Wczorajszej nocy rozegranych zostało aż 12 spotkań. Nie obyło się bez niespodzianek, rekordów kariery w zdobywanych punktach, dogrywki i celnego rzutu o zwycięstwo równo z końcową syreną.
Orlando Magic – Washington Wizards 97:105 (31:25, 20:29,21:26, 25:25)
Jordan Crawford zdobył 27 punktów, Nene dodał najwięcej w sezonie – 23 i 11 zbiórek i Wiadrs odnieśli 4 zwycięstwo w sezonie, rewanżując się Magic za porażkę z 19 grudnia. To pierwszy mecz w tym sezonie, w którym dwóch graczy zespołu ze stolicy USA zdobyło w meczu więcej niż 20 punktów.
Oprócz wyżej wymienionej dwójki podwójne zdobycze punktowe zanotowali jeszcze: Bradley Beal – 11, Kevin Seraphin – 17 i Garrett Temple – 13. Bardzo dobrze na tablicach spisał się Emeka Okafor, który podobnie jak Nene zebrał 11 piłek i dodatkowo zablokował trzy rzuty rywali.
Magic przegrali ten pomimo tego, że w pierwszej kwarcie wygrywali już 25-8. Wizards zakończyli jednak pierwszą kwartę runem 17-6 i wrócili do gry, by w trzeciej kwarcie samemu prowadzić nawet 15 punktami.
W szeregach Orlando najlepiej dla zespołu punktowali Arron Afflalo – 26, Jameer Nelson – 16 i J.J. Redick – 23.
Charlotte Bobcats – Brooklyn Nets 81:97 (15:33, 23:23, 20:24, 23:17)
Znajdujący się w lekkim kryzysie Nets, którzy zagrali dzisiaj pierwszy mecz od zwolnienia trenera Avery’ego Johnsona bez większych problemów pokonali u siebie Bobcats. Brooklyn w spotkaniu z drużyną z Północnej Karoliny poprowadził P.J. Carlesimo.
Do zwycięstwa Nets poprowadzili wspólnie Brook Lopez, który zdobył 26 punktów i dodał do tego 11 zbiórek, Joe Johnson, autor 16 oczek i Deron Williams, który 17 ze swoich 19 punktów zdobył już w pierwszej połowie. Na wyróżnienie zasługuje także Reggie Evans zbierając z tablic aż 13 piłek.
Charlotte przegrali już 17 mecz z rzędu i ciężko dziwić się ich dzisiejszej porażce, kiedy spudłowali 13 z pierwszych 16 rzutów. W ekipie Bobcats najlepiej punktowali Hakim Warrick – 13 i Ramon Sessions – 12.
Atlanta Hawks – Cleveland Cavaliers 102:94 (25:26, 30:28, 20:26, 27:14)
Spotkanie w Cleveland należało do bardzo wyrównanych. Prowadzenie w meczu zmieniał się aż 20 razy, a do tego 9-krotnie na tablicy wyników widniał remis.
Ostatecznie lepsi okazali się Hawks, a najwięcej punktów w ich szeregach zdobył Jeff Teague – 27, co jest jego nowym rekordem kariery. Dzielnie wspierali go Al Horford – 14 oczek i 11 zbiórek, Lou Williams – 16, dla którego był to już trzeci mecz z rzędu rozegrany w pierwszej piątce, po tym jak pierwsze 24 spotkania w sezonie zaczynał z ławki rezerwowych. Kyle Korver dołożył 11 punktów i to jego rzut za trzy na minutę i 20 sekund do końca meczu wyprowadził Hawks na 6-punktowe prowadzeni i przesądził o losach spotkania.
Równie dobrze co rozgrywający Atlanty, grała podstawowa jedynka Cavs – Kyrie Irving. Najlepszy debiutant poprzedniego sezonu zdobył 28 punktów, trafiając nawet buzzer-beatera na zakończenie pierwszej połowy.
Toronto Raptors – New Orleans Hornets 104:97 (21:23, 27:19, 22:22, 21:27, 13:6)
Jeszcze na 14 sekund przed końcem Toronto prowadziło trzema punktami, rzut za trzy Ryana Andersona, który dwukrotnie odbił się jeszcze od obręczy nim wpadł do kosza doprowadził do remisu. Chwilę później rzut na zwycięstwo DeMara DeRozana okazał się niecelny i by wyłonić zwycięzcę meczu pomiędzy Raptors a Hornets potrzebna była dogrywka. W niej lepsi okazali się ostatecznie zawodnicy gości i to oni mogli cieszyć się z wygranej.
