Black Mamba” zagrał tak jeszcze tylko raz, oddając piłkę do niepilnowanego Pau Gasola, który rzutem z linii rzutów wolnych wyprowadził Lakers na 5-punktowe prowadzenie na 4:30 do końca spotkania.
Nie zrozumcie tego źle. Kobe w całym meczu grał bardzo dobrze, nie wymuszał rzutów, miał ich „tylko” 24, z których trafił 14, zdobył 34 punkty, co było już jego 9 z rzędu występem z co najmniej 30 oczkami w meczu. Prześcignął tym samym Oscara Robertsona w ilości zdobytych punktów w spotkaniach rozgrywanych w pierwszy dzień Świąt. Po meczu z Knicks ma ich już na koncie 383, podczas gdy „The Big O” 377. Rzucił 13 punktów w pierwszej kwarcie, tyle samo w trzeciej, ale widziałem już dużo meczów Lakersów. Naprawdę dużo. Bryant jest fenomenalnym strzelcem, jednym z najlepszych w historii tej gry, jednak mam wrażanie, że ma czasem tendencję do zbyt dużej liczby zagrywek tyłem do kosza w końcówkach spotkań, podczas gdy jego partnerzy stoją w miejscu, jak przysłowiowe widły w gnoju i czekają na to, co on zrobi z piłką.
Gwoli wyjaśnienia, uważam, że Kobe gra świetnie w post-up, jest obecnie jednym z najlepszych w lidze pod tym względem, i uwielbiam patrzeć na to, jak kładzie się na przeciwniku, robi zwód, wyskakuje w górę, nieraz dodając do tego fadeaway’a, a chwilę potem widzę, jak piłka ląduje w koszu. To uczta dla oczu, prawdziwy kunszt koszykówki, który z powodzeniem 1 na 100 próbuje od czasu do czasu samemu odtwarzać na boisku, ale zarazem jeden z najtrudniejszych jej elementów. Dlatego też uważam, że niekiedy lepiej zagrać prostszą zagrywkę, która może przynieść łatwe punkty, jak wspomniane na początku oddanie piłki do Gasola, który z czystej pozycji, bez większych problemów, jump shotem z 4 metrów zdobył 2 punkty.
W końcówce piłkę głównie miał Nash i jego najprostsze, a zarazem zabójcze pick and rolle z Dwightem Howardem przyniosły łatwe punkty centra Jeziorowców zdobyte wsadem, wysłanie raz na linię Howarda i step-back jump shot zakończony punktami przez Steve’a (wybaczcie, że jadę z angielskimi nazwami, ale myślę, że wszyscy będą wiedzieć o co chodzi).
Samo spotkanie było świetnym widowiskiem. Mocna, kontaktowa, fizyczna gra mogła zdecydowanie podobać się publiczności w Staples Center, przed telewizorami i monitorami komputerów. Już pierwsze minuty pokazały, że to będzie wyrównany pojedynek, żadna z drużyn nie będzie miała zamiaru odpuścić drugiej i zawodnicy do ostatnich sekund będą walczyć o końcowe zwycięstwo.
W szeregach Knicks zdecydowanie najlepiej spisali się Carmelo Anthony i Smith, choć początek w ogóle nie zapowiadał aż tak dobrego występu Melo. Skrzydłowy Knicks zaczął ten mecz na pozycji numer trzy, a obok niego, jako silny skrzydłowy wybiegł Kurt Thomas, który był zresztą bardzo skuteczny. W pierwszej kwarcie spędził na parkiecie 7 minut i zdobył 6 punktów, ani razu nie myląc się z gry (3/3). Wracając jednak do Anthony’ego, ten po trafieniu 2 pierwszych rzutów, spudłował kolejne 5, a po pierwszej połowie jego skuteczność wynosiła tylko 36 proc. Ofensywę Knicks ciągnął za to Smith, który po 24 minutach gry miał już na koncie 15 punktów i obrona Lakers miała nie małe problemy z zatrzymaniem przebojowego obrońcy.
Podobne kłopoty miała defensywa Knicks, nie mogąca znaleźć odpowiedzi na Mette World Peace’a. Skrzydłowy Jeziorowców pokazał oprócz świetnej defensywy całkiem niezły repertuar zagrań w ataku zdobywając aż 16 punktów w drugiej kwarcie. Rzuty za trzy, wejścia pod kosz czy rzuty wolne. To wszystko złożyło się na jego zdobycz punktową.
W połowie drugiej ćwiartki doszło do dosyć groźnego momentu. Pod kosz wchodził Marcus Camby, którego faulował World Peace. Center gości upadł niefortunnie na nogę Anthony’ego, a ten kulejąc zaczął odskakiwać w stronę trybun. Na całe szczęście nic poważnego się jednak nie stało i skrzydłowy z Nowego Jorku mógł kontynuować spotkanie.
