Serwis CBS Sports podał niedawno, że Boston Celtics są zainteresowani sprowadzeniem do siebie byłego numeru 1 draftu – Grega Odena. Wczoraj pikanterii całej sprawie nadało potwierdzenie tej informacji przez Danny’ego Ainge’a, który przyznał że C’s cały czas mu się przyglądają.
Tak, monitorujemy sytuację Grega jak wszystkie zespoły w NBA, ale nie próbowaliśmy go zatrudnić. Trzymamy jednak rękę na pulsie i rozmawiamy z jego współpracownikami, żeby wiedzieć jak wygląda sprawa jego powrotu. – Danny Ainge
24-letni Oden został wybrany do NBA w 2007 roku będąc jednym z najbardziej ekscytujących graczy ostatnich lat. O tym, jaki miał potencjał najlepiej świadczy fakt, że został wybrany m.in. przed Kevinem Durantem (teraz kibice PTB pewnie plują sobie w brodę).
Niestety przez ostatnie 4 lata w sumie udało mu się jedynie rozegrać 82 spotkania częściej przesiadując w gabinetach lekarskich niż na parkiecie. Chroniczne kłopoty z kolanami (3 poważne operacje) sprawiły, że w tym sezonie Greg postanowił zawiesić buty na kołku i spróbować odzyskać pełnię sprawności nim jeszcze raz zaatakuje ligę.
Wcześniejsze raporty mówiły o tym, że Oden zamierza być gotowy dopiero na rozgrywki 2013/2014. Widać jednak, że już w tej chwili zaczyna się tworzyć wokół niego spore zamieszanie. Z jednej strony jest to zrozumiałe, bo po prostu nie ma zbyt wielu tak uzdolnionych graczy na rynku. Z drugiej, trzeba pamiętać że ostatni mecz w NBA rozegrał w grudniu 2009 roku.
W dalszej części radiowego wywiadu dla WEEI Ainge dodał, że center w czasie swoich krótkich serii spotkań pokazywał niesamowite umiejętności jednocześnie tonując trochę zapędy tłumacząc, że Oden raczej nie będzie w stanie pomóc nikomu w bieżącym sezonie, a jego ewentualne sprowadzenie będzie mogło zaprocentować dopiero w przyszłości.
Wśród innych drużyn zainteresowanych usługami 24-latka wymienia się m. in. Miami Heat i Dallas Mavericks.
Średnie Odena z gry w NBA to 9.4 ppg, 7.3 rpg i 1.4 bpg w 22.1 minuty gry na mecz.
Czy aby Danny nie próbuje przechytrzyć innych GMów ściągając Grega za relatywnie niewielkie pieniądze jednocześnie nie kładąc mu na barki zbyt dużej presji?
NIE