W sobotni wieczór o godz. 21.30 w hali Staples Center odbyło się spotkanie między Los Angeles Clippers i Orlando Magic. To spotkanie było oczekiwaniem wszystkich fanów Clipps na Granta Hilla, który przez kontuzję musiał pauzować przez połowę tego sezonu.
Głównym faworytem tego meczu oczywiście byli gospodarze, którzy w tym sezonie zaskakują naprawdę wszystkich, a przede wszystkim kibiców drugiej drużyny z LA, czyli Lakers. Problemem zawodników drużyny z Florydy była ich gra zarówno w ataku jak i w obronie oraz seria 11 porażek z rzędu, która dawała im bilans 12-23.
Spotkanie zaczęło się od prostych punktów Clippers z czystych pozycji i nieskutecznych rzutów Magic, a zaledwie po 2 minutach gry, gospodarze prowadzili już 10:2 i o musiał prosić już trener Magic, Jacque Vaughn.
Po kolejnym przechwycie przez Chrisa Paula i pięknym dunku Griffina przewaga gospodarzy wynosiła 11 punktów. Gra Clippers opierała się głównie na zagraniach do zawodników w polu 3 sekund, natomiast gracze z Orlando grali bardzo zróżnicowany basket. W tej kwarcie goście mieli dużo strat przez co łatwo tracili punkty. Ostatecznie pierwsze 12 minut spotkania skończyło się wynikiem 31:26 na korzyść Clipps.
Druga kwarta rozpoczęła się od „trójki” Josha McRobertsa, a na tablicy widniał wynik 33:31 dla gospodarzy, a po chwili był już remis. Przyczyną powrotu do gry Magic była dobra gra w obronie oraz zdecydowane poprawienie skuteczności.
Na 7 minut przed końcem niezwykle efektownym wsadem popisał się zazwyczaj niewyróżniający się w Magic, Ish Smith. Po stronie Clippers świetnie spisywał się Blake Griffin, który po 20 minutach spotkania na swoim koncie miał już zapisane 16 pkt. Połowa tego meczu zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 57:49.
Po stronie gości z Orlando najlepiej punktującym do tej pory był Nikola Vucevic (11 pkt, 8 zb), a wraz z nim bardzo dobrze prezentował się Arron Afflalo (7 pkt, 3 zb, 6 ast), natomiast w Clipps najepiej grał wspomniany wcześniej Griffin (16 pkt, 3 zb, 6 ast) oraz kandydujący do tytułu MVP, Chris Paul (8 pkt, 7 ast).
Początek trzeciej kwarty była to głównie wymiana punktów między obiema drużynami, a po 3 minutach przewaga Clippers zmalała do 3 punktów i spotkanie ponownie się wyrównało. W tym momencie bardzo dobrze prowadził swoją drużynę Afflalo, który trafił za 2 z akcją And One po czym był już remis.
Ta kwarta, po stronie gości zdecydowanie należała do tego gracza Magic, który na 2 minuty do końca tej części meczu zdobył razem 14 punktów. Przewaga cały czas się wahała, lecz nie przekroczyła granicy 10 punktów. Wielki mecz rozgrywał Griffin, który kończąc trzecią kwartę miał już na swoim koncie 30 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Te statystyki zbliżały go do pierwszego w tym sezonie triple-double. Po 12 minutach gry od wyjścia z szatni gospodarze wygrywali 83:75.
Czwarta kwarta zaczęła się od owacji na stojąco i gorącym powitaniu Granta Hilla, który zaliczał swój debiutancki mecz w barwach LAC. Pierwsze punkty zdobył po nie całych 2 minutach od wejścia na parkiet trafiając dwa rzuty wolne.
Po równej grze obu zespołów miałem nadzieję na bardzo ciekawą końcówkę i walkę do ostatnich sekund, jednak celny rzut za 3 Jamala Crawforda na 5 min przed końcową syreną trochę oddalił moje nadzieje. Po chwili ważnym trafieniem za 3 z akcją And One popisał się nie kto inny jak Afflalo, po czym przewaga gospodarzy zmalała do 2 punktów, a po kolejnej akcji na tablicach wyświetlał się remis.
W ostatniej minucie po niecelnych rzutach zawodników Magic, bardzo dobrze pod tablicami walczył Josh McRoberts, który nie trafił łatwego rzutu, ale dwa razy zebrał w ataku, co było bardzo potrzebne drużynie z Florydy. Na 42 sekundy do końca spotkania J.J. Redick trafił „trójkę”, która dała gościom trzypunktowe prowadzenie, natomiast w kolejnej akcji po stronie Clippers trafił Paul (102:101 dla Magic), a później Crawfordowi zagwizdano faul w ataku i piłka przeszła w posiadanie przyjezdnych.
Do końca zostało 12 sekund, a gospodarze popełnili bardzo poważny błąd w obronie, ponieważ nie faulowali, co doprowadziło do łatwych punktów Magic za 2. W ostatniej akcji do drużyny z Los Angeles wkradło się nieporozumienie i ostatecznie, desperackiego rzutu podjął się Jamal Crawford. Rezerwowy Clipps nie trafił tego rzutu, co dało wygraną drużynie z Orlando z wynikiem 104:101.
Ta wygrana oznacza przerwanie serii zarówno Clippers jak i Magic. Jeśli chodzi o drużynę z Los Angeles, to została przerwana ich seria 13 wygranych spotkań z rzędu grając u siebie, natomiast Magic przerwali serię 11 porażek z rzędu.
Do tej niespodzianki doprowadziła świetna gra czterech zawodników. Najlepszy okazał się być Afflalo (30 pkt, 7 zb, 7 ast) oraz świetnie grający Redick (21 pkt, 3 zb, 3 ast), Vucevic (18 pkt, 15 zb) oraz Nelson (11 pkt, 3 zb, 9 ast).
Mimo zdobycia 10 lub więcej punktów przez sześciu zawodników Clippers lepsi okazali się przyjezdni z Orlando. Nieprawdopodobną grę zaprezentował dzisiaj Griffin (30 pkt, 8 zb, 7 ast) oraz nietuzinkowy Paul (10 pkt, 16 ast, 4 prz).
Boxscore:
Afflalo 30, Redick 21, Vucevic 18, Nelson 11 – Griffin 30, Crawford 13, Paul 10, Jordan 10, Green 10, Barnes 10
Pomeczowe notatki:
- Przed meczem z pewnością każdy z oglądających to spotkanie pomyślał sobie, że Clipps ze względu na serię niepowodzeń Magic wygrają nawet 20 punktami, ale to jest najlepsza liga na świecie, w której wszystko może się zdarzyć. To spotkanie zdecydowanie nie zapowiadało się tak ciekawie, a mimo to dało nam wiele emocji i właśnie za to lubimy NBA.
Według mnie Magic powinni powalczyc o Gaya.Byliby wstanie zaoferowac duzo,nawet nie angazujac swoich pickow.Nawet zostawiajac Affalo,Vucevica i Redicka(choc mysle,ze za JJa i picka od Denver zrobiliby tego deala)