Minionej nocy MVP ligi i aktualni Mistrzowie NBA podejmowali Portland Trailblazers. Goście spotkania, prowadzeni przez zdobywców 33 punktów Damiana Lillarda oraz 29 punktów LaMarcusa Aldridge’a już podczas pierwszych dwóch kwart wyglądali na równych dla Żaru przeciwników. Podczas drugiej kwarty miejscowym również dzięki postawie Wesley’a Matthewsa (20pkt) udało się odskoczyć od Heat na dystans 14 punktów (57-43). Wówczas to do gry mocniej włączył się LeBron James.
10 punktów Jamesa w końcówce drugiej kwarty nie tylko zniwelowały straty do rywala, ale również pozwoliły one gospodarzom objąć prowadzenie 59-58. Zryw 15-2 ostudził zapędy gości.
LeBrona (18pkt po 2kw) świetnie wspierał Chris Bosh, który do przerwy miał już 16 oczek i był drugim strzelcem drużyny. W kolejnych 12 minutach najskuteczniejszy duet pierwszej połowy wśród gości kontynuował swój run. Po dwóch z rzędu trójkach Shane’a Battiera przewaga zespołu z Florydy urosła już do 12 oczek (77-65). Podopieczni Terry’ego Stottsa na szczęście zażegnali kryzys i kolejne trafienia Aldridge’a i Lillarda skróciły deficyt do 4 oczek przed finałową rozgrywką.
W niej od udanego uderzenia rozpoczęli miejscowi, a rozgrzany swoją dobrą postawą duet Lillard-Matthews napędzał kolejne akcje Blazers (95-90 dla PTB). Na osiem minut przed końcem spotkania wielka trójka Heat znów zaznaczyła swoją obecność na boisku. Finisz rozpoczął się od trafienia lay up’em Dwayne’a Wade’a , po chwili kolejne punkty dołożył Bosh. Heat zagęścili obronę i m.in. blokiem na Matthewsie popisał się LBJ.
W poprzednim spotkaniu obu ekip górą byli Blazers, a wielu ekspertów widziało w osobie obrońcy Blazers świetnego stopera na Jamesa. Tym razem jednak Król pokazał swoją siłę i klasę, na swoim podwórku.
W następnej akcji LeBron popisał się wsadem piłki do kosza, a kiedy trójką odpowiedział Matthews, o kolejną podkoszową penetrację pokusił się Wade. Niecelna trójka nieskutecznego w tym spotkaniu Nicolasa Batuma i strata Lillarda uruchomiły kolejne dobre akcje gości. Dwie kolejne trójki przyjezdnych z rąk Ray’a Allena i Mario Chalmersa załatwiły sprawę wygranej na 3 minuty przed końcem meczu. Kolejne akcje to popisy Jamesa i Bosha, którzy obaj przekroczyli granicę 30 pkt.
LeBron James w szóstym kolejnym meczu zanotował 30 oczek na 60% skuteczności. Tym samym stał się on pierwszym graczem z podobnym osiągnięciem, wyprzedzając dwóch innych wielkich, Adriana Dantley’a i Mosesa Malone’a (mających po 5 podobnych spotkań). James ma w tym sezonie 16 spotkań na poziomie 30-5-5.
James w dorobku zapisał również 9asyst i 6zbiórek, trafiając 11 z 15 rzutów z gry. W ostatnich 6 spotkaniach trafił on 60 z 80 rzutów! Chris Bosh dołożył wielki mecz na poziomie 32pkt i 11zb, a Dwayne Wade dodał tym razem 24pkt-9zb-7as.
Na przestrzeni drugiej i trzeciej kwarty Heat osiągnęli wynik 38-10. Natomiast podczas finałowych minut, przeszli oni ze stanu 95-90 dla Blazers, to kolejnego runu 10-0. To falowe granie przy świetnej postawie liderów, zaprowadziło ich po 35. wygraną.
Heat grali na wysokiej, 58% skuteczności z pola gry. W dodatku imponowali oni dystansowym graniem, podczas którego po 3 z 6 trójek trafili Shane Battier i Ray Allen. Goście wcale nie byli dużo gorsi, trafiając na 53% z gry i 33% na dalekim dystansie. To co ich zgubiło to liczba strat, 15, przy ledwie 9 Heat.
Wygrana miejscowych była ich 1000. w historii występów w lidze Miami Heat.
Z drugiej strony Damian Lillard zanotował już 25. występ w rozgrywkach na poziomie 20 lub więcej punktów. Wśród innych rookies nie ma gracza, który pokusiłby się o 8 podobnych spotkań!
Wynik: 117-104 dla Miami Heat.
Najwięcej zdobyli: Bosh 32, James 30, Wade 24 oraz Lillard 33, Aldridge 29, Matthews 20.
Cały czas dziwie sie, ze taki Shaq albo Wilt nie mieli takiej serii…
może podkoszowi to inny ranking?
oni grali całe życie na skuteczności 59,9%. Nie łapią się do rankingu
No cóż, historia to historia. Brawo dla tego zawodnika.
Spotkanie odbyło się w American Airlines Arena i gospodarzami byli Heat.
Przepraszam za pomyłkę. poprawione
a czasami mistrzowie ligi i MVP nie byli gospodarzami? :P
Jest jeszcze jedna sprawa. Kiedyś dziennikarze nie zajmowali się tak statystykami jak teraz więc i zawodnicy nie grali pod rekordy. Teraz po 4 z rzędu dobrych występach Jamesa dziennikarze zrobili swoje i nasz MVP jak to każdy zawodnik starał sie rzucać z bardziej dogodnych pozycji.
Zaraz ktoś napisze że on wcale na to nie zwracał uwagi i grał po swojemu a ja powiem że taka sprawa wpływa na każdego. Każdy chce cos po sobie zostawić a nie ma to jak zostawić po sobie jakiś rekord.
Dodam że gdyby Wilt chciał to mógłby spokojnie mieć taką serię ale on nie miał w głowie takich rekordów bo za jego czasów dziennikarze mięli inne podejście i wogóle inne czasy były.
Powiedzcie mi po co gdybacie. Ciągle tylko „gdyby grał w wcześniej nigdy by tego nie osiągnął”. Po pierwsze skąd możecie to wiedzieć? Może miałby inną mentalność, byłby bardziej przygotowany technicznie niż fizycznie. Po drugie, jaki sens ma mówienie że ktoś by zrobił to z palcem w dupie, a czasy jakie teraz są (sędziowanie itp) pozwalają na takie rekordy. Mamy czasy takie a nie inne, Lebron jest „on fajer”, super seria super staty; w tych czasach jest po prostu najlepszy. Nie ma co umniejszać, nie ma co gdybać, trzeba gratulować i podziwiać.