Autor: Krzysiek Czyż (Wiedza Sportowa.blog.pl)
Hmm, pozytywów na temat Phoenix Suns jest naprawdę mało. Gdyby nie nasz jedynak w NBA, który (niestety?) przyodziewa pomarańczową koszulkę to pewnie nikt a przynajmniej większość nie interesowałaby się poczynaniami Słońc. Dobili już dna konferencji Zachodniej i wygląda, że rzucają za burtę kotwicę, co nie wygląda obiecująco.
Działacze drużyny z Arizony nie wytrzymali kolejnej porażki, tym razem z Bucks i wręczyli Gentry’emu wypowiedzenie. Są wkurzeni. Pewnie teraz GM Phoenix, siedzi tak jak Dennis Rodman swojego czasu, na pustym parkingu lotniska w Detroit w kradzionej furgonetce, na kolanach trzyma pistolet a ze spoconej ręki, wyślizgują mu się właśnie dwa naboje, które od początku sezonu ma zawsze przy sobie. Myśli, że jeden strzał rozwiązałby jego problemy i już więcej nie musiałby patrzeć na zaćpaną twarz Beasley’a, albo słuchać kolejnych głupich żartów Shaq’a na temat pozycji Suns. To by było za łatwe, więc Suns podejmują kolejną próbę ratowania zespołu. Tak, poszli po najmniejszej linii oporu, ale to było jedyne słuszne rozwiązanie. Phoenix gra tragicznie, oglądanie ich na razie jest karą i to ciężką. Liderami mieli być Marcin Gortat i Michael Beasley. O ile nasz rodak nie dość, że nie był ani pierwszą ani nawet drugą opcja w ataku w systemie trenera Alvina Gentry’ego, a na dodatek zabrali mu jego największy atut czyli rolowanie się po zasłonie, to drugi numer draftu powinien pokazać coś więcej(cokolwiek !!).
Połączenie nie do końca normalnego M. Beasley’a (Mike, spoko, „Robak” też nie jest normalny a ciągle ma kasę na wszystkie tabletki! ) z zakochanym w sobie i swoim rzucie Dragiciu, było gwoździem do trumny bądź jak kto woli biletem wstępu na samo dno tabeli dla Phoenix. Nie wiem co by się działo z Suns, gdyby nie ostatnie niezłe występy Shannona Browna.
Słońca mają ogromne braki w defensywie, Louis Scola o obronie nawet nie myśli, a Beasley w tym czasie jest prawdopodobnie myślami gdzieś między Marsem, a Jowiszem. I z tyłu, sam jak palec, stoi nasz rodak, pokrzykując raz po raz na swoich partnerów i próbując naprawiać ich braki defensywne. Czasem złapie kogoś na bloku( tak jak to robił na początku sezonu) a czasem trafi do Top10 i to od razu na sam szczyt!
Jeszcze rok temu wydawało nam się, że Gortat trafił wspaniale. Mając przy boku Steve’a, był drugą opcja ofensywną, pokazywał swój talent w ataku a do tego robił swoje w defensywie. Był szczęśliwy, wydawało się, że ten sezon będzie przełomowy. Marcin zacznie coraz bardziej przejmować drużynę i albo stanie się jej liderem, albo dojdzie do jakiegoś wielkiego trade’u z udziałem Polaka. Charles Barkley wymieniał nawet naszego rodaka w kontekście występu w All-Star, bądź nagrody za największy postęp. Na razie do tych wyróżnień daleka droga. Owszem sezon 2012/2013 jest przełomowy, ale niestety w drugą stronę. Pokazuje jak bardzo Gortat jest uzależniony od Dragicia co nie przynosi oczekiwanych efektów. Jedyny postęp widać na desce, gdzie Polish Hammer poprawił się prawie dwukrotnie w porównaniu z początkiem sezonu.
Michael Beasley… ehh powstały już setki tekstów o tym jaki jest sfrustrowany(a może to nie jest frustracja?), bez formy i jak bardzo jest i był przepłacony. Gentry szukając sposobu, aby wpłynąć na niego posadził go na ławce rezerwowych, parę razy nie przywołując do zmiany ani na minutę. Okay, może coś zrozumiał, ale czy jeśli ktoś ma być liderem zespołu to powinien siadać na ławce w najważniejszych momentach?(Tutaj przybić piątkę należy Howardowi i Adamowi Łapecie! )Beasley to po prostu błąd całej NBA, zawodnik, który nie przystosuje się do zasad tu panujących czyli ciężkiej pracy, odpuszczeniu sobie wszelkich używek i dopiero potem rozdawaniu autografów, i pozowaniu do zdjęć. Problemem robi się to, że Beasley ma spory kontrakt a jak wiadomo chętnych na jego zatrudnienie nie ma i raczej marne szanse na jego wymianę (Chyba, że uwierzy w niego MJ i wymienia za Kidd-Gilchrista! „żartowałem”).
Ekipa Słońc nie wygląda na papierze najgorzej. Gortat, Dragic, Scola, ciekawy Dudley, to są nazwiska, które powinny ciągnąć ten zespół w górę i być zdecydowanie wyżej. Gentry został już zwolniony i na dniach zostanie ogłoszony nowy trener. Jeśli to nie będzie Phil Jackson(a na pewno nie będzie) to lepiej żeby znał kilka sztuczek od Mistrza Zen. Drużyna jest w rozsypce i leci coraz bardziej w dół. Obrazu nie zamażą wygrane z Grizzlies i Jazz przed serią porażek. Ich bilans to 13-28, a następne mecze rozgrywają kolejno z Kings(a może SuperSonics ?), Clippers, Spurs i Mavericks. Jeśli trafią na słabą formę DeMarcusa Cousinsa to jest nadzieja na odniesienie jednego zwycięstwa w przyszłym tygodniu . Zawsze coś.
Suns nie są jeszcze pośmiewiskiem klasy Wizards i Bobcats, ale zanosi się na to, że wkrótce do tego dojdzie. Gortat ostatnio powiedział, że nie chce opuszczać Phoenix w tak trudnym dla nich momencie. Z jednej strony należy pogratulować bohaterskiej postawy, bo kapitan z pokładu schodzi ostatni (mimo, że oficjalnie nim nie jest), ale gdy otrzyma na biurko ofertę od Celtics, Bulls, albo jakiejś innej drużyny w której dostanie sporo minut i MĄDREGO rozgrywającego to czy nie warto skorzystać? Wiadomo, że wpływu, na dalsze losy Polaka, nie mamy żadnego, ale bardzo do twarzy Marcinowi w zielonym. Jest też jeden pozytyw dla wiernych fanów Słońc. Z NBA nie da się spaść, więc jeśli nawet skończą sezon na samym końcu Zachodu to ich skautów czeka bardzo pracowite lato, aby nie wybrać w drafcie talentu pokroju pana ze zdjęcia, bo dwóch takich w Suns nie zdzierży żaden trener na świecie.