Debiutujący w roli szkoleniowca Milwaukee Bucks Jim Boylan, poprowadził swój zespół do wygranej nad pogrążonymi w kryzysie Phoenix Suns. Bucks wygrali 108-99, skutecznie zatrzymując w drugiej połowie grę ofensywną „Słońc”. Marcin Gortat ponownie rozegrał niezły mecz, notując 16 punktów i 14 zbiórek.
Suns przegrali 9 z ostatnich 10 meczów, są na przedostatnim miejscu w Konferencji Zachodniej, a perspektyw w obecnym składzie personalnym brak. Do wygranej ponownie nie wystarczyła niezła pierwsza kwarta, którą Suns wygrali 33-26, grając prostą koszykówkę opartą na pick&rollach. W takiej taktyce świetnie odnalazł się Marcin Gortat. Polak już w pierwszej kwarcie rzucił 10 punktów, a do przerwy 14, akurat w noc, kiedy jego kumpel od pick&rolli z poprzednich sezonów w Suns, przechodził do historii NBA. Niestety druga połowa, która jeszcze do niedawna była najsilniejszą stroną Suns, okazała się zupełnie nieudana, a przyczyniło się do tego w dużej mierze dwóch młodych, wyskakanych podkoszowych Bucks.
Larry Sanders miał 10 punktów, 8 zbiórek, 6 bloków i 3 przechwyty, a John Henson 12 punktów, 11 zbiórek i blok w zaledwie 17 minut. Obaj w drugiej połowie skutecznie odstraszyli zawodników Suns od gry blisko kosza, pozwalając Gortatowi i spółce na rzucenie zaledwie 10 oczek z pomalowanego po przerwie. Sanders w ostatnich czterech meczach zablokował aż 18 rzutów rywali, a po ostatnim z nich, w czwartej kwarcie wymownie wypatrywał (jak na zdjęciu) gdzie poleciała piłka. Razem z Hensonem imponowali zaangażowaniem i energią, które przełożyły się na pierwszą, po serii czterech porażek wygraną.
Henson w samej czwartej kwarcie miał 7 zbiórek, wyraźnie górując atletyzmem nad Jermaine O’Nealem, który rozpoczął ostatnią odsłonę na parkiecie. Marcin Gortat siedział w tym czasie na ławce i z niepokojem przyglądał się temu, jak rywale ogrywają pod koszem jego kolegów. Wydaje się, że Alvin Gentry za bardzo trzyma się utartych schematów i trzyma za długo rezerwowych na początku czwartej kwarty, co wykorzystują rywale i, co wielokrotnie się w tym sezonie zdarzało, odskakują w tym momencie na bezpieczną odległość. Na osiem minut przed końcem meczu po trafieniu Beno Udriha (10 pkt, 2 ast, 5-6 z gry) zrobiło się już 90-79 dla Bucks. Suns próbowali jeszcze odrabiać straty, ale brak skuteczności i głupie błędy, w tym strata Gortata na dwie minuty przed końcem nie pozwoliły zbliżyć się na mniej niż 7 oczek.
Dzień konia miał Brandon Jennings, który rozstrzelał Suns. W całym meczu uzbierał 29 punktów i 9 asyst oraz trafił 5 z 7 rzutów za trzy, w tym trzy z rzędu w połowie trzeciej kwarty, rozpoczynając run Bucks 13-0, który był prawdopodobnie przełomowym momentem meczu. Od tego czasu w zespole Suns panował totalny chaos po obu stronach parkietu, a uskrzydleni gospodarze dowieźli wygraną do końca, zatrzymując „Słońca” na zaledwie 33.3% z gry w drugiej połowie.
21 punktów z 15 rzutów zanotował Goran Dragic. Rozdał przy tym tylko 4 asysty w całym meczu, ale ani jednej w drugiej połowie, w której wysocy Suns tylko sporadycznie uczestniczyli w ofensywie zespołu. Duża w tym zasługa Hensona i Sandersa, ale też małej ilości dokładnych piłek kierowanych do Gortata i Markieffa Morrisa (9 pkt, 4 zb). W drugich 24 minutach czwórka: Gortat, O’Neal, Scola i Morris oddała łącznie 12 rzutów z pomalowanego, trafiając tylko trzy, z czego najskuteczniejszy Gortat nie miał żadnej próby w decydującej kwarcie.
Suns, którzy na wyjazdach notują bilans 2-15 mają przed sobą jeszcze trzy mecze z rzędu na wschodnim wybrzeżu, kolejno z Celtics (środa), Nets (piątek) i Bulls (sobota).
Czas zacząć od nowa. Nowy coach i przebudowa.
Beasley został wyłączony z gry przez trenera, bo jest tak słaby w Suns, że to aż dziwne. Ten zawodnik ma talent rzutowy, ale motorycznie na nogach i stopach jest strasznie wolny jak na swoją pozycję. Suns w tej chwili to przypadkowa zbieranina i trener, który popełnia błędy na ławce.
Tak szczerze powiem, że Sanders i Vasquez to chyba główni kandydaci do MIP