Atlanta Hawks – Orlando Magic 108:76 (25:19, 32:17, 33:20, 18:20)
Hawks dopiero po raz drugi w tym roku wygrali co najmniej dwa spotkania z rzędu bezapelacyjnie pokonując najgorszą w ostatnim czasie drużynę ligi – Magic.
Goście prowadzili już 21 punktami po pierwszej połowie, osiągając nawet przewagę 38 oczek na początku czwartej kwarty, a ich zwycięstwo od początku do końca nie było zagrożone.
Najwięcej punktów dla Atlanty zdobył Josh Smith 30, dokładając do tego 10 zbiórek i 5 asyst. Świetne spotkanie rozegrał również drugi z podkoszowych Hawks – Al Horford, autor 26 oczek, 12 zbiórek i 5 asyst.
Obydwaj zawodnicy zupełnie zdominowali grę swojego zespołu i żaden z pozostałych zawodników Atlanty nie zdobył więcej niż 9 punktów.
W szeregach Magic tylko dwóch graczy osiągnęło granicę 10 oczek – Andrew Nicholson i Jameer Nelson, a wczorajsza porażka Orlando była już ich 24 w ostatnich 27 meczach.
Charlotte Bobcats – Indiana Pacers 77:101 (29:30, 17:19, 14:21, 17:31)
Jeszcze w pierwszej połowie Bobcats dotrzymywali kroku Pacers. Później jednak gospodarze zaczęli z każdą minutą powiększać przewagę odnosząc pewne zwycięstwo przed przerwą na All Star Game po dwóch porażkach z rzędu.
Do wygranej Indiane poprowadził Paul George, który zaliczył pierwsze triple-double w karierze na poziomie 23 punktów, 12 zbiórek i 12 asyst.
W pierwszej kwarcie obie drużyny rzucały na bardzo wysokiej ponad 50 proc. skuteczności. Później jednak szło im już gorzej, a na dodatek Pacers ograniczyli Bobcats do skuteczności na poziomie 23 proc. w pozostałych trzech kwartach.
Bardzo dobre zawody rozegrał zastępujący w pierwszej piątce Davida Westa Tyler Hansbrough, autor 19 punktów i 10 zbiórek.
W szeregach Charlotte najwięcej rzucili Byron Mullens – 19, Gerald Henderson – 14 i Ramon Sessions – 13.
Chicago Bulls – Boston Celtics 69:71 (15:24, 21:11, 13:8, 20:28)
Tylko 140 punktów zdobyli zawodnicy Bulls i Celtics. To najmniejsza ilość, jaką rzuciły dwa zespoły w jednym meczu w tym sezonie.
Zarówno Chicago i Boston rzucali z fatalną skutecznością. Pierwsi trafili 27 z 74 rzutów (36,5 proc.), natomiast drudzy 28 z 76 (36,8 proc.).
Ponadto 19 punktów, jakie zdobyli gospodarze w drugiej i trzeciej kwarcie jest najmniejszym wynikiem w historii NBA, 71 oczek w całym spotkaniu jest trzecią najniższą zdobyczą punktową Celtics odkąd wprowadzono w sezonie 1954/55 ograniczenie 24 sekund na akcję.
Najwięcej punktów dla Bostonu zdobył Brandon Bass -14, a po 12 rzucili Jason Terry i Kevin Garnett, z czego ten drugi 8 zdobył w czwartej kwarcie, dodając do tego 11 zebranych piłek.
W drużynie Bulls najlepiej spisali się Joakim Noah, który zanotował 10 punktów i 16 zbiórek, a 12, najwięcej w drużynie, z ławki dołożył Marco Belinelli.
Washington Wizards – Detroit Pistons 85:96 (19:21, 26:23, 23:21, 17:31)
Spotkanie było bardzo wyrównane, prowadzenie w meczu zmieniało się 12-krotnie i 12 razy na tablicy wyników widniał remis.
Jeszcze na nieco ponad 5 minut do końca meczu obie drużyny miały na koncie po 76 punktów. Później jednak decydujący o zwycięstwie run 11-0 zaliczyli Pistons, wygrywając po raz czwarty z rzędu na własnym parkiecie. 6 punktów podczas tego runu zdobył Will Bynum, który w całym meczu zdobył 20 punktów, trafiając 8 z 12 rzutów z gry.
Najlepszym strzelcem zespołu był jednak sprowadzony niedawno z Raptors Jose Calderon, autor 24 punktów aż 6-krotnie trafiając za trzy punkty.
Kolejne już 24 double-double w sezonie, na poziomie 16 oczek i 18 zbiórek, zanotował Greg Monroe, dla którego było to także 8 double-double z rzędu. To pierwszy taki wyczyn zawodnika Detroit od marca 1996 roku, kiedy to Grant Hill zaliczył 10 takich występów.
