W jednym ze spotkań ostatniego „Christmas Day” spotkały się ze sobą dwie najlepsze drużyny poprzedniego sezonu, które stoczyły finałowy bój o pierścienie. I tak jak w finałach i tym razem lepsi okazali się gracze z Florydy – Miami Heat.
OKC byli blisko wywiezienia zwycięstwa z terenu Mistrza, jednak w samej końcówce zawiedli jej liderzy – Kevin Durant i Russell Westbrook przestrzelili swoje rzuty, a na dodatek drugi z nich za zbyt emocjonalny protest wobec sędziów, którzy jego zdaniem nie dostrzegli faulu na nim przy rzucie został ukarany „technikiem”, co już całkowicie pozbawiło Thunder szans na zwycięstwo.
I przyznać w tym miejscu zwyczajnie trzeba, iż nie był to dobry mecz w wykonaniu rozgrywającego Thunder. Zdobył wprawdzie 21 punktów, jednak przy zaledwie 3 asystach zanotował aż 5 strat, na domiar złego szukał na siłę rozwiązań rzutowych w swoim wykonaniu, co dało mizerny efekt w postaci 5 trafionych rzutów na 19 oddanych.
Nie trzeba był wielkim myślicielem, by dojść do wniosków, iż Oklahoma ma dużo więcej pożytku ze stonowanego Westbrooka, który szuka partnerów na wolnych pozycjach niż próbuje za wszelką cenę sam rozstrzygać losy spotkań.
Może to wynikać ze zbyt gorącej, 24 letniej głowy playmakera, może również z niezaspokojonych ambicji bycia najważniejszym w drużynie. Takie głosy pojawiały się już nie raz o tym, który z dwójki liderów jest ważniejszym ogniwem w drużynie.
Coś do powiedzenia miał po meczu na ten temat Kendrick Perkins, który tuż po przyjściu do OKC z Celtics podzielił się spostrzeżeniem, że wydaje mu się iż Westbrook ma się za lepszego od Duranta.
Tym razem po spotkaniu z Heat także miał troszkę do powiedzenia:
Czuję się jak….po prostu muszę wrócić do tego, za kogo uważamy się jako jednostki. Trzeba wyłączyć telewizor i przestać zwracać uwagę na artykuły o sobie samym, gdyż są tego granice, a drużyna na tym traci. Teraz wróciliśmy do tego momentu, w którym jesteśmy by odpowiedzieć sobie na pytanie co każdy z nas zrobił dla zespołu. Jeśli potraktujemy drużynę jako całość, jednostkę w sobie to reszta przyjdzie sama.
Można się tylko domyślać kogo „Perk” miał na myśli. I ma rację. Westbrook musi patrzeć najpierw na zespół, podobnie czynią najwięksi rozgrywający ligi w tym sezonie, jak Chris Paul czy Raymond Felton. Na szczęście dla OKC – Westbrook ma ciągle wspomniane 24 lata…
A wielki filozof i autor tej wypowiedzi także powinien przemyśleć co robił w tym meczu by dać drużynie więcej niż 4 punkty i 5 zbiórek w 25 minut spędzonych na parkiecie. Ni wspominając o dwóch koszmarnych błędach w końcówce meczu…
Tak w gwoli ścisłości to Westbrook miał uzasadnione pretensje bo był faulowany a ten technik niczego nie zmieniał -3pkt ,2osobiste dla miami i chyba z 1sek do końca-mecz był już wtedy przegrany. I nawet nie chodzi o to że sędziowie pomogli Miami bo moim zdaniem Heat byli lepsi i zasłużyli na wygraną tego dnia, ale nie ma co Westa cisnąć że nie wiadomo jak zepsuł końcówkę…
Russ nie jest Durantem ,Lebronem czy Kobasem ,że potrafi sam udźwignąć zespół i to nie byle jaki bo OKC . W niektórych spotkaniach grał dobrze ,nawet bardzo dobrze ,ale w roli lidera się nie spisuje i przez to drużyna traci …
a co do Perka to ma rację ,ale z drugiej strony : „Przyganiał kocioł garnkowi” . Sam nie daje drużynie dużo ,no na pewno mniej niż Westbrook,bo jest wolny i ma zerowy wkład w atak Tunder .
No sorry ,ale tak wgl to z takim centrem OKC nie zajdą do finałów w tym roku na pewno . Potrzebują kogoś wystarczająco dobrego po jednej i drugiej stronie parkietu ;) ale to tylko moje zdanie :) PEACE