Aż 13 spotkań minionej nocy zafundowali nam koszykarze najlepszej ligi świata. Szlagierowo z niżej opisanych spotkań zapowiadały się konfrontacje Utah Jazz z Golden State Warriors oraz Brooklyn Nets z Milwaukee Bucks. Na jednostronne z kolei zakrawały Miami Heat z Charlotte Bobcats oraz Toronto Raptors z San Antonio Spurs. Jak było w rzeczywistości i czy Wasze typy się sprawdziły?
Cleveland Cavaliers – Washington Wizards 87-84
Kyrie Irving zdobył 26pkt a Tristan Thompson dodał rekord sezonu 15 oczek oraz 12 zbiórek prowadząc Cavs do wygranej numer 7 tego sezonu, nad najsłabszą ekipą Eastern Conference. Cavs występowali bez pauzującego Andersona Varejao i czterech ich graczy zaliczyło tzw. double figures (obok wyżej wymienionych jeszcze Gee i Gibson).
Wśród pokonanych wyróżnili się autorzy double-double, Emeka Okafor (17pkt/10zb) i Martell Webster (12pkt/10zb), ale obaj nie zdołali oni uchronić Czarodziejów od 23 porażki w sezonie. Wizards mieli okazję do wyrównania spotkania, jednak trzypunktową próbę spudłował Jordan Crawford. Wcześniej akcję 2+1 rozegrał Thompson.
Ciekawostką jest fakt, że Irving zdobył 20 oczek już podczas pierwszej połowy meczu. Natomiast team ze stolicy był bardzo blisko rywala mimo dwukrotnie większej liczby strat.
Miami Heat – Charlotte Bobcats 105-92
Po świątecznej wygranej nie mieli problemów z pokonaniem wschodniego outsidera Mistrzowie NBA. Żar już w pierwszej połowie podkreślił swoją dominację nad Rysiami, wygrywając ją 55-38. Gospodarze próbowali wrócić do gry w trzeciej odsłonie wygranej 33-23, ale to był jedyny większy zryw na jaki było stać zespół Mike’a Dunlapa.
Dla Charlotte była to już 16 przegrana z rzędu, a nie pomogła im solidna postawa Kemby Walkera (27pkt i 6as).
Wśród Mistrzów najlepszym strzelcem okazał się Dwayne Wade, autor 13 punktów podczas 4 kwarty (29 w sumie). Natomiast LeBron James był o 2 asysty od triple-double, zaliczając 27pkt-12zb-8as. W obu ekipach dobrze zaprezentowali się zmiennicy, Shane Battier zdobył 9 (3×3) oczek, a Ramon Sessions dodał 19pkt.
Detroit Pistons – Atlanta Hawks 126-119
Aż dwóch dogrywek potrzebowały Jastrzębie i Tłoki podczas meczu w Philips Arenie. Po wygranej wysoko pierwszej odsłonie 28-13 wydawało się, że w kolejnych kwartach mecz będzie spacerkiem dla Jastrzębi. Tymczasem kolejne kwarty to obraz falowego grania z obu stron. 33-22 w drugiej dla gości, następnie kolejna ucieczka graczy Mike’a Woodsona 31-17 w III kw. i wielki come back Detroit w czwartej (39-20!).
Po obu stronach czołowi strzelcy zanotowali rekordy sezonu. Josh Smith i Will Bynum zdobyli po 31 pkt. J-Smoove dodał 11zb i 6as. Po dublecie zdobyli rozgrywający obu ekip: Jeff Teague miał 17pkt i 11as, natomiast Rodney Stuckey dołożył 16pkt i 11as.
Pistons w tym meczu zdobyli rekordowe 62 zbiórki w sezonie, głównie za sprawą postawy: Austine’a Daye’a (11) i Andre Drummonda (12).
Tłoki wróciły do gry w czwartej odsłonie głównie za sprawą rzutów zza łuku, w których utrzymywali 52% skuteczność (14-27). Po cztery trójki wrzucili rywalom Will Bynym i Charlie Villanueva.
W drugiej dogrywce kropkę nad 'i’ podczas 17 zwycięstwa Hawks postawił Kyle Korver, trafiając pierwszy rzut w meczu od pierwszej kwarty. Jego trójka dała odskok od rywala do stanu 120-114 i tego prowadzenia gospodarze już nie oddali.
Brooklyn Nets – Milwaukee Bucks 93-108
Gorsze dni przeżywają koszykarze Avery’ego Johnsona. Tym razem Siatki nie sprostały Kozłom w Bradley Center. Katem gości okazał się niezwykle wszechstronny w tym spotkaniu Monta Ellis. „Atomowa mysz” trenera Skilesa wniosła do gry kolejno: 20pkt-7as-6zb-6przech!
