Indiana Pacers – Chicago Bulls
Bez Kirka Hinricha i Joakima Noaha przystąpił do konfrontacji z Pacers zespół Toma Thibodeau. Po kontuzji wrócił też na parkiet słabiej dysponowany Carlos Boozer. Na szczęście trener Bulls mógł znów liczyć na świetne występy zmienników czyli gracza tygodnia Nate’a Robinsona (19pkt i 9as) oraz Marco Belinelliego (24pkt i 9-13 z gry). Znów też solidnie prezentował się Taj Gibson, notujące double-double z 10pkt i 11zb.
Wysiłki zmienników nie dawały jednak takich mocnych efektów aby zdominować spotkanie z drugą największą siłą Central Division. Gospodarze dominowali w strefie podkoszowej wygrywając zbiórkę 47-35, lepiej sobie radząc w rzutach zza łuku (43-25%).
Przewaga Indiany zaczęła się uwydatniać w drugich 12-minutach gry. Świetna postawa liderów: Davida Westa (29pkt i 9zb), George’a Hilla (22pkt i 6as) oraz Paula George’a (21pkt,11zb i 5as). Ich gra dała graczom Franka Vogela 6 oczek zaliczki przed trzecią kwartą.
Następnie będący w uderzeniu gospodarze kontynuowali swoją boiskową dominację odskakując na kolejne pięć oczek w trzeciej odsłonie i zmierzając po 29. wygraną w sezonie. Po tym spotkaniu obie drużyny legitymują się identycznym bilansem 29-19.
Przegraną drużyna z Chicago zakończyła imponującą serię 41. spotkań z wygranymi, kiedy notowali na koncie 100 oczek. Tym razem 100pkt nie wystarczyło na znakomicie dysponowanych Pacers.
Wynik: 111:101 dla Pacers
Strzelcy: D. West 29, G. Hill 22, P. George 21 – M. Belinelli 24, N. Robinson 19, L. Deng 13
Miami Heat – Charlotte Bobcats
LeBron James grał mecz życia pod względem skuteczności, trafiając 13 z 14 rzutów z gry, a mimo tego Mistrzowie męczyli się z najsłabszą drużyną Wschodu. Jamesowi przy zdobyczy 31pkt, zabrakło 2 zbiórek i asyst do kolejnego w tym sezonie triple-double. Z drugiej strony, ligowi słabeusze imponowali zespołowym graniem, a aż 6 ich graczy zaliczyło wyniki dwucyfrowe.
Bolączką Miami w tym spotkaniu była skuteczność zza łuku, a gracze Erika Spoelstry trafili tylko 1 z 12 rzutów za 3pkt (8%). Z drugiej strony Rysie przez swoje straty (16-11) nie były w stanie odebrać Heat wygranej. Kemba Walker i Byron Mullens – podczas 4 kwarty – najpierw imponowali niwelując straty do Mistrzów z 9 pkt do 2, a po chwili tracili piłkę dając Miami 31. wygraną w sezonie.
Warto zaznaczyć, że znów po meczu z Raptors, każdy z wielkiej trójki osiągnął granicę 20pkt, a ponadto Dwayne Wade zanotował rekordowe w sezonie 12zb. LeBron zanotował 7 raz w sezonie, kiedy dzień po dniu rzuca 30 oczek. To oczywiście najlepszy wynik w lidze, biorąc pod uwagę spotkania back-to-back. Wystep Jamesa to największy pokaz skuteczności od 2007, kiedy Dwight Howard trafił 14 z 15 rzutów przeciwko Sixers.
Wynik: 99:94 dla Heat
Strzelcy: L. James 31, C. Bosh 23, D. Wade 20 – R. Sessions 18, B. Gordon 16, G. Henderson 12
New York Knicks – Detroit Pistons
Po jednomeczowej niedyspozycji przeciwko Kings, wrócił do swojego najlepszego grania Carmelo Anthony (27pkt i 7zb oraz 10-17 z gry). Knicksi już w pierwszej kwarcie, wygranej 28-13, zepsuli Pistons apetyt na zwycięstwo, psując przy okazji debiut Jose Calderona (15pkt).