Po 7-meczowej przerwie spowodowanej kontuzją do składu Toronto powrócił Kyle Lowry, jednak rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Powrót może zaliczyć do udanych bowiem zdobył 17 punktów i był najlepszym strzelcem drużyny obok DeRozana, który zapisał na swoim koncie 30 oczek.
W szeregach pokonanych najlepiej spisali się Anthony Davis, autor 25 punktów i 9 zbiórek, Anderson – 17 oczek i 12 zebranych piłek i Greivis Vasquez, któremu zabrakło jednej zbiórki do triple-double, a ostateczni zakończył mecz z 20 punktami, 14 asystami i 9 zbiorkami na koncie.
Denver Nuggets – Dallas Mavericks 106:85 (29:18, 26:29, 32:23, 19:15)
Nuggets bez większych problemów poradzili sobie z fatalnie spisującymi się ostatnio Mavs. Dzisiejszy mecz był pierwszym występem Dirka Nowitzkiego przed własną publicznością. Niemiec, który dalej rozpoczyna spotkania z ławki rezerwowych nie będzie mógł zaliczyć tego meczu do udanych, ponieważ zdobył tylko 5 punktów, trafiając jedynie 2 z 10 rzutów z gry.
Denver do zwycięstwa poprowadził Danilo Gallinari zdobywając 39 punktów, co jest jego nowym rekordem kariery. Trafił 14 z 23 rzutów z gry, w tym aż 7 krotnie za trzy, a Nuggets byli z nim na parkiecie aż plus 31. Taki sam wskaźnik dla Nuggets miał Andre Iguodala, który był drugim strzelcem drużyny zapisując na swoim koncie 20 punktów, 4-krotnie trafiając za trzy punkty.
Kenneth Farried zanotował świetne double-double rzucając 11 punktów i zbierając aż 19 piłek, z czego 7 na atakowanej desce. Dzięki jego dyspozycji Denver wygrali walkę o zbiórki 60-43.
New York Knicks – Sacramento Kings 105:106 (23:32, 27:39, 31:16, 24:19)
Niesamowity mecz w Sacramento. James Johnson rzutem za trzy równo z końcową syreną zapewnił zwycięstwo nad Knicks miejscowym Kings.
Gospodarze rozegrali świetną pierwszą połowę, po której prowadzili 71-50, w końcówce drugiej kwarty wygrywając nawet 27 punktami i wydawało się, że pewnie zmierzają po zwycięstwo. W drugiej połowie coś się jednak zacięło, a do gry wzięli się goście, którzy już w drugim meczu z rzędu wystąpili bez Carmelo Anthony’ego.
W takiej sytuacji rolę pierwszej opcji w zespole przejął J.R. Smith, który zdobył 28 punktów, a wspierali go pierwszoroczniak Chris Copeland, autor 23 oczek, Tyson Chandler – 21 punktów i 18 zbiórek oraz Jason Kidd – 16 punktów i 7 asyst.
W druzynie Kings aż 6 zawodników rzuciło 10 lub więcej punktów, ale te najważniejsze zdobył Johnson, dla którego zwycięska trojka był pierwszym celnym rzutem zza łuku w tym sezonie po spudłowaniu pierwszych 11.
Philadelphia 76ers – Golden State Warriors 89:96 (24:25, 18:32, 29:23, 18:16)
25 punktów i 12 zbiórek zdobył David Lee w wygranym meczu z Sixers, co było już jego 13 spotkaniem w sezonie na poziomie 20/10. Jest liderem pod tym względem w NBA.
Warriors prowadzili już 20 punktami w drugiej połowie, ale wtedy zawodnicy Philadelphii zanotowali wzięli się do gry i zbliżyli się nawet na 4 punkty do gospodarzy, jednak 6 punktów z rzędu Lee przypieczętowało ostatecznie zwycięstwo Golden State.
16 punktów z ławki dołożył Jarrett Jack, a double-double zaliczył Carl Landry – 15 oczek i 11 zbiórek.
Pi stronie Sixers najlepiej punktowali Jrue Holiday – 21, który rozdał 10 asyst, oraz Thaddeus Yong – 19, dokładając do tego 10 zbiórek.
166pkt kidda? Duzo troche :)
James Johnson to jest gość. kochałem go jak grał dla Raptors.
jeszcze tylko linki do boxscorów i już nie musiałbym wchodzić na nba.com, nice!