6 lat minęło od ostatniej wygranej Siatek nad Jeziorowcami. Minionej nocy przyjezdni z Los Angeles gościli po raz pierwszy w historii w Barclays Center. Pau Gasol na swoim twitterze podkreślał, że był podekscytowany możliwością gry w nowej hali, o której słyszał wiele dobrych rzeczy, od swoich kolegów. Niestety goście zmuszeni byli w tym spotkaniu radzić sobie bez Dwighta Howarda (uraz barku) oraz bez zawieszonego kilka godzin przed meczem Metta World Peace’a (za przepychankę z Brandonem Knightem w Detroit). Wydawało się, że spotkanie powinno się odbyć pod dyktando gospodarzy, zwłaszcza, gdy braliśmy pod uwagę ubogą ławkę rezerwowych z L.A. Na dodatek podopieczni Mike’a D’Antoni stracili w ostatnich 4 minutach Gasola, który ma problemy ostrogą piętową. Goście końcówkę spotkania rozgrywali bez klasycznego centra..
Lakers zaczęli spotkanie z Gasolem na środku i Jamisonem obok Clarka na skrzydłach. Nets z kolei nie mieli problemów z ubytkami w składzie.
W pierwszej odsłonie katem gości okazał się Deron Williams, autor 11 oczek. Ze strony Lakers wynik trzymali Kobe Bryant i Pau Gasol (5 i 4 pkt). Miejscowi przeważali (24-18).
Drugie dwanaście minut Lakers rozpoczęli najsłabszą wg mnie piątką w rozgrywkach całego 67. Sezonu. Steve Blake-Chris Duhon-Jodie Meeks-Earl Clark-Robert Sacre mieli walczyć w najlepsze z Joe Johnsonem, Krisem Humphriesem, Andray’em Blatchem czy CJ Watsonem. Mimo słabszego potencjału ofensywnego zespołu z Kalifornii to właśnie Lakers nadawali ton wydarzeniom na boisku. Sześć oczek z rzędu zanotował Clark, po chwili serię 4 punktów dodał Sacre. L.A. objęli prowadzenie 28-26 a agresywniejsza obrona Kalifornijczyków robiła różnicę w grze. Następnym koniem pociągowym gości okazał się Gasol, który zaraz po wejściu rozpoczął swoje małe show, zdobywając punkty hakiem czy z osobistych. Wcale nie gorzej poczynał sobie jego vis-a-vie, Brook Lopez, zdobywca 12pkt przed przerwą. Końcówkę kwarty Lakers rozgrywali już ze swoimi zawodnikami i Steve Nash oraz Kobe Bryant wyprowadzili ich na 9-punktową przewagę (49-40), wygrywając kwartę aż 31-16.
Start III kw. to ciągły napór przyjezdnych w obronie i płynne akcje w ataku w ich wykonaniu. Zwłaszcza spod ręki Kobego Bryanta. Kolejne minuty trzeciej odsłony to demonstracja siły pierwszej piątki Nets. Podopieczni PJ Carlesimo zmuszali Bryanta do 2 strat, Gasola do niecelnych rzutów, a z pomocą liderom Lakers nie przychodzili pozostali gracze. Zryw Siatek rozpoczął się od trójki Geralda Wallace’a, a zaraz po nim kolejne punkty zdobywali Brook Lopez czy znów zza łuku Joe Johnson. Podkoszowe zagrania jedynego reprezentanta Nets w meczu gwiazd przybierały na sile i kolejno w obronie nie radzili sobie z nim Pau Gasol czy Antawn Jamison (59-58 dla Brooklynu). Z niemocy wyrwał gości Steve Nash, który najpierw (znów) spudłował pierwszy rzut wolny, jednak drugi wpadł już do kosza rywala. Kolejne punkty dołożył Bryant, a trójką popisał się Jodie Meeks. Lakers przed końcem 3kw. odjechali gospodarzom na 3 oczka (67-64).
Start finałowej odsłony to mały popis snajperskich możliwości Steve’a Blake’a. Zmiennik Nasha zdobył 7 oczek w serii i był pierwszych minutach kwarty jedyną odpowiedzią L.A. na akcje Lopeza. Zaczęła się gra kosz za kosz, ale jedna i druga strona nie ustrzegała się błędów (niecelnych podań, pudeł z rzutów wolnych). Na 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry na dobre rozpędził się Lopez zdobywając 7 oczek pod rząd. W tym samym czasie popisowym zagraniem – prezentowanym rano przez Adama – popisał się Kobe, wybierając na swoje ofiary Wallace’a oraz Humphriesa. Ta akcja dodała skrzydeł Lakers, mimo faktu, że w międzyczasie stracili oni Gasola (4 minuty przed końcem został kontuzjowany).
Gracze D’Antoniego grali small-ball z Jamisonem i Clarkiem, a Nets nie potrafili już wykorzystać przewagi i atutów przy Lopezie. Rzuty spod obręczy Jamisona i Bryanta i po chwili trafienie Clarka dało gościom 5 oczek zaliczki, której już nie stracili (88-83). Przez dwie i pół minuty gospodarze nie zdobyli żadnego punktu, podczas gdy przyjezdni aż 10. Tym samym Lakers odnieśli 3. wygraną w serii i w ostatnich 7. spotkaniach wygrali po raz 6.
Kobe Bryant zanotował 21pkt-8zb-4as, Steve Nash dodał 17pkt i 8as a 7-dme double double w sezonie dołożył Earl Clark (14pkt i 12zb). 30pkt i 11zb Brooka Lopeza nie wystarczyło na pokonanie osłabionych gości. Zawiedli trzej liderzy Nets; Deron Williams był nieskuteczny dalej, poza pierwszą kwartą, zdobywając przez 3 odsłony tylko 4 oczka. Joe Johnson był cieniem gracza przy Kobem Bryancie zdobywając tylko 11pkt przy słabej skuteczności 4/15. Gerald Wallace zakończył mecz tylko z 9pkt, trafiając 3 z 10 rzutów. 35% we własnej hali całego zespołu nie mogło dać innego wyniku niż 20. porażka w sezonie.
Wynik: Brooklyn Nets – Los Angeles Lakers 83:92 (24:18, 16:31, 24:18, 19:25)
Nets: Lopez 30, Williams 15, Johnson 11.
Lakers: Bryant 21, Nash 17, Gasol 15.
Nets dali ciala.Lakersi niestety wracaja na dobre tory.
Szerszeń, chyba pownieneś zmienić nick na „Pelikan”.
Lakers wreszcie wyglądają stabilnie. Nie jest to ciągle drużyna, na którą liczyłem przed sezonem, ale przynajmniej są w stanie regularnie wygrywać. W ostatnich 7 meczach zaliczyli 6 zwycięstw, i pozwala mi to przynajmniej na chwilę zluzować. Zobaczymy jak pójdzie dalej, no i czy Mike 'Antoni (bez D, tak jak i jego drużyny) zdoła to jakoś bardziej poukładać.