W drużynie Wizards 20 oczek rzucił Emeka Okafor, a 16 dodał John Wall, dodając do tego 9 asyst. Podwójną zdobycz punktową zanotowali także Nene, Bradley Beal i Trevor Ariza, a każdy z nich zdobył 10 punktów.
Philadelphia 76ers – Milwaukee Bucks 92:94 (28:18, 22:25, 25:29, 17:22)
Sixers nie awansują w tym sezonie do play off. Jeśli chcieli zachować na to szanse to musieli wygrać w dzisiejszym spotkaniu. Nie udało im się i teraz tracą już 4 mecze do 8 na Wschodzie Bucks.
Philadelphia miała jeszcze szansę na zwycięstwo albo doprowadzenie do dogrywki po tym jak drugi rzut wolny spudłował Monta Ellis i Milwaukee miało tylko 2 punkty przewagi. Piłkę zebrał Royal Ivey i trener Doug Collins poprosił o czas.
Chwilę później rzut z prawego łokcia Jrue Holiday’a okazał się za mocny, piłki nie złapał Spencer Hawes, ta spadła na parkiet i zanurkowali po nią Luc Mbah a Moute i Holiday. Sędziowie zdecydowali, że o tym kto dostanie piłkę rozstrzygnie rzut sędziowski, a ten o dziwo wygrał niższy rozgrywający Sixers. Piłkę przejął Ivey, ale jego podanie do Holiday’a przechwycił Mbah a Moute i to zawodnicy gospodarzy mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Najwięcej punktów dla Bucks zdobył Ellis 27, a 21 dołożył Brandon Jennings. Double-double na poziomie 17 oczek i 14 zbiórek zanotował Samuel Dalembert.
W drużynie Sixers najskuteczniejszy był Evan Tuner, autor 20 punktów, 19 zdobył Hawes, 16, rozdając do tego 12 asyst Holiday, a 14 Nick Young.
Portland Trail Blazers – New Orleans Hornets 63:99 (14:19, 12:19, 18:29, 19:32)
Pogrom. Tak w jednym słowie można opisać to co działo się wczoraj na parkiecie w New Orleans Arena. Miejscowi Hornets dosłownie zniszczyli gości z Portland zatrzymując ich na tylko 63 punktach i 32,4 proc. z gry.
Blazers nie dość, że ponieśli upokarzającą porażkę, to jeszcze w drugiej minucie meczu stracili Wesley’a Matthewsa, który skręcił lewą kostkę, po czym udał się do szatni przy pomocy kolegów z zespołu i nie wrócił już na parkiet.
36 punktowa wygrania, a przewaga w pewnym momencie była nawet 3 oczka wyższa, o największe zwycięstwo Hornets w tym sezonie.
Do wygranej poprowadził ich nr 1 Draftu 2012 Anthony Davis, autor 21 punktów. Zebrał dodatkowo 11 piłek pomagając swojemu zespołowi wygrać walkę na tablicach 52-35. 14 oczek z ławki dodał Ryan Anderson, a 13 Jason Smith. W spotkaniu nie mógł zagrać Eric Gordon, ze względu na uraz prawej ręki i jego miejsce w pierwszej piątce zajął Austin Rivers.
W szeregach Blazers zawiedli przede wszystkim liderzy zespołu Damian Lillard, który zdobył 12 punktów, najwięcej z zawodników Portland, ale trafił tylko 4 z 15 rzutów z gry. Podbne problemy ze skutecznością mieli LaMarcus Aldridge – 2/11 i Nicolas Batum – 1/10.
Dla Blazers była to już 5 porażka z rzędu i zrównali się tym samym bilansem z Los Angeles Lakers, tracąc obecnie trzy mecze do 8 na Zachodzie Houston Rockets.
Utah Jazz – Minnesota Timberwolves 97:93 (10:17, 32:23, 26:23, 29:30)
Jazz prowadzili już 13 punktami na niecałe trzy minuty do końca spotkania. Następnie jednak run 9-0 zaliczyli Wolves, a Ricky Rubio po przechwycie piłki pobiegł sam na kosz przeciwników i miał szansę na zmniejszenie straty do tylko 2 oczek, ale został zablokowany przez Aleca Burksa i na więcej zawodnicy Utah już gospodarzom nie pozwolili.
Gości do zwycięstwa poprowadził duet Al Jefferson – Paul Millsap. Pierwszy zdobył 20 punktów i zebrał 11 piłek, a drugi 21 oczek i 8 zebranych piłek.
Ponadto w szeregach gości jeszcze 3 zawodników zaliczył podwójną zdobycz punktową. 11 dodał Demarre Carroll, a po 10 Randy Foye i Enes Kanter.
W zespole Wolves z triple-double flirtował Rubio notując 18 oczek, 10 asyst i 9 zbiórek, a double-double na poziomie 24 oczek i 16 zbiórek zaliczył Derrick Williams.
You must be logged in to post a comment.