Dziś Wojtek pisał już o szansach na odejście Rudy’ego Gay’a z Memphis i ocenił je na 50%. Kto wie czy prawdopodobieństwo tego transferu nie wzrośnie w najbliższych dniach. Oferta Raptors jest podobno całkiem poważna i kto wie czy w lutym nie doczekamy się transferowej bomby jaką byłoby przejście niskiego skrzydłowego do Toronto.
Zacznijmy od małego zarysu historycznego. Od dobrych 12 lat Raptors zmagają się z problemem wielkiej czarnej dziury na pozycji numer 3. To właśnie po odejściu Tracy’ego McGrady (2000) i przejściu na stałe na pozycję rzucającego obrońcy Vince’a Cartera (2001) obsadzenie tej pozycji stało się sporym kłopotem. Najpierw przeciętnego Mo Petersona próbowano zastąpić kończącym swój „prime” Jalenem Rose’m, potem przechwycono na zaledwie 27 spotkań Shawna Mariona aż ostatecznie w akcie desperacji w 2009 roku zaoferowano ogromny kontrakt ówczesnemu mistrzowi Konferencji Wschodniej – Hedo Turkoglu. Jak skończyła się przygoda z Turkiem większość z was pewnie dobrze wie. Ostatnie 3 lata to kolejne eksperymenty: Sonny Weems, Linas Kleiza, Juan Wright, James Johnson (bądź co bądź niedoceniony za świetną robotę w poprzednim sezonie) czy nawet Peja Stojakovic (zagrał w barwach Raps 3 mecze, kilka innych przesiedział na ławce, skończył z pierścieniem w Dallas).
Bolesne mogą z perspektywy czasu wydawać się zaprzepaszczone okazje w drafcie. Co prawda sprawę próbowano poprawić selekcją Joey’a Grahama (#16, 2005), ale okazał się on wielkim niewypałem i jedyne czym po latach robi wrażenie to świetne wyniki na ławeczce na predraftowym campie.
Jakie szanse nazywam zaprzepaszczonymi? Przede wszystkim rok 2004 kiedy to zamiast Andre Iguodali w Kanadzie połakomili się na brazylijskiego podkoszowego Rafaela Araujo (jeden z największych bustów tamtego naboru). Zresztą wspomniany wybór Grahama też dziś może doprowadzać do bólu głowy. Numer za nim Pacers sięgnęli po Danny’ego Grangera.
Ok, to był taki wydłużony wstęp, po którym nie powinniście się dziwić, że dziś Raptors chcą ściągnąć do siebie Rudy’ego Gay’a. Tego samego gracza, który jest bez wątpienia najlepszym niskim skrzydłowym naboru 2006 (wybrany z numerem 8, z jedynką Raptors wzięli Bargnaniego). Po latach można gdybać czy nie byłby to wybór lepszy, ale należy pamiętać, że w tamtym czasie Rudy nie był poważnie brany pod uwagę jako kandydat do TOP 3 draftu.
Zacznijmy od tego co Raptors tracą, a co zyskują. Oferta najciekawsza dla Memphis zawierałaby spadający kontrakt będącego w życiowej formie Jose Calderona i młodego, jeszcze stosunkowo taniego Ed’a Davisa, który uchodzi za talent dużego kalibru i w opinii wielu już za kilka lat może być mocnym punktem podstawowej formacji w każdym zespole. Dlaczego taki wariant? Wiadomo, że za takiego gracza jak Gay trzeba wyłożyć na stół mocne karty. Davis, którego forma zwyżkuje od czasu kontuzji Bargnaniego ma dziś wartość, która interesowałaby pewnie znacznie szersze grono zespołów. Grizzlies byliby zaspokojeni, bo ich finanse spadłyby do poziomu bardziej satysfakcjonującego zarządzających tym zespołem. Tak jak wspomniałem 10-milionowy kontrakt Calderona kończy się. Do tego czasu Hiszpan byłby bardzo dobrym wzmocnieniem na drugą część sezonu i czas play offów. Czy w Memphis skorzystaliby w przyszłości z faktu zwolnienia 10 milionów w budżecie? Czytając ostatnie doniesienia i pogłoski ciężko w to wierzyć. Politykę zespołu z Tennessee dzisiaj nazwałbym sknerowatą. Bo czy można inaczej kiedy ma się realne szanse na zrobienie kolejnej sensacji w fazie posezonowej, a wybiera się natychmiastowe oszczędności, w których ciężko upatrywać wymiernych korzyści pod względem sportowym?
Nie od dziś wiadomo w odniesieniu do Raptors o czym zresztą pisałem na początku, że od kilku lat do pełni szczęścia brakuje im co najmniej solidnego startera na pozycji numer 3. Tym transferem zyskaliby gracza, który od dobrych paru sezonów gra na poziomie bliskim all star. Oczywiście strata Ed’a Davisa mogłaby okazać się bolesna za kilka lat gdy okaże się, że jego potencjał faktycznie był tak duży jak przypuszczano, ale na dzień dzisiejszy nie ma wątpliwości – Raptors z Rudy’m Gay’em byliby mocniejszym zespołem niż są aktualnie z Ed’em Davisem. Do tego wszystkiego doszedłby jeszcze Darrell Arthur – solidne wzmocnienie pod kosz.
Istnieje jeszcze inna opcja. W Toronto nadal rozważają możliwość pozbycia się Bargnaniego, a kusić mogliby także Kyle’m Lowry’m (tylko 1 mln $ gwarantowany w przyszłym roku). Niewiarygodne jest jednak by Grizzlies byli zainteresowani tym pierwszym mając pod koszem znakomity duet. W takim przypadku w grę wchodziłby transfer trójstronny.
Jeszcze jeden istotny aspekt, o którym dotąd nie wspomniałem to kontrakt gwiazdy Memphis. Gay byłby szalony gdyby nie skorzystał z opcji gracza w sezonie 2014-2015 (19 mln $). Raptors mieliby więc gwarancję, że mają 2 lata (po tym sezonie) by odnieść z nim w składzie sukces i zachęcić go pozostania na lata kolejne. Jeśli ktoś mówiłby o przymusowej zsyłce na Sybir to radzę to przemyśleć. Memphis 1 300 000 mieszkańców, Toronto 5 500 000 mieszkańców (biorąc pod uwagę obszar metropolitalny w obu przypadkach).
Osobiście uważam, że to ruch jakiego w Kanadzie potrzebują od lat. Raptors dostaliby za jednym zamachem gracza, który może rozstrzygać mecze w końcówkach (a na to zapotrzebowanie jest ogromne), niskiego skrzydłowego o potencjale all stara, który zapewnia równy i wysoki poziom gry w ofensywie oraz solidną obronę (pasowałby do stylu Casey’a). Cel, który został obrany to cel bardzo dobry. Czas na realizację. Cena nie gra roli kiedy od 3 lat tkwisz na dnie NBA i masz szansę by to zmienić
Trzymam kciuki za ten transfer. Raptors musi sie wzmocnic bo ich wyniki to obraz nedzy i rozpaczy, a Toronto reprezentujac cala Kanade powinno stac na wiecej…
A może taki transfer http://espn.go.com/nba/tradeMachine?tradeId=b7k4fd5 ?
Dlaczego?
1. Utah chce się pozbyć kogoś z dwójki Milsap/Al.
2. W Utah brakuje dobrego rozgrywającego.
3. W Memphis Milsap może grać jak SF, poza tym kończy mu się kontrakt po tym sezonie a na PO się przyda.