Dzisiejszej nocy, pierwszy z dwóch meczów przeciwko sobie zagrali Los Angeles Clippers i Portland Trail Blazers, a to spotkanie odbywało się w Rose Garden. W ostatnim spotkaniu tych drużyn górą byli Clipps, którzy wygrali w tej samej hali 103:90.
Ostatnio drużyna z Los Angeles przechodzi bardzo trudny okres, ponieważ zmuszona jest do gry bez swojego głównego rozgrywającego – Chrisa Paula. Przez brak tego zawodnika Clippers przegrali już 3 ostatnie spotkania, m. in. wielka niespodzianka z Pheonix Suns.
Pierwsza kwarta rozpoczęła się od niecelnych rzutów obu drużyn, lecz po 4 minutach spotkania lepsi byli Clippers, bowiem wygrywali wtedy 10:5. Na 3:28 min przed zakończeniem tej kwarty Blazers wyszli na jednopunktowe prowadzenie, przez co Scott Brooks był zmuszony prosić o czas. Od tej pory mecz był naprawdę wyrównany. Po 12 minutach spotkania Trail Blazers prowadzili 25:22.
Drugie 12 minut meczu przyjezdni z Los Angeles rozpoczęli niską skutecznością i niepotrzebnymi stratami. Po niecałych 3 minutach spotkania, biorący udział w ASG LaMarcus Aldrige trafił w akcji And One po czym było już 36:25 dla gospodarzy i ponownie o czas musiał prosić trener Clippers. Lecz po timeoucie goście zdobywali kolejne punkty, a Clipps nadl nie mogli trafić. I drużyna z Portand wygrywała już 14 punktami.
W ostatnich 3 minutach przed wyjściem zawodników do swoich szatni pięknym ankle breaker’em popisał się Jamal Crawford, który po tym zagraniu na swoim koncie miał tylko 3 pkt. A po szybkim ataku Clipps w 10 minucie tej kwarty, niezwykłym wsadem popisał się Griffin, który tym samym pobudził kibiców w Rose Garden. Ostatecznie po pierwszej połowie goście schodzili z parkietu wygrywając 51:45.
Po 24 minutach spotkania najlepiej punktującymi w swoich zespołach byli: Blake Griffin, który zdobył 13 pkt, 4 zb, 5 ast i 2 prz oraz LaMarcus Aldrige, który na swoim koncie miał 9 pkt, 4 zb i 1 ast.
W trzeciej kwarcie gracze Clipps nadal męczyli się z drużyną gospodarzy. Gracze Blazers w tej kwarcie bardzo dobrze punktowali zza linii 7,24 m, a ze skutecznością zespołu z Los Angeles nadal nie było za dobrze, nie wspominając o ich grze w obronie. Ciężko było patrzeć na słabą grę Erica Bledsoe, który zastępował wspomnianego na początku, kontuzjowanego Chrisa Paula.
Na 4 minuty przed końcem, gospodarze wygrywali już 73:63. Clippers mieli wtedy poważny problem. Samotnie punktujący Griffin nie był w stanie wygrać tego spotkania. On jako jedyny z zawodników Clipps przekroczył 10 pkt, co w przeciwnej drużynie było odwrotnością. bo w Trail Blazers było aż 5 takich graczy.
Zespół z Los Angeles był naprawdę w ciężkiej sytuacji, ponieważ z taką grą groziła mu 4 porażka z rzędu. Lecz pod koniec trzeciej kwarty Clipps chyba lekko się przebudzili, po czym przewaga zmalała już tylko do 6 punktów. Po 36 minutach tego spotkania Portland Trail Blazers prowadzili 82:76, a Clippers ciągle mieli szanse na wygraną.
Czwarta kwarta zaczęła się od dwóch punktów Granta Hilla. To właśnie ten zawodnik w 3 minucie tej kwarty trafił bardzo ważną „trójkę”, a pożniej 2 punkty zdobył Matt Barnes i po tych punktach zdobytych przez rezerwowych drużyny z LA przewaga Blazers wynosiła już tylko 1 punkt i o czas musiał prosić Terry Stotts.
Na 8:19 min przed zakończeniem spotkania, Clipps po raz pierwszy od pierwszej kwarty wrócili do prowadzenia w tym meczu, lecz świetna dyspozycja Nicolasa Batuma sprawiła, że po jego celnych 3 punktach gospodarze nadal wygrywali. W tym momencie zaczął się naprawdę świetny mecz.
Mocną stroną Clippers zdecydowanie były zbiórki w ataku. LAC mieli ich aż 15, przy 9 zbiórkach Blazers. Na 3:36 do końca przyjezdni z Los Angeles prowadzili już 96:91. Bardzo słabą grę gospodarzy można m. in. potwierdzić ich 9 zdobytymi punktami w tej kwarcie do tej pory, przy 20 punktach Clipps. Goście w tej części spotkania znacznie poprawili swoją grę w obronie, co dawało im prowadzenie.
Na 1:36 min przed zakończeniem spotkania na tablicy z wynikiem było 100:96 dla Clippers. W Rose Garden kibice zgotowali swojemu zespołowi naprawdę niezwykłą atmosferę. Na minutę przed końcem akcją And One popisał się Wesley Matthews, dzięki któremu przewaga gości zmalała do 1 punktu, a po kolejnych trafieniach z linii rzutów osobistych zespołu z Portland, gospodarze wyszli na jednopunktowe prowadzenie.
W końcówce wielki błąd popełnił Barnes, przez którego Clipps stracili swoje posiadanie, a później dużym błędem popisał się Batum, który próbował podawać „na pamięć”. Po timeoucie trenera Clippers, jego podopieczni byli blisko straty, lecz walczący Crawford rzucił się po piłkę i sędziowie zagwizdali jump ball i na szczęście Clippers powędrowała do Jamala, który chciał być bohaterem swojej drużyny i chciał trafić game-winnera, lecz rzucił nie skutecznie, a spotkanie zakończyło się wygraną Blazers 101:100.
Ten mecz z pewnością bardzo dobrze zapamięta Batum, który dzisiaj po raz drugi w swojej karierze sięgnął po triple-double (20 pkt, 10 zb, 12 ast). Dobry mecz zagrał, także Griffin. Zaliczył on podwójną zdobycz z 24 punktami i 10 asystami, a do tego dołożył 8 zbiórek i 4 przechwyty.
Boxscore:
Clippers: Griffin 24, Crawford 19, Bledsoe 11, Barnes 11
Blazers: Batum 20, Lillard 20, Matthews 18, Hickson 15, Aldrige 12
Pomeczowe notatki:
- Clippers przegrywają już czwarte spotkanie (w tym tygodniu) z rzędu i zdecydowanie ten tydzień nie był szczęśliwy dla zawodników tego zespołu, ale jutro o godz. 3 będzie można jeszcze raz zobaczyć pojedynek tych dwóch grających dzisiaj ze sobą drużyn, lecz tym razem to Clipps będą gościć Blazers w słynnej Staples Center. Może tym razem szczęście dopisze zawodnikom z „Lob City”.
Batum ma jakiś problem z koncentracja w koncowkach juz 2 spotkania o ile kojarze przegrali swoja niechlujnoscia w ostatnich akcjach
To chyba już 2 td Batuma ?
Masz rację. Poprawione.