Po słabej rzutowo pierwszej połowie Melo przebudził się w trzeciej kwarcie. Szybki run 12-2 w przeciągu dwóch pierwszych minut pozwoliły Knicks wyjść na najwyższe w meczu 9-punktowe prowadzenie i gospodarze musieli poprosić o czas, by wybić z rytmu ofensywę gości. 7 z tych 12 punktów zdobył Anthony, który w całej trzeciej ćwiartce rzucił aż 17 punktów (7/9 z gry, w tym 3/4 zza łuku).
Czwarta kwarta to już lekka przewaga Lakers, a kiedy po rzucie spod kosza World Peace’a objęli prowadzenie 83-82, to nie oddali go już do końca spotkania. Obie drużyny kończyły jednak spotkanie bez swoich kluczowych zawodników, bowiem za 6 faul boisko musieli opuścić zarówno Tyson Chandler, jaki World Peace, jednak strata centra Knicks była dużo bardziej znacząca dla zespołu gości.
Końcówka spotkania była niezwykle emocjonująca i jakakolwiek próba odskoczenia na większą ilość punktów przez gospodarzy, kończyła się skuteczną odpowiedzią gości i utrzymywaniem 2, 3 punktowego kontaktu. O zwycięstwie Jeziorowców przesądził akcja rozegrana na 14 sekund do końca meczu. Piłkę z końca boska do gry wprowadzał Nash i wszyscy spodziewali się, że piłka trafi do Bryanta. Kobe pobiegł w kierunku Kanadyjczyka, zablokować starał się go Anthony odpowiedzialny za krycie Gasola, a dodatkowo pobiegł za nim broniący go w tej akcji Jason Kidd. Rozgrywający Lakers zauważył stojącego za linią za trzy punkty Hiszpana oddał mu piłkę. Ten bez wahania pobiegł na kosz i wsadem zdobył decydujące punkty dla drużyny z Miasta Aniołów.
O czas poprosił jeszcze Mike Woodson, ale Knicks fatalnie rozegrali kolejną akcję. Podanie Kidda do Melo okazało się za mocne i goście stracili piłkę. Ratowali się jeszcze faulem, na linię poszedł Jodie Meeks, trafił jednego z dwóch wolnych ustalając wynik spotkania na 100-94. Knicks nie mieli już przerwy na żądanie, na kosz pobiegł Smith, ale jego rzut okazał się za mocny i wygrana Lakers stała się faktem.
Jeziorowcy zakończyli spotkanie z lepszą skutecznością – 48,1 proc. przy 42,7 proc. Knicks. Zdobyli więcej punktów w pomalowanym (46-26), częściej dostawali się na linię i nawet Howard był dziś wyjątkowo skuteczny, trafiając 6 z 9 wolnych, z czego 3 z 4 w czwartej kwarcie. Warte zaobserwowania w kolejnych meczach Lakers jest to, jak Dwight wykonuje wolne. Zauważyłem, że dziś jego stopy nie były ustawione tuż przy linii rzutów wolnych, tylko stał jakieś 10 centymetrów od niej. Co istotne, wtedy jego rzuty znajdywały drogę do kosza i może to jest właśnie odpowiedź na brak skuteczności centra Jeziorowców przy rzucaniu osobistych. Właśnie ustawienie się te 10 cm dalej.
EDIT (9:47): Wczoraj nie wiedzieć, czemu, chyba w ferworze emocji po spotkaniu nie wspomniałem o pozostawiającej wiele do życzenia postawie Raymonda Feltona (przypomniał mi o tym kosmo111 w komentarzach). Rozgrywający Knicks rozegrał bardzo słabo spotkanie, szczególnie pod względem skuteczności z gry. Zdobył tylko 10 punktów (5/19 z gry, o/1 za trzy) i momentami pudłował seryjnie z otwartych pozycji nie mogąc kompletnie wstrzelić się w spotkanie. Na plus można na jego konto zapisać 6 rozdanych asyst.
Poza tym obniżka skuteczności Feltona jest u niego bardzo wyraźna. W kliku ostatnich meczach oddaje bardzo dużo rzutów, często z nieprzygotowanych pozycji, a ostatni raz zdarzyło mu się rzucać na 50 proc. skuteczności w meczu z Heat 6 grudnia. Od tamtego czasu w 9 kolejnych spotkaniach, aż 6-krotnie nie przekroczył nawet granicy 40 proc. Nie takiego Feltona potrzebują Knicks.
Kolejny mecz oba zespoły rozegrają już dzisiaj na wyjazdach, Lakers spotkają się z Denver Nuggets, natomiast Knicks z Phoenix Suns.
New York Knicks – Los Angeles Lakers 94:100 (23:25, 26:26, 29:26, 16:23)
Liderzy zespołów:
Punkty: Anthony 34 – Bryant 34
Zbiórki: Chandler 9 – Howard 12
Asysty: Kidd 7 – Nash 11
Przechwyty: Felton, Kidd 2 – Howard 2
Bloki: Thomas, Chandler, Camby 1 – Howard 2
Nie żebym tu coś wyrokował, ale Felton im kompletnie skisił ten mecz i dziwię się, że nie ma o nim ani słowa. Beznadziejna skuteczność i to często z otwartych pozycji (bo Nash mu wybitnie nie przeszkadzał…)
Kwintesencją była akcja z połowy 4q, wbicie pod kosz, wyprzedzenie pomagającego Howarda, praktycznie sam na sam z koszem i pudło. ALE, ALE!!
