Carlos Boozer rzucił 20 punktów i zebrał 13 piłek, Luol Deng dodał 18 oczek, a defensywa Bulls zatrzymała gości z Atlanty na tylko 20 punktach w pierwszej połowie i 58 w całym meczu. To najgorszy drużynowy punktowy wynik w tym sezonie.
Hawks zagrali bardzo słabo pod względem rzutowym, choć pierwsza kwarta nie zwiastowała, że w kolejnej będą mieć tak duże problemy ze zdobywaniem punktów i pierwsze 24 minuty gry zakończą z tylko 20 punktami na koncie.
Po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał wynik 26-15 i wydawać by się mogło, że goście nawiążą jeszcze walkę o zwycięstwo. To jednak nie był ten wieczór. Zawodnicy Hawks na przełomie pierwszej i drugiej ćwiartki spudłowali 17 kolejnych rzutów z gry, podczas gdy Chicago zdobyło 14 punktów z rzędu i wyszło na 21-punktowe prowadzenie.
Strzelecką niemoc w połowie drugiej kwarty przerwał Al Horfod, ale były to jedyne punkty obok wykorzystanego jednego z dwóch rzutów wolnych i jump shota Josha Smitha w tej części meczu. W drugiej ćwiartce Atlanta trafiła tylko 2 z 21 rzutów z gry, a w całej pierwszej połowie rzucała z tylko 20,5 proc. skutecznością – 8/39 z gry.
Nawet przerwa w grze nie pomogła nic drużynie gości, bowiem świetnie dysponowani tego dnia zawodnicy Bulls stale powiększali przewagę, a ta pod koniec meczu wyniosła nawet 44 punkty. Zawodnicy Hawks byli o krok o zapisania się w niechlubnej historii klubu zaliczenia najmniejszej ilości punktów w historii, a uratował ich przed tym rzutem spod kosza Jeff Teague na 7,9 sekundy do końca spotkania. Był to dopiero drugi celny rzut rozgrywającego gości w tym meczu.
Atlanta całe spotkanie zakończyła z 29,3 proc. skutecznością przy 41,,8 proc. Chicago i tylko rezerwowy Mike Scott zakończył mecz z dwucyfrowym wynikiem punktowym.
W szeregach Bulls najlepszymi zawodnikami byli Carlos Boozer, autor 20 punktów i 13 zbiórek, dla którego było to już 19 double-double w sezonie. 18 punktów dołożył Luol Deng, a 16 zbiórek Joakima Noah wydatnie przyczyniło się do wygrania walki gospodarzy na tablicach 59-39.
Warto również dodać, że każdy z zawodników gospodarzy zanotował pozytywną statystykę +/- kiedy przebywał na parkiecie, podczas gdy wszyscy gracze gości byli na minusie w tym meczu.
Chicago w tym spotkaniu ustanowiło nowy rekord pod względem straconych punktów w meczu. Poprzedni najmniejszy wynik to 59, które zdobyli zawodnicy Orlando Magic z 19 marca poprzedniego roku. 20 punktów, które rzucili Hawks w pierwszej połowie, to także najmniejsza ilość punktów, jakie Bulls stracili w jednej połowie. Poprzedni rekord drużyny z Wietrznego Miasta to 22, które stracili w spotkaniu z Knicks w 1999 roku. Zawodnicy Nowego Jorku, podobnie jak dziś gracze Atlanty, również wtedy rzucili tylko 5 punktów w drugiej kwarcie.
Dla Hawks jest to już 5 porażka z rzędu na wyjeździe i 6 w ostatnich 7 meczach. Po tym meczu spadli już na 6 miejsce w Konferencji Wschodniej, a jeszcze nie tak dawno byli trzecią siłą Wschodu.
Atlanta Hawks – Chicago Bulls 58:97 (15:26, 5:22, 17:23, 21:26)
Liderzy zespołów:
Punkty: Scott 10 – Boozer 20
Zbiórki: Horford 11 – Noah 16
Asysty: Teague 5 – Boozer, Hinrich, Robinson 3
Przechwyty: Horford 2 – Deng, Hamilton 2
Bloki: Smith 2 – Gibson 5
tylko czy byki tak dobrze broniły czy gracze jastrzębi pudłowali z czystych?
Domyślam się ze w drugiej połowie raczej to 2 (skoro tak wysoko się wygrywa to po co się nadwyrężać) ale jak to wyglądało w pierwszej połowie?
Odesłanie SweetLou (przy tej formie) na ławe kosztem Harrisa jest według mnie najgłupszą decyzją miesiąca. Zabili po prostu jego gre…