LaMarcus Aldridge poprowadził Blazers podczas trzeciej i czwartej kwarty, a jego zespół odrobił 21-punktową stratę w meczu z Dallas Mavericks, odnosząc 23. zwycięstwo w sezonie.
Podkoszowy Smug popisał się jednym z najlepszych występów w sezonie, zaliczając 29pkt i 13zb. Dzielnie sekundował mu autor 25. double-double w rozgrywkach, JJ Hickson (26pkt i 15zb). Aldridge najpierw popisał się pierwszym trzypunktowym trafieniem w sezonie, by po chwili stać się jeszcze większym bohaterem (do tego spotkania miał 0-9 zza łuku w rozgrywkach).
Kiedy wydawało się, że to goście doprowadzą do dogrywki w Rose Garden – po trójce Dirka Nowitzkiego było 104-104 – lider Blazers popisał się buzzer beaterem.
Niechlubnym bohaterem okazał się OJ Mayo, który popełnił faul w ataku, a ten z kolei skuktował porażką Mavs.
Aldrige przeciwko Mavs świetnie spisywał się w grze blisko kosza i w tzw. post up zaliczył 6 z 9 rzutów , w tym game winnera. Blazers dzięki świetnej postawie podkoszowych zaliczyli rekordowe w sezonie 38 oczek na przestrzeni 3 kwarty. Natomiast Aldridge i Hickson przeszli do wielkiej historii klubu, stając się pierwszym duetem od czasów Clyde’a Drexlera i Jerome’a Kersey’a (grudzień 1987) mającym na koncie po minimum 26pkt i 13zb.
Co ciekawe gracze Terry’ego Stottsa po raz dziesiąty w 67. sezonie potrafili przegrywać przed przerwą by ostatecznie wygrać spotkanie.
BTW. spójrzcie na film i akcję z końcówki 2.kwarty, kiedy jednocześnie na boisku znalazło się 6. graczy MAVS;-)!
Wynik: 106-104 dla Blazers
Punkty: Aldridge 29, Hickson 26, Matthews 17 oraz Nowitzki 26, Collison 17, Mayo 15, Marion 12.
Właśnie obejrzałem powtórkę na C+. Nie winiłbym za tę porażkę Mayo (choć go nie lubię), bo przy tej szarży już jednak był w locie. Jak dla mnie to cały zespół Mavs dał ciała totalnie. +7 na 2min do końca, własne posiadanie i zamiast grać na spokojnie to się pogubili jak zwykłe uczniaki, strata za stratą.
Co do końcówki, Aldridge – wielka klasa, widać było, że to jego dzień.
Co do Mavs to wiadomo, że przy +3 się raczej broni akcję, ale ja na ich miejscu bym faulował i się bawił w FT. PTB strzelców z dystansu ma sporo, a mając Dirka to raczej zabawa w faule mogłaby im lepiej na zdrowie wychodzić (zwłaszcza, że OJ, Collison czy Carter też maja zajebisty % z linii).
Co tu dużo gadać, mecz do oglądania świetny
Nie mogę edytować, więc dodaje komenta. Jednak można winić Mayo, nie tyle za tę szarżę z ostatniej akcji, co za końcówkę od wspomnianego +7. Sprawdziłem w play by play i większość była jego dziełem…
Mayo w koncowkach to jest przeklenstwo. Z tymi free throwami to tez mogliby miec problemy. O ile Dirk dostalby pilke to pewno 2 wyladowalyby w siatce. Z Mayo to 1/2 jest i tak swietnie w koncowce
mi bardziej jako porównanie nasunął się oczywiście ostatni wielki mecz Roya z podobnym comebackiem :) meega mecz, ale bym żałował jakbym skończył oglądać przy -20…ufff :)
Dirk najpierw trafił na 104-101 więc to gospodarze doprowadziliby do dogrywki.
Ale ta akcja z 6 obrazuje jak tam chłopaki zajebiście się dogadują . Mayo błyszczał chwilę teraz wrócił do mierności