Za nami kolejna bardzo ciekawa noc na parkietach NBA. Poniżej w telegraficznym skrócie przybliżam przebieg spotkań, które nie zostaną/zostały szczegółowo opisane na naszych łamach.
Sacramento Kings @ Charlotte Bobcats
Wynik: 97-93 (25-20; 26-26; 27-30; 19-17)
Pierwszy mecz wczorajszego wieczoru mimo tego, że był pojedynkiem jednych z najsłabszych drużyn z ligi mógł dostarczyć sporo emocji.
O tym, że obu zespołom mocno zależało na zwycięstwie dobrze świadczy fakt, że już po pierwszej kwarcie Thomas Robinson musiał mieć założone szwy po tym jak przy wejściu pod kosz Sessionsa nadział się na jego łokieć. Jakby tego było mało dla debiutanta, w wyniku tego starcia stracił ząb. Auć.
Kings byli wczoraj górą dlatego, że większość ich ofensywy koncentrowała się w pomalowanym. Obecni Bobcats mają tak słabiutki bilans ponieważ wszyscy ich najlepsi gracze koncentrują się na rzutach z wyskoku co dużo częściej kończy się na na statystyce w stylu 6/17 (Walker), 4/10 (Gordon) niż na skuteczności powyżej 50% i wygranej swojego zespołu.
Mimo tego, zawody były wyrównane aż do samego końca. Na 3,5 minuty do końca po wejściu Hendersona Bobcats nawet prowadzili (90-88). Kings byli jednak w stanie się przegrupować i pozostałe 200 sekund wygrali 9-3 by odnieść swoje 16 zwycięstwo w sezonie.
Najlepsi na boisku: DeMarcus Cousins (17 punktów, 10 zbiórek), Isaiah Thomas (15 punktów, 5 zbiórek, 7 asyst), Ramon Sessions (16 punktów, 5 zbiórek), Kemba Walker (14 punktów, 10 asyst)
Memphis Grizzlies @ Chicago Bulls
Wynik: 85-82 po dogrywce (18-22; 26-12; 16-13; 16-29; 9-6)
Prawdziwy pokaz defensywy mogli zobaczyć kibice w United Center. Pomimo 53 minut gry w sumie Grizzlies i Bulls zdobyli ledwie 167 punktów.
Po tym jak gospodarze uzyskali czteropunktowe prowadzenie w pierwszej kwarcie, w drugiej ich gra zupełnie się rozsypała. W ciągu 12 minut zdobyli zaledwie 12 punktów, a goście odskoczyli przed przerwą na 10 oczek.
Po zmianie stron to wciąż Grizzlies prowadzenie przez kwartet Gasol – Gay – Randolph – Conley dyktowali warunki i wydawało się, że Bulls kolejny raz przegrają na swoim parkiecie.
Świetnie w czwartej kwarcie grał jednak Jimmy Butler (12 z 18 punktów), który zastąpił kontuzjowanego Luola Denga w podstawowym składzie i na dwie minuty do końca mieliśmy remis. Po chwili klasyczną akcję w stylu „nie, nie, nie, taaaak!” zaliczył Nate Robinson, który trafił trójkę o tablicę i to goście byli pod ścianą. Twardy charakter pokazał Gasol, który najpierw dwukrotnie trafił z linii, a po chwili dorzucił dwa punkty po trudnym haku z półobrotu.
Na 30 sekund do końca na linię trafił faulowany Belinelli. Znany z dobrego rzutu Włoch trafił jednak tylko pierwszy rzut, a po pudłach Randolpha i Robinsona czekała nas dogrywka.
W niej dużo lepszy start zaliczyli goście, którzy po punktach podkoszowych prowadzili już sześcioma punktami. Po chwili po trafieniach Belinelliego i Butlera było już tylko 83-80. Końcówka dogrywki była jednak zaskakującym popisem nieporadności Byków. Mieliśmy nadepnięcie linii przez Marco, zostawienie zupełnie niepilnowanego Baylessa i rzut rozpaczy przez ręce Robinsona przy… 5 sekundach na zegarze.
Gracze z Memphis musieli to wykorzystać i dlatego to oni mogli się cieszyć z 26 wygranej w sezonie.
Najlepsi na boisku: Marc Gasol (19 punktów, 9 zbiórek), Zach Randolph (13 punktów, 19 zbiórek), Jimmy Butler (18 punktów, 8 zbiórek), Carlos Boozer (17 punktów, 14 zbiórek)
Cleveland Cavaliers @ Utah Jazz
Wynik: 98-109 (23-26; 25-27; 20-31; 30-25)
CJowi Milesowi nie udał się powrót do Utah. 25-letni skrzydłowy grał dla Jazz przez poprzednie 7 sezonów, ale nie mógł wstrzelić się w dobrze znaną obręcz (4/11 z gry, 1/6 z dystansu).
Wyrównany pojedynek w EnergySolutions Arena rozstrzygnęła przewaga gospodarzy pod koszem. Trójka Jefferson – Favors – Kanter zdobyła w sumie 47 punktów i zebrała 24 piłki by pomóc zdominować zespołową statystykę punktów w pomalowanym (+10) i zbiórek (+6).
Pomimo dobrej gry Zellera i Thompsona brak Varejao był aż nad wyraz widoczny. Bez punktów Milesa i przy średniej dyspozycji Irvinga nawet bardzo dobry mecz Waitersa (23 punkty) nie wystarczył by pokonać Jazz.
Najlepsi na boisku: Kyrie Irving (18 punktów, 9 asyst), Tyler Zeller (13 punktów, 14 zbiórek), Derrick Favors (19 punktów, 8 zbiórek), Al Jefferson (14 punktów, 11 zbiórek)
Milwaukee Bucks @ Portland Trail Blazers
Wynik: 110-104 (30-19; 32-26; 22-31; 26-28)
Ci którzy liczyli na fajerwerki w pojedynku Lillarda z Jenningsem mogli się wczoraj czuć usatysfakcjonowani. Błyskotliwi rozgrywający byli najlepszymi strzelcami swoich ekip, ale to gracz Bucks mógł się cieszyć po ostatnim gwizdku.
Goście z Milwaukee prowadzili już nawet 22 punktami po kolejnym trafieniu świetnie grającego Ilyasovy, ale Trail Blazers tak łatwo się nie poddają. Rzut Lillarda równo z syreną sprawił, że na tablicy było już tylko 84-76.
Czwarta kwarta pomimo kolejnych szarż miejscowych zakończyła się po myśli Jenningsa (13 punktów w tej odsłonie). Bucks wygrali już 5 z ostatnich 7 spotkań. Taki właśnie bilans ma nowy trener Milwaukee – Jim Boylan.
Najlepsi na boisku: Ersan Ilyasova (27 punktów, 14 zbiórek), Brandon Jennings (30 punktów, 8 asyst), Damian Lillard (26 punktów, 10 asyst), LaMarcus Aldridge (20 punktów, 14 zbiórek)
tak jak wczoraj końcówkę meczu Byków genialnie się oglądało. 2 bardzo emocjonujące 4 kwarty + dogrywki w 2 dni :-)