MLK Day czyli Dzień Martina Luthera Kinga z NBA rozpoczął się od zaciętego w defensywie i emocjonującego pojedynku w Memphis. Pacers próbowali uciec swoim rywalom – Grizzlies – na przestrzeni drugiej odsłony (17-12), ale większa liczba strat gości (20-15) pozwoliła gospodarzom na zniwelowanie strat w drugiej częsci meczu.
W obu ekipach trzej gracze pierwszej piątki zdobyli się na dwucyfrowe zdobycze punktowe; po stronie Pacers znów imponował Paul George, będący bardzo blisko triple-double (12pkt-10zb-9as). Wśród Niedźwiedzi furorę robił Wayne Ellington, a zadaniowiec Lionella Hollinsa trafił 7 z 9 rzutów (3x3pkt i 17pkt).
O wyniku zadecydowały dwie ostatnie akcje meczu. Najpierw po penetracji na 1,4 sek przed końcem meczu, faulowany przez Mike’a Conley’a (13pkt) został George Hill (13pkt). Kiedy rozgrywający gości wykorzystał tylko drugi rzut wolny, szansę na wygranie spotkania miał Rudy Gay (14pkt i 8zb). Niestety jego próba rzutu była spóźniona i mimo faktu wylądowania piłki w koszu Pacers, powtórki wykazały, że czas gry minął kiedy skrzydłowy miał jeszcze piłkę w rękach.
Wynik: Grizzlies (26-16) – Pacers (26-14) 81:82
Skuteczny i szalenie ofensywy basket pokazali podpieczni Monty’ego Williamsa Królom. Hornets w ostatnich 10. spotkaniach to czołowa ekipa NBA (tylko Nets mają lepszy bilans 8-2; a podobny czyli 7-3 mają Spurs, Clippers czy Nuggets na Zachodzie) i potwierdzili to w pierwszych dwóch odsłonach, wyraźnie uciekając rywalom.
64-39 prowadziły do przerwy Szerszenie, głównie za sprawą odpowiedniego wyregulowania celownika przez Ryana Andersona (rzucił 17 z 27 pkt w II kw! i 7×3 pkt w meczu). Niestety tę przewagę miejscowi okupili skręceniem stawu skokowego Anthony’ego Davisa (11pkt i 6zb). Obok Andersona double-double popisali się Greivis Vasquez (19pkt i 11as) oraz Al Faruq Aminu (14pkt i 11zb). Gościom nie pomógł DeMarcus Cousins (29pkt i 13zb) a mimo jego dobrej postawy to Hornets zdominowali grę na tablicach (49-36).
Podpieczni Keitha Smarta, próbowali wrócić do gry podczas trzeciej odsłony, uzyskując run 17-0, ale serial ich przerwał na starcie finałowej kwarty Greivis Vasquez (który 2 dni wcześniej rozdał 15 asyst przeciwko Warriors).
Wynik: Hornets (14-27) – Kings (16-26) 105:114
Wilki miały wygraną w kieszeni i tylko słodką tajemnicą Ricka Adelmana pozostanie fakt dlaczego nie dał pograć w końcówce JJ Barei? Bez trzech swoich asów atutowych – Love’a , Pekovića i Shveda – goście zdominowali pierwszą kwartę, 31-18. Jedno z lepszych spotkań w sezonie rozgrywał Derrick Williams (17pkt i 6zb). Wilki jeszcze o punkt powiększyły przewagę w drugiej odsłonie i wydawało się, że Jastrzębie poniosą 8. porażkę, w ostatnich 10. spotkaniach.
Druga połowa należała już do podopiecznych Larry’ego Drew a swój najlepszy punktowy występ w sezonie zaliczał Al Horford (28pkt i 10zb). Środkowy Hawks wykorzystwał absencję duetu Peković – Love i pozwolił swojej drużynie na 50 oczek w strefie pomalowanej (34 gości).
O ile JJ Barea (14pkt) i Dante Cunningham (13pkt) udanie wspierali Wolves z ławki, o tyle dyspozycja zadaniowców Hawks przynosiła jeszcze większe korzyści miejscowym w II połowie. 55 oczek – głównie za sprawą strzelców dystansowych – Kyle’a Korvera (14; 11 w 3kw) i Jannero Pargo (16) a także 7 wrzuconych przez nich trójek dały nadzieję na końcówą wygraną Hawks. Pargo oddał trzypunktowy rzut na 5 minut przed końcem 4kw. po której Jastrzębie na dobre przejęły prowadzenie i dobra dyspozycja (4/5 za 3pkt) 33-letniego weterana doprowadziła zespół do przełamania przeciwnika (34-19 podczas 4kw.). Łącznie zawodnik, zaliczył 14 punktów w finałowej odsłonie i 4 celne trójki rozbijając obronę Wilków.
Wynik: Hawks (23-18) – Wolves (17-21) 104:96