Odejście z Orlando Dwighta Howarda pozbawiło Magików nie tylko szans na play-offs, ale też… sporo rzutów wolnych. Superman, który w poprzednim sezonie trafił tylko 49,1% osobistych, był z tego powodu bardzo często faulowany. Rozgrywki 2011/12 były dla niego piątym z rzędu sezonem, w którym notował min. 10 prób z linii na mecz. W czterech z nich był pod tym względem liderem NBA. Oczywiście Magic na tym tracili, z wiadomych powodów (skuteczność) , ale teraz, bez Dwighta, wymuszać wolnych u nich „ni ma komu”.
Można powiedzieć, że rzuty wolne od zawsze były swego rodzaju „klątwą” tej młodej organizacji, założonej w 1989 roku. Dwóch najlepszych graczy w historii organizacji, Dwight Howard i Shaquille O’Neal, słynęło nie tylko z mniejszej lub większej dominacji, ale także z fatalnej skuteczności FT. Shaq w ciągu czterech lat spędzonych w Orlando trafił 54,6% osobistych, Howard w osiem sezonów – 58,8%. Co więcej – Nick Anderson w pierwszym meczu Finałów 1995 z Rockets spudłował w końcówce cztery kolejne rzuty wolne, co można powiedzieć ustawiło całą serię. W G4 Finałów 2009 Howard i Hedo Turkoglu spudłowali w czwartej kwarcie sześć FT (Dwight nie trafił na 11 sekund do końca żadnego z dwóch). Orlando przegrało to spotkanie po dogrywce, za trzy dni – całą serię. Rok później, w drugim meczu Finałów Konferencji przeciwko Celtics na 32 sekundy do końca, przy trzypunktowej stracie, Vince Carter spudłował oba osobiste. W tamtej serii Magic przegrali trzy pierwsze mecze, a Boston po sześciu meczach cieszył się awansem do NBA Finals.
Teraz problem tkwi nie w skuteczności rzutów wolnych. Ta jest bardzo dobra – 78,7% to piąty wynik w lidze. W czterech poprzednich sezonach aż trzykrotnie byli ostatni, raz – przedostatni. Od sezonu 2006/07 nie zajęli na koniec rozgrywek miejsca wyższego niż 27. Magic nie byli pod tym względem w pierwszej dziesiątce od 2002/03 – przed przybyciem Howarda. Piąte miejsce byłoby ich rekordem organizacji, podobnie jak wspomniane 78,7%. Gracz, który ma na swoim koncie najwięcej prób, Arron Afflalo, trafia jak na razie 85,7%. Drugi Glen Davis – 71,8%, ale trzeci JJ Redick – 89,4%, a czwarty Jameer Nelson – 90,5%. Dla pierwszego i ostatniego – to rekord kariery.
Problem w tym, że Magic wymuszają zdecydowanie zbyt mało fauli. W tym sezonie oddają średnio 16 rzutów wolnych na mecz. Słaby wynik? Historycznie – taka średnia byłaby najgorszym wynikiem z jednego sezonu w historii NBA! Przed rozpoczęciem rozgrywek 2012/13 nie odnotowano sezonu, w którym drużyna oddawałaby średnio mniej niż 18 osobistych na mecz. W tym sezonie granicę tę łamią póki co dwie ekipy – Orlando i Philadelphia (16.9 FTA na mecz).
Historia pokazała, że można mieć dobrą ofensywę nawet bez rzutów wolnych. Phoenix Suns 2005/06, którzy są autorami obecnego „rekordu” z dokładnie 18 FTA na mecz, w tamtym sezonie mieli jednocześnie drugi najlepszy offensive-rating w lidze (111.5 – pierwsi Mavs 111.8). Trzeba jednak dodać, że popełniali straty tylko w 12,2% posiadań (2. w lidze) oraz przede wszystkim trafiali prawie 40% trójek, oddając ich aż 25,6 na mecz (oba wyniki – najlepsze w lidze). Magic, w ostatnich latach słynący z masowego trafiania rzutów za trzy, teraz oddają tylko 19,6 próby na mecz na skuteczności 35,3% – oba wyniki poniżej średniej ligowej. Popełniają także 14 strat na 100 posiadań (Rockets – 15%).
Co tymczasem słychać w Los Angeles? Dwight Howard jest game-changerem nie tylko w obronie. Oddaje w tym sezonie 9.3 FT na mecz, to trzeci wynik w lidze (Harden, Durant). Ze skutecznością 49,6% jest wśród klasyfikowanych graczy najgorszy w NBA. Głównie dzięki niemu Lakers oddają aż 27.8 rzutu wolnego na mecz (najwięcej w lidze) oraz mają tylko 68,8% skuteczności (gorsi są tylko Nuggets 68,5%). Dla zespołu Jeziorowców to piąty najgorszy procent w historii – gorzej trafiali tylko w 1968-69 (65%) i w trzech sezonach z O’Nealem. Średnia liczba prób jest największa od 2003-04 (ostatni sezon Shaqa w LA).
Na koniec dowód na to, że Magic rzeczywiście mogą przejść do historii NBA. Basketball-reference pozdrawia.
You must be logged in to post a comment.