Wśród gospodarzy kolejny skuteczny mecz rozegrał Amar’e Stoudemire, autor 8 celnych z 14 wykonywanych rzutów (20pkt). NY dostał aż 49 punktów od swojej ławki, podczas gdy Tłoki 45. Zawiódł głównie Brandon Knight, którego wystawienie na pozycji numer 2 wydaje się równie ryzykowne jak stawianie na tej pozycji nieskutecznego Rodney’a Stuckey’a (2-10 Knighta i 6-15 Stuckey’a).
Kapitalnym wynikiem, trzeci mecz z rzędu, popisał się zbierający 20 piłek Tyson Chandler. Podkoszowy lider NYK wyrównał osiągnięcie legendarnego Willisa Reeda, który podobną serię notował w sezonie 1969-70. Tyson uczynił to w rocznicę wydarzenia znanego jako Linsanity , bowiem dokładnie przed rokiem Jeremy Lin prowadził Knicks z 25pkt zdobyczami, do wygranej nad Nets.
Pistons trafili 3 z 13 rzutów zza łuku, podczas gdy Knicks 14 z 34. Nowojorczycy w tych rozgrywkach trafili już ponad 500 trójek, będąc najczęściej wykonującą i najwięcej trafiającą ekipą w lidze. Gracze Mike’a Woodsona zdominowali również grę pod koszem (62-32 w pomalowanym), a jeśli przegrywa się wyraźnie na dystansie i pod koszem to ciężko oczekiwać lepszego wyniku niż porażka nr. 31.
Wynik: 99:85 dla Knicks
Strzelcy: C. Anthony 27, A. Stoudemire 20, J.R. Smith 16 – J. Calderon 15, R. Stuckey 14, G. Monroe 13
Oklahoma City Thunder – Dallas Mavericks
Fantastyczną drugą kwartę, bodajże najlepszą podczas 67. rozgrywek, zaprezentowali swoim największym fanom Grzmoty. Wicemistrzowie NBA niczym tornado przeszli po gościach począwszy od 2 końcowych minut 1 kwarty, na ostatnich 2 minutach 2 kwarty kończąc.
Run 39-12 to zasługa Kevina Martina (17pkt), który zaczął go od alley oopa od Russella Westbrooka. Chwilę później obrońca dorzucił trójkę, a kolejnej odsłonie już wspierany przez Reggiego Jacksona (8pkt), Kevina Duranta (19pkt i 10zb) oraz Russella Westbrooka (24pkt i 7as) uciekał rywalom.
Grzmot przede wszystkim zatrzymał najgroźniejszą broń przeciwnika, Dirka Nowitzkiego (3-11), który wrócił do pierwszej piątki Mavs. Niedużo lepiej prezentowała się druga strzelba Mavs, OJ Mayo (4-10 z gry).
Drugą kwartę miejscowi grali na 73% skuteczności, podczas gdy goście na 39%. Nic więc dziwnego ,że OKC odnieśli łatwe i przekonywujące zwycięstwo nr. 36. Ostatnie 10 z 11 meczów pomiędzy obiema ekipami wygrywali podopieczni Scotta Brooksa. Mimo, że mecz wydawał się łatwy dla Thunder to po technicznym faulu zarobili Kevin Durant (9x w sezonie) i Kendrick Perkins (7x).
Wynik: 112:91 dla Thunder
Strzelcy: R. Westbrook 24, K. Durant 19, K. Martin 17 – S. Marioon 23, D. Jones 15, D. Nowitzki 10
Minnesota Timberwolves – Portland Trail Blazers
Bardzo ważny mecz dla Blazers, którzy chcą pozostawać w grze o play offs, uciekając 10. w konferencji Lakers. W Target Center spotkali oni swojego byłego trenera Ricka Adelmana, który o mały włos nie pokonał swojej pierwszej ekipy.
Po trzech kwartach goście wyraźnie prowadzili 19 oczkami. Z drugiej strony, Wolves do przerwy zanotowali drugi najniższy wynik w sezonie, uzyskując tylko 38pkt.
