Za nami kolejna noc pełna emocji na parkietach NBA. Jak to zwykle bywa nie mogło zabraknąć game winnera, dogrywki, niespodzianki i pewnych zwycięstw faworytów.
Oklahoma City Thunder – Washington Wizards 99:101 (20:30, 33:21, 20:25, 26:25)
Do wczoraj tylko Memphis Grizzlies wygrały w sezonie z ubiegłorocznymi finalistami ligi. Dziś tą sztuką mogą się również pochwalić zawodnicy Wizards, którzy najpierw pokonali 4 grudnia Heat, a wczoraj podobnej sztuki dokonali w spotkaniu z Thunder.
Zwycięstwo zapewnił im pierwszoroczniak Bradley Beal, który trafił game winnera na 0,3 sekundy do końca spotkania i to pomimo asysty dwóch obrońców Thunder, których zmylił pump-fakiem, a następnie wyskoczył obok nich i umieścił piłkę w koszu.
Oklahoma jeszcze w połowie czwartej kwarty prowadziła 68-63, ale potem przez 11 minut nie potrafiła zdobyć punktów z gry, pudłując przy tym 16 kolejnych rzutów i pozwalając Wizards osiągnąć nawet 10-punktowe prowadzenie. Później goście powoli zaczęli odrabiać starty, a po celnym rzucie Serge Ibaki i trójce Kevina Duranta doprowadzili di remisu po 99. Ostatni głos w tym spotkaniu należał jednak do Beala i to zawodnicy Waszyngtonu mogli ostatecznie cieszyć się z wygranej.
Pierwszoroczniak, wybrany z 3 numerem w poprzednim Drafcie zakończył spotkanie z 22 punktami na koncie. Tyle samo dla Wizards zdobył Martell Webster, a double-double na poziomie 12 oczek i 12 zbiórek zaliczył Emeka Okafor.
Najwięcej punktów dla Thunder zdobył Durant 29, a 26 Ibaka, który dołożył 11 zbiórek. 17 punktów, ale z aż 17 rzutów rzucił Russell Westbrook. Słabo pod względem skuteczności spisał się również Kevin Martin, trafiając tylko 3 z 12 rzutów z gry, pudłując do tego wszystkie 6 prób zza łuku.
Cleveland Cavaliers – Chicago Bulls 92:118 (30:22, 20:31, 22:35, 20:30)
Carlos Boozer poprowadził Bulls do zwycięstwa na własnym parkiecie zdobywając 24 punkty i 11 zbiórek.
To było już trzecie kolejne zwycięstwo Chicago w tym roku i trzeci kolejny mecz, w którym Boozer przekroczył granicę 20 oczek.
11 punktów i 11 zbiórek zanotował Joakim Noah, a 19 punktów i 7 asyst zdobył Luol Deng i gospodarze pokonali już Cavaliers po raz 11 z rzędu, ostatni raz przegrywając z nimi w marcu 2010 roku, kiedy w barwach Cleveland grał jeszcze LeBron James.
Goście jeszcze w pierwszej kwarcie prezentowali się dobrze, wygrywając ją 8 punktami, ale to było wszystko na co było ich stać tego wieczoru. Później na parkiecie dominowali już tylko zawodnicy Chicago, kończąc spotkanie z 53,7 proc. skutecznością i trafiając aż 10 z 14 trójek.
Najwięcej punktów dla Cavs zdobył z ławki Dion Waiters – 18, a po 15 dołożyli C.J. Miles i Kyrie Irving.
Bulls mają bilans 11-1, kiedy Boozer i Noah notują w meczu double-double.
Dallas Mavericks – Utah Jazz 94:100 (26:19, 27:34, 27:21, 14:26)
Mavericks przegrali już po raz 8 w ostatnich 9 spotkania i nie pomógł im dzisiaj najlepszy występ po kontuzji Dirka Nowitzkiego. Niemiec już drugi mecz z rzędu wychodzi w pierwszej piątce i w pojedynku z Jazz, zdobył najwięcej w sezonie 20 punktów, na 50 proc. skuteczności, dokładając do tego 5 zbiórek.
Mavs nie mogli jednak znaleźć w tym spotkaniu odpowiedzi na świetnie dysponowanego Gordona Haywarda, który rzucił najwięcej w sezonie 27 oczek, czterokrotnie trafiając za trzy.
Double-double zaliczył Al Jefferson, rzucając 15 punktów i zbierając 11 piłek, a 14 punktów dołożył Paul Millsap.
Po raz kolejny w szeregach gospodarzy zawiódł O.J. Mayo, który zdobył 13 punktów, rzucając tylko 5 z 14 rzutów z gry, w tym 1 z 8 zza łuku, nie trafiając do tego żądnego z 5 rzutów w czwartej kwarcie.
Memphis Grizzlies – Sacramento Kings 113:81 (22:23, 29:22, 36:20, 26:16)
Grizzlies bez większych problemów uporali się na wyjeździe z miejscowymi Kings.
Aż sześciu graczy rzucił co najmniej 10 punktów, a najlepszy pod tym względem był rezerwowy Wayne Ellington, który zdobył najwięcej w sezonie 26 punktów, rzucając na fantastycznej skuteczności i myląc się tylko raz z gry na 11 oddanych rzutów. Ellington trafił przy tym 6-krotnie za trzy.
17 punktów dołożył Zach Randolph, 15 Mike Conley, 13 Marc Gasol, a po 10 Tony Allen i Marreese Speights.
Zwycięstwo Grizzlies ani na chwilę nie było zagrożone, w pewnym momencie osiągając przewagę 36 punktów.
17 oczek dla Kings zdobył John Salmons, 12 Jason Thompson, a 10 DeMarcus Cousins. 8 oczek i 12 zbiórek zanotował Thomas Robinson.
Orladno Magic – Portland Trail Blazers 119:125 OT (24:25, 33:23, 28:37, 23:23, 11:17)
Dogrywka była potrzebna, by rozstrzygnąć spotkanie pomiędzy Magic a Blazers.
Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził LaMarcu Aldridge, autor 27 punktów i 10 zbiórek. Ponadto oprócz Aldridge’a jeszcze czterech graczy Blazers zanotowało statystyki na poziomie double-duble.
16 punktów i 10 asyst zanotował Nicolas Batum, 20 punktów i 15 zbiórek dołożył J.J. Hickson, a 18 punktów i 10 asyst Damian Lillard. Oprócz tego Wesley Matthews rzucił 24 punkty, trafiając 7 z 11 rzutów z gry, w tym 4-krotnie za trzy punkty.
Do dogrywki na 8,9 sekund do końca meczu rzutem z dystansu doprowadził Jameer Nelson, który w całym meczu zdobył 21 punktów i rozdał 12 asyst. Szansę na zakończenie meczu w regulaminowym czasie gry miał jeszcze Lillard, ale jego rzut okazał się za mocny i czekało nas dodatkowe pięć minut gry.
Pierwsze minuty dogrywki były bardzo wyrównane, następnie jednak w ciągu półtorej minuty Blazers zanotowali run 10-0 i było po meczu.
Najwięcej punktów dla Magic rzucił J.J. Redick – 29, 24 dołożył Arron Afflalo, a 17 punktów i 13 zbiórek zanotował Nikola Vucevic.
Thunder przegrało mecz podobnie do meczu z San Antonio w tym sezonie. Szkoda, ale żyje się dalej, teraz muszą się odbić w meczu z Wilkami.