Minnesota Timberwolves przystąpili do spotkania ze Spurs bez Ricka Adelmana, który ponownie udał się do szpitala by towarzyszyć chorej żonie. O ile przez trzy kwarty gra była wyrównana, o tyle w czwartej kwarcie doświadczony szkoleniowiec bardzo by się im przydał.
29 wygrana gospodarzy została jednak okupiona kontuzją Manu Ginobiliego, który opuścił boisko w końcówce drugiej kwarty po tym jak naciągnął ścięgno w udzie. Na szczęście Argentyńczyk udał się do szatni o własnych siłach.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Minnesota Timberwolves | 16-18 | 21 | 29 | 21 | 17 | 88 |
San Antonio Spurs | 29-11 | 24 | 31 | 23 | 28 | 106 |
Przebieg spotkania
Mimo urazu Ginobiliego i dwóch przewinień technicznych, które zaowocowały usunięciem do szatni trener Popovich mógł być zadowolony z postawy swoich podopiecznych. Szkoleniowiec Spurs nie mógł się pogodzić z odgwizdanym przewinieniem na Splitterze, ale intensywna obrona własnego zdania zaowocowała zrywem jego zespołu 11-0 i ostatecznie to przypieczętowało wygraną.
Prowadzenie przez Tony’ego Parkera gospodarze kontrolowali przebieg spotkania od pierwszego gwizdka grając niezwykle efektywny basket. Francuz był najlepszym strzelcem Spurs z 20 punktami na koncie, a by je zdobyć potrzebował zaledwie 15 rzutów z gry.
SAS praktycznie jedyne problemy mieli na samym początku, gdy ich niecelne rzuty i dwie straty sprawiły, że tablica wskazywała 16-7 dla T’wolves. Czas i przegrupowanie zaowocowało zrywem 13-1 i goście więcej już w meczu nie prowadzili. Co prawda dwukrotnie jeszcze zbliżali się na zaledwie jedno oczko, ale jako kibic Spurs nie miałem wówczas najmniejszych obaw o końcowy wynik.
Graczom z San Antonio nie przeszkodziło nawet to, że zaledwie 11 razy stawali na linii rzutów wolnych (przy 23 T’wolves co tak rozsierdziło Popa). Nic dziwnego, jeśli rzucali ze skutecznością 56.3% i zdominowali strefę podkoszową, w której zdobyli ponad połowę swoich punktów.
Jakby tego było mało, goście mieli duże problemy z obroną przy szybkim ataku Spurs i pozwolili gospodarzom na aż 32 punkty w ten sposób.
Poza wspomnianym Parkerem na słowa uznania zasłużyli jeszcze Tim Duncan – 12 punktów, 9 zbiórek, 7 bloków (!), 5 asyst i 3 przechwyty – to się nazywa produktywność, a także Gary Neal – 15 punktów (z czego 8 na początku czwartej kwarty), 6/9 z gry, 3/3 z dystansu.
Gdyby nie uraz, to z pewnością o miano MVP spotkania powalczyłby Ginobili, który w 12 minut na boisku zgromadził 12 punktów i 5 asyst. Kibice San Antonio muszą teraz trzymać kciuki by jego uraz nie okazał się poważny.
Mnie osobiście ta kontuzja boli tym bardziej, że Argentyńczyk odzyskał już większość ze swojej wybuchowości, a teraz może się okazać że jego forma fizyczna powróci do początku sezonu.
Dobra gra całego zespołou zaowocowała kolejny raz ograniczeniem czasu gry trzonu zespołu. Nikt w barwach SAS nie występował dłużej niż przez 30 minut.
Wśród gości na wyróżnienie zasłużyli rezerwowy J.J. Barea (15 punktów, 6 asyst) i Andrij Kirilenko (9 punktów, 11 zbiórek). Timberwolves mieli jednak przez cały mecz problemy ze skutecznością (np. 0/7 Shveda, 0/6 Rubio, 3/9 Williamsa) i widać było jak bardzo w takim meczu przydałby się Kevin Love. Swoją drogą to ciekawe, kto odpowiadał za jego tak szybki powrót na boisko…
Pozostałe notatki:
- Spurs wygrali już 12 z rzędu spotkanie na swoim parkiecie.
- Mają też w tym sezonie najlepszy bilans spotkań domowych (16 wygranych przy 2 porażkach – 88.9%)
- SAS są rekordzistą ligi pod względem wystawiania różnych podstawowych piątek w tym sezonie – 12. Jednym, aktywnym graczem (poza Josephem i Andersonem), Popovicha, który się jeszcze tego nie doczekał jest… Manu Ginobili.
- Timberwolves przegrali w San Antonio w ostatnich 16 meczach.
- 7 bloków to nowy rekord sezonu Tima Duncana.
- Popovich był w bardzo dobrym humorze po spotkaniu. Zapytany przez dziennikarzy o opinię nt. gry Patty’ego Millsa (2/8 z gry) powstrzymując się przed śmiechem powiedział „He was on fire”.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Timberwolves: Cunningham 11, Kirilenko 9, Pekovic 14, Shved 2, Rindour 13, a także Amundson 2, Williams 8, Hayward 0, Stiemsma 10, Barea 15, Rubio 4
Spurs: Duncan 12, Splitter 10, Leonard 9, Parker 20, Green 0, a także Jackson 9, Blair 9, Diaw 3, Mills 5, Neal 15, de Colo 2, Ginobili 12
Nie wiem, może mi sie wydaje, ale Adelman chyba powinien pogrzebać trochę w rotacji. To już któryś mecz, który oglądam i który Minnesota przegrywa na przełomie 3/4q. Nie ma wtedy na boisku Ridnoura, Peka, zauważyłem że na początku, 4q schodzi też Kirilenko i gra w zasadzie spada w całości na duet Williams-Barea (bo Rubio rzutem nie grozi). Zapewne w normalnych okolicznościach byłby na boisku Love, ale jego teraz nie ma i jest dziura, a bazowanie na tym, że JJ udźwignie grę to samobójstwo.
Zgadzam się, z tym że w zasadzie ma minimalne pole manewru. Bez Love’a, Roy’a i Budingera w zasadzie nie ma gracza, który mógłby w miarę regularnie grozić rzutem z półdystansu/dystansu. Plan na T’wolves jest więc prosty. Zamknąć pomalowane i grać swoje w ofensywie.
Panowie, ale Adelmana nie ma od 2 meczów z drużyną i nie będzie go jeszcze w następnym. Problemy osobiste trenera i choroba żony widać mają odbicie na formie drużyny.
Na wstępie jest o tym informacja.
czytałem tylko chyba Kosmo nie;-)
No wiesz co, żeby Kosmos nie czytał dokładnie moich wpisów?! :)
czytałem, czytałem:P
Myślę jednak, że Wilki grają rotacją ustaloną przez Adelmana i Porter niczego nie zmieniał.