Nie tak miała wyglądać druga część sezonu w Bostonie. Najpierw bolesnej kontuzji zerwania więzadła w kolanie (ACL) – w meczu przeciwko Hawks – nabawił się Rajon Rondo a pierwsze raporty mówiły o 6 miesiącach przerwy. Swoją drogą wiedzą coś na ten temat inni świetni playmakerzy jak Ricky Rubio oraz Derrick Rose. Następnie kontuzji pleców, eliminującej z dalszej części rozgrywek uległ Jared Sullinger. Dla przypomnienia, ten podkoszowy był oznaczony „czerwonymi flagami” ze względu na podatność do kontuzji grzbietu w dniu draftu (wysoka zawartość tkanki tłuszczowej oraz niski atletyzm gracza budził wątpliwości u lekarzy przed draftowymi wyborami). Wczoraj w nocy, padło z kolei na combo obrońcę Doca Riversa, Brazylijczyka, Leo Barbosę.
Spotkanie z Bobcats miało być spacerkiem Celtów, zwłaszcza, że noc wcześniej wygrali oni z niepokonanymi przez osiem kolejnych spotkań, Nuggets. Podopieczni Doca Riversa, chcieli przedłużyć serię wygranych do 8 i niestety przegrali podwójnie. Raz – spotkanie z ligowym kopciuszkiem, dwa – stracili kolejnego niskiego gracza i to już 3 znaczący wypadek przy pracy bostońskiej maszyny.
Podobnie jak przy osobach Kevina Garnetta i Paula Pierce’a, tak i przy Brazylijczyku, rodziło się w ostatnim czasie kilka plotek mówiących o jego przenosinach do innego klubu NBA (ewentulany powrót do Pacers) czy nawet gra w rodzimej lidze, w Brazyli. Przy kontuzji świetnego kolegi, Leo podjął decyzję o pozostaniu w Bostonie by wspomóc Avery’ego Bradley’a (też jest po poważnym zabiegu na obu barkach) czy zastępować w ważnych momentach Courtney’a Lee oraz Jasona Terry.
Niestety los bywa przewrotny i tak jak kontuzja niespodziewanie spadła na Rondo, tak i w konfrontacji z Bobcats, spadła ona na Barbosę. Ławka Celtów znów mierzy się z osłabieniem, trener Rivers traci po Sullingerze kolejnego zadaniowca, który będzie poza grą nawet 12 miesięcy! Tych pięciu punktów z ławki i 38% skuteczności zza łuku może Celtom zabraknąć w następnych spotkaniach, zwłaszcza, że rywale z Milwaukee i Filadelfii włączą się walki o wyższe miejsca.
Niektórzy już szukają potencjalnych następców obrońcy Zielonych, zaglądając do Arizony za Sebastianem Telfairem, inni z kolei wyglądają nadziei na poprawę bólu głowy trenera Riversa, przy Shelvinie Macku. Co z tych spekulacji wyniknie okaże się wkrótce, a jedno jest pewne, Boston ma kolejny problem i nie może się poddać. Znów wszystko w rękach The Truth i Big Ticketa.
Najbardziej prawodopodobny jest chyba powrót Keyona Doolinga.