Lekkie prowadzenie uśpiło jednak gości i będąc pewnym swego zaczęli oni tracić przewagę w finałowej odsłonie. W niej na dobre rozkręcił się notujący rekord sezonu Dante Cunningham (23pkt), rozpędził się też Ricky Rubio (14as). Jeśli dodamy do ich zdobyczy seryjne trafienia zza łuku JJ Barei (17pkt) i Alexa Shveda (8pkt) to dowiemy się czemu niezagrożeni przez większość meczu Blazers wpadli w tarapaty. Największą bolączką gości była wielka liczba strat – aż 28!
7 zgub piłki zaliczył Nicolas Batum, po 5 zanotowali na koncie Damian Lillard i Wesley Matthews – i warto powiedzieć, że to nie tylko efekt nonszalanckiej postawy przyjezdnych ale również dużo lepszej defensywy Wolves. Być może gdyby od początku spotkania grali oni z tak dużym zaangażowaniem jak podczas ostatniej kwarty, to wynik byłby odmienny.
Bohaterem finałowych sekund, znów był dla PTB LaMarcus Aldridge (25pkt i 13zb) najpierw trafiając na 27sek do końca kwarty a po chwili pieczętując 25. wygraną w sezonie, celnymi osobistymi. Warto jednak zaznaczyć, że Blazers ograli Wolves na tablicach 39-29 stwarzając solidne podwaliny przez 3/4 spotkania do kolejnej wygranej.
Wilki przegrały 12 z ostatnich 14 spotkań, natomiast Blazers od wygranej rozpoczęli swoje 6. meczowe wyjazdowe tournée.
Wynik: 98:100 dla Blazers
Strzelcy: D. Cunningham 23, J.J. Barea 17, R. Rubio 15 – L. Aldridge 25, W. Matthews 22, D. Lillard 21
Utah Jazz – Sacramento Kings
Randy Foye, który w poprzednim spotkaniu pobił rekord Jazz-menów, oddając w dwóch kolejnych spotkaniach aż 23 proby zza łuku okazał się jednym z głównych bohaterów potyczki z Królami. Tym razem obrońca Jazz zanotował 20pkt i 6as.
Znów nie popisał się podkoszowy gości DeMarcus Cousins, który wyleciał z boiska w połowie spotkania za dyskusje z sędziami. Mimo tej straty goście potrafili prowadzić 7 punktami w czwartej kwarcie. Dla Cousinsa było to 12. przewinienie techniczne w rozgrywkach.
Przyjezdnych prowadzili Jason Thompson (rekord sezonu 23pkt oraz 10zb) oraz Tyreke Evans (20pkt). Jednak ich drużyna, w związku ze stratami w końcówce dała się dogonić coraz lepiej broniącym rywalom. Jazz-meni mogli też liczyć na swoich zmienników, bo 14pkt dodał Alec Burks, a 13pkt i 9zb Derrick Favors.
Przez ostatnie 2 minuty regulaminowego czasu gry, obie drużyny zmagały się ze stratami i nieskutecznością na dystansie. Ostatecznie po trafieniach z osobistych Evansa, Kings doprowadzili do dogrywki.
W dodatkowym czasie Foye wrzucił do kosza rywali 6 pkt (4 z linii) a Paul Millsap dołożył 4 (2 z wolnych) i podopieczni Ty’a Corbina świętowali 27. wygraną w rozgrywkach.
Wynik: 98:91 po dogrywce dla Jazz
Strzelcy: R. Foye 20, A. Jefferson 15, P. Millsap 14 – J. Thompson 23, T. Evans 20, I. Thomas 17.
Cousins to dzieciak, nic poważnego w NBA nie osiągnie, ponieważ jego zryty beret mu na to,` nie pozwoli…
Hmmm…. czym sobie Pacers zasłużyli, że grają b2b2b?? myślałem, że takie cuda tylko w skróconym sezonie były…
„Przegraną drużyna z Chicago zakończyła imponującą serię 41. spotkań z wygranymi, kiedy notowali na koncie 100 oczek. Tym razem 100pkt nie wystarczyło na znakomicie dysponowanych Pacers.”
Przerwali ją tylko dlatego bo trenerowi chciało się gonić przeciwnika którego nie miał prawa dogonić.
Przez ostatnią minute tylko faulowali dając graczom łatwe punkty z lini rzutów wolnych następnie pchając się na siłe w ataku.
Gdyby nie to mecz zakończył by się na wyniku oscylujacym wokół 107:96