Parker vs Holliday’a, Spurs rozstrzelali Sixers

sixers-300x300800px-San_Antonio_Spurs_logo.svgNiecałe 4 minuty spotkania były potrzebne, by mieć już pewność, że Sixers tego wieczoru nie wygrają. Łatwość z jaką punktowali Spurs była wręcz porażająca o czym świadczy 109 punktów rzuconych w końcu nastawionemu na defensywę klubowi Collinsa.

W najbardziej interesującym bezpośrednim pojedynku Tony Parker zmierzył się z Jrue Holiday’em. O tym pojedynku i o przebiegu spotkania przeczytacie w rozwinięciu.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Philadelphia 76ers 15-20 21 21 21 23 86
San Antonio Spurs 27-9 31 23 27 28 109

Przebieg spotkania

Jak wspomniałem we wstępie Spurs szybko szybko uzyskali kilkupunktowe prowadzenie. Jak to ma w swoim zwyczaju – bardzo dobrze rozpoczął Danny Green, a po chwili tablica wskazywała już 9-22.

Goście mieli duże problemy z przedostaniem się w pobliże obręczy co skutkowało trudnymi rzutami z półdystansu. Z drugiej strony zaś każdorazowo kilka podań stwarzało czystą pozycję jednemu z graczy Popovicha. Trzeba to otwarcie przyznać – oglądanie ofensywy San Antonio w tym sezonie jest czystą przyjemnością.

Niesamowicie od swoich pierwszych minut grał Ginobili, który najpierw kilka razy świetnie odnajdywał partnerów, a po chwili dodał rzut z dystansu i wsad – tak, wsad – po minięciu obrońcy i Kwame Browna. Widok tak skaczącego Manu jest świetnym prognostykiem dla kibiców SAS.

O ile Parker w obronie grał bezpośrednio przeciw Holiday’owi, o tyle na drugiej połowie Jrue często zmieniał się w trudnym zadaniu ograniczania Francuza z Evanem Turnerem.

Widząc, że nie ma co liczyć na większe wsparcie u kolegów, Holiday zaczął brać więcej ciężaru na swoje barki. Mimo to, przewaga Spurs cały czas oscylowała wokół 10 punktów. Co ciekawe, strata dwóch koszy w końcówce i tak rozwścieczyła Popa. Tak trenuje się zespoły z aspiracjami.

Wprowadzenie zmienników sprawiło, że tempo gry gospodarzy spadło. Najważniejsze dla Spurs było jednak to, że wciąż bardzo dobrze funkcjonowała defensywa za sprawą której do przerwy schodzili prowadząc 42-53.

Druga połowa była formalnością, a gdyby nie produktywność Spencera Hawesa mecz zakończyłby się blamażem gości. Rezerwowy podkoszowy zagrał bardzo dobre zawody. Trafił 10 z 13 rzutów z gry i zakończył wieczór z 22 punktami i 6 zbiórkami.

Wracając do pojedynku Jrue z Tonym to pod względem skuteczności wygrał Francuz który oddając praktycznie tyle samo rzutów co Holiday (16 do 15) zdobył blisko dwa razy więcej punktów (20 do 11).

Młody rozgrywający Sixers wsparł swoją produktywność o 8 zbiórek i 8 asyst, ale popełnił też 5 strat. Parker miał odpowiednio 2, 5 i 0. Trzeba jednak zrozumieć, że w swojej drużynie musi być sterem, żeglarzem i okrętem, a klub Collinsa może zajść tylko tak daleko jak on ich poprowadzi.

Pozostałe notatki:

  • Tim Duncan wyprzedził Adriana Dantley’a i jest w tej chwili 24 najlepszym punktującym w historii NBA.
  • Dla Spurs była to 10 wygrana z rzędu na swoim parkiecie.
  • Jedyne prowadzenie Sixers było po rzucie T. Younga przy wyniki 2-0.
  • Danny Green pracuje nad floaterem, patrząc na to jak wyrywa obrońców w powietrze markując rzut z dystansu to może być świetny dodatek.
  • Doug Collins chyba zaczyna się bać o posadę – bo chwaląc Spurs mówił przede wszystkim o tym, że sukcesy daje im stabilność i Popovich.
  • Były gracz Spurs – Malik Rose jest w tej chwili członkiem ekipi komentującej mecze Sixers. Pochodzący z Filadelfii Rose wcześniej przy kilku okazjach zastępował Seana Elliotta jako broadcaster meczów SAS.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Sixers: Allen 2, T. Young 11, Turner 12, Holiday 11, Richardson 11, a także Wright 0, Hawes 22, Brown 0, Wayns 6, Wilkins 1, N. Young 10

Spurs: Duncan 16, Splitter 12, Leonard 2, Parker 20, Green 13, a także Bonner 2, Blair 8, Diaw 0, Mills 2, Neal 12, de Colo 3, Ginobili 19