Zdążył jeszcze zebrać w ataku i znowu zezował, choć obrońcy wciąż przy nim nie było. Zagrał Rajmundzik jak z czasów Portland…
W ostatnich 10 meczach ma skuteczność 37% bodajże. Ale w 4 kwarcie( tylko końcówkę oglądałem ) Knicks grali tragicznie w ataku same izolacje albo akcje 7 sekund i rzut jak za czasów D’Antoniego u nich.
A co do Lakers – zastanawia mnie co robi u nich trener. I tak większość akcji czaruje Nash albo Bryant a w obronie nadal bryndza. Knicks pudłowali często łatwe rzuty będąc sam na sam- albo notowali straty – Kidd z tą czystą pozycją za trzy ciągle mi się przypomina.
Lakersi wygrywaja 5 mecz z rzedu … Nie wiem jak to mozliwe z taka gra.
Na koniec 3 kwarty D’Antoni powinien otrzymać drugie techniczne. Stał na boisku, przeszkodził rozegrać akcję NYK. Co więcej, sędziowie gwizdnęli stratę !!
ps
Co musi zrobić Kobe, aby otrzymać techniczny ? Chandler za głupoty dostał, a Kobe wydzierający się prosto w twarz do sędziego i zero reakcji..
A ja się zastanawiam po co był Lakersom ten Howard?
Ogladałem pierwszy raz cały mecz Lakersów, przyznaje szczerze – ale ten koleś tam nie istnieje w ataku wogóle, jakby był opcją 4 albo 5!!!!
World Peace gra naprawdę fajnie i w obronie i o dziwo w ataku :-)
A kiedy niby Kobe krzyczał??????
Kiedy krzyczał?
Walka o zbiórkę z Melo. Sędziowie po analizie przyznali piłkę NYK.
Kobe krzyczący w twarz sędziemu „Are you kidding me?” jest okej
A fakt, też się zdziwiłem, że mu to uszło płazem, bo pyskował przed weryfikacją, a po obejrzeniu materiału video to już w ogóle teatrum odstawił
A co nie miał racji? Rozbój w biały dzień, tylko ślepi sędziowie mogli tam zauważyć ostatni kontakt z piłką Bryanta…
W 4q Lakers pokazali, że gdy tylko zechcą mogą w obronie rządzić, Knicks nie wiedzieli jak rozegrać akcję, gubili się strasznie…
Howard to wciąż tylko 75% jego możliwości i to wyraźnie widać, ale w obronie daje z siebie prawie maksimum i widać różnicę…Dajcie im czas do PO, a zobaczcie, że będą z nich ludzie i przestaniecie się naśmiewać…
Ale tu nie chodzi o to czy miał rację czy jej nie miał, sam uważam, że piłka była (raczej) dla LAL, choć stream miałem beznadziejny. Chodzi o to, że 99,9% zawodników w lidze za takie stanie przed sędzią i darcie japy dostało by dacha, a jemu nawet sędzia ostrzeżenia nie dał
Tyle tylko, że nawet komentujący mecz Jeff van Gundy był zaskoczony decyzją sędziów. W trakcie oglądania powtórki obaj komentatorzy zgodnie twierdzili, że piłka należy się LAL.
Piłkę wybił Melo. Nie o tym tu jednak dyskusja, a o zachowaniu Bryanta, które zasługiwało na techniczny. Niektórzy zawodnicy pierwszego by dostali za reakcje po decyzji sędziów, a drugiego za gadkę po analizie.
Rozbój to był jak D’Antoni przeszkodził w akcji NYK. Mieli +3 na koniec 3Q, a po błędzie sędziowskim zrobiło się +1, a Kobe 2 wolne przestrzelił jeszcze.
Pilka byla dla Lakersow,ale zachowanie Bryanta … kazdy inny gracz zostalby ukarany.Jakos Kobemu sedziowanie w 2002 roku w meczach z Sacramento nie przeszkadzalo …
Ech, Szerszeń nawet po wygranej Lakers z jedną z najlepszych drużyn wschodu musi coś napisać. Ten marny hejterek wchodzi sobie na stronę i bluzga LA gdzie się da. Jesteś synku śmieszny, nawet nie wkurzający (wiemy, że o to Ci chodzi) tylko po prostu śmieszny. Kilka razy Twoja drużyna pewnie dostała w dupke od Lakers i teraz trzeba im cisnąć. Nawet jeśli nie możesz napisać konstruktywnej krytyki to trzeba napisać jakiś to zdziwiony z wygranej Lakers, nie? Ręce opadają, gdy czyta się te Twoje wypociny na temat Lakers. Pomogli im w tym meczu sędziowie, nie? A co ja mówię, w każdym wygranym im pomagają, a nawet w tych przegranych próbują, ale przecież oni nawet z sędziami za słabi, żeby wygrywać ;/. Już dzisiaj możesz szykować nowy komentarz, bo denver też dostanie w dupę. ;)