Clippers po wygraniu 17 spotkań z rzędu ponieśli już drugą kolejną porażkę. Tym razem ich katem okazał się zespół Golden State, w szeregach którego brylowali Stephen Curry i David Lee.
Pierwsze dwie minuty nie wskazywały jeszcze na to, że Clippers zagrają tak słabo. Po layupie Willie’ego Greena drużyna z Los Angeles prowadziła 7-6 i jak się później okazało było to jej ostatnie prowadzenie w meczu. Później Warriors zanotowali run 20-1, podczas którego przyjezdni spudłowali 10 rzutów z gry z rzędu i nawet przerwa na żądanie wzięta w międzyczasie przez trenera Vinny’ego Del Negro nie poprawiła ich gry.
W pierwszej kwarcie jedynym pozytywnym aspektem w grze Los Angeles, była postawa Matta Barnesa, zastępującego w pierwszej Carona Butlera. Podstawowa trójka zespołu z Miasta Aniołów nie mogła zagrać w dzisiejszym spotkaniu z powodów osobistych. Barnes już po pierwszej kwarcie miał na koncie 10 punktów trafiając dwukrotnie zza łuku, a Clippers przegrywali 24-33.
Drugie dwanaście minut lepiej zaczęli goście i doszli Warriors nawet na dwa punkty po dwóch celnych wolnych Jamala Crawforda. Następnie jednak szybki run Golden State 10-2 wyprowadził ich na 10-punktowe prowadzenie, a ostatecznie po pierwszej połowie wygrywali 62-49.
Świetnie grał Stephen Curry, który po pierwszych 24 minutach miał już na koncie 25 oczek, trafiając pierwsze 9 z 10 rzutów z gry, w tym 4 z 5 za trzy. W szeregach Clippers obok Barnesa przyzwoicie prezentował się również Crawford, autor 15 punktów.
Na początku drugiej połowy Warriors wyszli nawet na 19-punktow prowadzenie. Jednak po celnym rzucie Davida Lee na 70-52 coś w ich grze się zacięło i przez 7 kolejnych minut spudłowali 10 kolejnych rzutów z gry. To był właśnie moment, w którym goście mogli z powrotem wrócić do gry, jednak słaba skuteczność całej drużyny i celnie wykonywane osobiste gospodarzy pozwalały im utrzymać ok. 10 punktów przewagi. Niemoc strzelecką Warriors przerwał dopiero na dwie minuty do końca tej części meczu Jarrett Jack i trzecią kwartę zakończyli runem 8-2 prowadząc przed ostatnimi 12 minutami spotkania 82-64, a z trybun można było usłyszeć okrzyki publiczności „Beat LA”.
W czwartej kwarcie zwycięstwo Warriors ani przez moment nie było zagrożone, a przypieczętował je rzutem za trzy z prawego rogu Curry, niecałe 4 minuty do końca meczu. Celna trójka rozgrywającego gospodarzy była dopiero jego pierwszymi punktami w drugiej połowie. Clippers próbowali jeszcze coś ugrać, ale byli tego dnia zwyczajnie za słabi, mieli za mało czasu i końcówkę spotkanie rozegrali rezerwowi obu drużyn.
Goście przegrali już drugi mecz z rzędu po wygraniu wcześniejszych 17 i już w drugim kolejnym spotkaniu byli bardzo nieskuteczni. Po tym jak w meczu z Nuggets rzucali z najniższą w sezonie 38,2 proc. skutecznością, tak dzisiaj zaprezentowali się jeszcze gorzej i trafili tylko 28 z 77 rzutów z gry (36,4 proc) pudłując aż 20 z 27 rzutów za trzy. Dużo lepiej pod tym względem prezentowali się gospodarze, których co drugi rzut znajdywał drogę do kosza, a za trzy trafiali z 52,2 proc. skutecznością. Szczególnie dobrze zza łuku rzucali Klay Thompson, który 5 razy celnie przymierzył z dystansu, co jest jego nowym rekordem kariery, w całym meczu zdobywając 19 punktów i Curry. Rozgrywający Warriors trafił aż 6 razy za trzy i w całym meczu zdobył 31 punktów, z czego 25 w pierwszej połowie. Trafił do tego 11 z z 16 rzutów z gry i zanotował najwięcej w zespole 8 asyst.
Oprócz tej dwójki podwójną zdobycz punktową zanotowali pierwszoroczniak Harrison Barnes – 13 oczek, Jack 11 i Lee 25. Skrzydłowy gospodarzy gra w tym sezonie rewelacyjnie i po raz kolejny zaliczył spotkanie ze statystykami na poziomie 20/10 do 25 punktów dodając 13 zbiórek i rozdając 7 asyst. Jego dobra postawa na tablicach pozwoliła wygrać Warriors walkę o zbiórki 53-38.
Gospodarze dzięki temu zwycięstwu zaliczają najlepszy start po 31 meczach od 37 lat, kiedy to w sezonie 1975/76 zanotowali bilans 23-8, i już mówi się, że dobra postawa dwójki liderów – Lee i Curry’ego może zostać doceniona i jeden z nich, a może nawet oboje zostaną powołani do tegorocznego All-Star Game. Gdyby tak się stało zespół Warriors miałby po raz pierwszy swoje go gracza w tym meczu od 1997 roku, kiedy to Latrell Sprewell był ich reprezentantem podczas spotkania rozgrywanego w Cleveland.
W szeregach Clippers w Meczu Gwiazd raczej na pewno zobaczymy Chrisa Paula i Blake’a Griffina, ale wczoraj postawa tego drugiego była jedną z przyczyn odniesienia drugiej porażki z rzędu. Podkoszowy gości trafił tylko 2 z 11 rzutów z gry, będąc niemiłosiernie ogrywanym przez Davida Lee, zdobywając 10 punktów, głównie za sprawą rzutów wolnych.
Paul grał nieco lepiej niż Griffin, rzucając 23 punkty, z czego 19 w drugiej połowie i nawet dwukrotnie pokusił się na wsad, ale nie uchronił swojego zespołu przed porażką. Najwięcej punktów dla Los Angeles zdobył Crawford – 24, a 19 dołożył Barnes.
Kolejny meczem Clippers będą piątkowe derby Los Angeles i zapowiada się to na niezwykle emocjonujące spotkanie, tym bardziej że Clippers będą chcieli zatrzeć złe wrażenie po dwóch porażkach z rzędu, natomiast Warriors kolejny mecz zagrają w sobotę z… Clippers. Tym razem jednak spotkanie rozegrane zostanie w Staples Center.
Los Angeles Clippers – GoldenState Warriors 94:115 (24:33, 25:29, 15:20, 30:33)
Liderzy zespołów:
Punkty: Crawford 24 – Curry 31
Zbiórki: Odom 9 – Lee 13
Asysty: Paul 6 – Curry 8
Przechwyty: Griffin, Bledsoe 3 – Lee, Curry, Landry 2
Bloki: Griffin 2 – Biedrins 3
Te osobiste w drugiej kwarcie to rzucał chyba Jamal , nie Jordan Crawford :)
Wiadomo kiedy wracają Bogut i Rush?
Data powrotu Boguta nie jest jeszcze znana, natomiast Rush jest wyłączony z gry do końca sezonu.