25oczek i 7asyst dołożył Brandon Jennings, natomiast dwóch podkoszowych – Ersan Ilyasova (17pkt i 11zb) i Larry Sanders (12pkt i 12zb). Kozły swoją wygraną oparły na przestrzennym graniu i celności w rzutach zza łuku. Gracze z Wisconsin trafili 10 z 17 trójek przy blisko 59% skuteczności.
Antybohaterem spotkania został CJ Watson, zastępujący pauzującego Derona Williamsa. Rezerwowy na codzień rozgrywający Nets zanotował tylko 2 celne rzuty z 12 oddanych. Niewiele lepiej radził sobie Joe Johnson, trafiając 5 z 15 rzutów do kosza rywala. W tym wypadku najjaśniejszą postacią wśród przyjezdnych pozostawał Brook Lopez (21pkt i 10zb).
Toronto Raptors – San Antonio Spurs 80-100
Zakończyła się dobra passa koszykarzy z Kanady. Pięciomeczowy serial przerwały Ostrogi, wygrywając każdą z kwart w AT&T Center. Na usprawiedliwienie przyjezdnych trzeba podać fakt, iż grali oni bez trzech starterów: A. Bargnaniego, K. Lowry’ego i J. Valanciunasa.
Gospodarze odnieśli 22 wygraną w sezonie dzięki zespołowemu graniu. Pięciu ich graczy przekroczyło próg 10 oczek – Duncan, Parker, Ginobili, Splitter i Diaw. Ponadto miejscowi po wygranym meczu z Dallas (39 oczek straconych w pierwszej połowie) znów popisali się wysokiej jakości defensywą, zatrzymując przeciwnika na 37 oczkach przed przerwą.
Golden State Warriors – Utah Jazz 94-83
Otrząsnęli się po dwóch kolejnych wygranych podopieczni Marka Jacksona. Na 11 wygraną w sezonie zapracowali oni na bardzo trudnym terenie, w Salt Lake City (2 porażki Jazz przed własną publicznością do tego meczu). Głównym bohaterem spotkania okazał się Stephon Curry, zdobywca 23pkt-8as-7zb. Wojownicy przede wszystkim imponowali w grze szybkim atakiem, uzyskując w ten sposób 25 oczek (4 tylko Jazz-menów).
18pkt i 9zb zdobył niezawodny w ostatnich tygodniach David Lee, a bardzo podobnym wynikiem popisał się jego vis-a-vie Al Jefferson (18-10). Wojownicy też popisywali skutecznością na dystansie, trafiając połowę swoich rzutów do kosza przeciwnika (9-18). 4 trójki trafił Curry, a po 2 kolejne Jarrett Jack i Klay Thomspon.
Jazz-meni zakończyli spotkanie – grając bez kontuzjowanego Mo Williamsa – na najgorszym występie pod względem skuteczności przed własną publicznością z 38% z gry. Zastępujący ex gracza Clippers, Jamal Tinsley i Earl Watson nie trafili ani razu do kosza z gry.
Sacramento Kings – Portland TrailBlazers 91 – 109
Królowie zostali znokautowani przez Smugi na parkiecie w Rose Garden już podczas 2 kwarty meczu. Po kolejnej trójce Nicolasa Batuma, miejscowi prowadzili już 62-44. Blazers zdominowali strefę podkoszową, zdobywając 50 punktów i zebierając 53 piłki.
28pkt i 12zb dostarczył do klubowego dorobku LaMarcus Aldridge, natomiast tempa nie zwalniał JJ Hickson, autor 9 z rzędu double-double (17-14). Trzeci doublet w ekipie z Oregonu osiągnął w tym meczu Damian Lillard (17pkt i 11as).
Wśród gości najlepiej wypadł John Salmons, z 19 oczkami, ale stanowił on słabą zaporę dla Blazers, przez 19 porażką w sezonie.
Smugi wykorzystały natuaralnie absencję zawieszonego DeMarcusa Cousinsa i legitymują się bilansem 14-13.
Pozostałe spotkania nie uwzględnione we Fleszu będą opisane podczas paru następnych godzin i bardziej szczegółowo. Oczywiście poza meczem zakłóconym przez śnieżycę, Chicago – Indiana.
Błąd w wyniku meczu Sacrametno – Portland.
Oglądają Washington Wizards macie tez takie wrażenie , ze oni grają po to by nie wygrac ?
póki nie ma Walla, nie ma o co grać – a nuż uda się wygrać loterię w 2013