Autor: Mac
Christopher Wesson Bosh – ten zawodnik przyszedł na świat 24 marca 1984 roku w Dallas. Mierzy ok. 211 cm wzrostu i występuje na pozycji silnego skrzydłowego. Swoją przygodę z NBA rozpoczął w 2003, gdy zgłosił się do draftu. Wcześniej spędził rok czasu na uczelni Georgia Tech. W rozgrywkach NCAA notował średnio 15.6 pkt, 9 zb i 1.2 as. Zaledwie po roku studiowania postanowił opuścić uczelnię i silnie zapukać w wielkie drzwi z napisem „najlepsza liga świata”.
W drafcie 2003 na Bosha skusili się Toronto Raptors i wybrali go z wysokim, czwartym numerem. Kanadyjskie Dinozaury wiązały z tym chłopakiem spore oczekiwania na przyszłość. Bosh był uznawany za nadzieję nie tylko dla tej organizacji, ale nawet dla całej sportowej Kanady. Z nim w składzie Raptors mieli rozrywać przeciwników niczym rozwścieczone Dinozaury.
W swoim debiutanckim sezonie, dziewiętnastoletni wówczas, Bosh notował średnio 11.5 pkt oraz 7.4 zb. Dzięki dobrej grze został wybrany do pierwszej piątki debiutantów.
Stopniowo, wręcz z każdym dniem, Bosh podnosił swój poziom. Tym samym jeszcze bardziej rozbudzał wszelkie nadzieje związane ze swoją osobą. Prawdziwy przełom w jego karierze nastąpił podczas sezonu 2004/2005. To był dokładnie 17 dzień grudnia 2004 roku. Wtedy do New Jersey Nets oddany został Vince Carter, który był bezsprzecznym liderem zespołu. Co to oznaczało? Mniej więcej tyle, że od tej chwili Chris Bosh nie mógł już spokojnie rozwijać się, gdzieś tam w cieniu. Oczekiwania wobec niego momentalnie zwiększyły się, a raczej przyspieszyły swoją realizację. Od tej chwili to właśnie Bosh miał wziąć na barki całe Raptors.
To całe liderowanie wychodziło Boshowi nie najgorzej, a sam przy tym cały czas się rozwijał i zyskiwał niezwykle potrzebną pewność. Dwukrotnie ustalił swój rekord zbiórek. Najpierw 25.03.2005 zebrał 22 piłki w przegranej konfrontacji z Philadelphia 76ers. Następnie powtórzył to osiągnięcie 14.11.2006 w również przegranym meczu z Golden State Warriors.
W latach 2007 oraz 2008 Boshowi udało się zaprowadzić Toronto do Playoffs. W prawdzie w obydwu tych przypadkach szybko zakończyli swój udział na pierwszej rundzie, ale dla kanadyjskiego jedynaka już samo dotarcie do tej fazy nie jest rzeczą normalną.
W 2007 roku dobra gra Bosha zaowocowała wyborem do drugiej piątki najlepszych zawodników całej ligi.
Bosh cały czas czynił postępy, był najważniejszą postacią w Raptors, ale czegoś w tym wszystkim brakowało. Tym czymś były wyniki zespołowe. Toronto biło głową w mur. Bosh nie miał dostatecznego wsparcia dzięki któremu mógłby mierzyć wyżej. Sezon 2009/2010 był jego ostatnim, który wiązał go umową z kanadyjskim zespołem. Swoją drogą to był najlepszy sezon Bosha, gdyż notował średnio 24 punkty, 10.8 zbiórek oraz 2.4 asysty. Rozegrał też swój najlepszy mecz aplikując w styczniu 2010 roku 44 punkty ekipie Milwaukee Bucks. Bardziej jednak wszystkich zastanawiało jaką decyzję „CB4″ podejmie po sezonie. W Toronto wręcz błagano go, żeby pozostał. Był ich jedyną nadzieją. Górę jednak wzięła ambicja zawodnika i Bosh obrał zupełnie inny kierunek swojej dalszej kariery. Poszedł tam, gdzie walka o najwyższe cele jest o wiele łatwiejsza..
Nawiązując do Wielkiej Trójki, co ciekawe, James, Bosh i Wade są chyba sobie pisani. Cała trójka została wybrana w drafcie 2003 z odpowiednio następującymi numerami: pierwszym, czwartym oraz piątym. Wszyscy też po debiutanckim sezonie znaleźli się w piątce pierwszoroczniaków. Teraz rządzą w Miami. Cała trójka zagra też po raz kolejny w najbliższym Meczu Gwiazd, po spełnieniu wspólnego marzenia i zdobycia tytułu Mistrza 2012 roku.
Co dziś prezentuje nam 28-letni Chris? Jego średnie wynoszą 17.7 punktów oraz 7.4 zbiórek na mecz i jest to jego najgorszy sezon z Heat. Padały nawet zdania, iż Bosh nie zasługuje w tym roku na występ wśród najlepszych i to miejsce dostał niejako z urzędu! Choć w tym sezonie miał już występ przeciwko Nuggets na poziomie 40 oczek to w Miami nie jest on główną opcją, nie wszystko jest tylko i wyłącznie na jego barkach. Ma tam z kim grać. Jest ważnym elementem wspomnianej już „Wielkiej Trójki”. Jednak nigdy nie będzie w centrum ataku jak to miało miejsce w Toronto.
Bosh ma już całkiem niezłe doświadczenie w All-Star Game. Uczestniczył w tej imprezie 7-krotnie. Występ w 2010, był jego najlepszym występem. Wchodząc z ławki uzyskał 23 punkty i zebrał 10 piłek. Ciekawe czy w tym roku poprawi te osiągnięcia…
Kilka ciekawostek:
- Bosh jest trzecim najmłodszym zawodnikiem w historii, który uzyskał 1.000 zbiórek
- jest czwartym najmłodszym zawodnikiem w historii, który uzyskał w meczu przynajmniej 20 punktów i 20 zbiórek
- jest pierwszym zawodnikiem Raptors, który przekroczył barierę 10.000 punktów
W tekście jest oczywisty błąd, bo Bosh jak wszyscy wiemy, gra na pozycji C w Miami. Nie dlatego, że chce lub jest centrem ale musi. Poza tym to znakomity zawodnik nie wykorzystywany do końca w Heat, ale tak już musi być bo piłka jest jedna, a gra tam fenomenalny (przyznajmy to wszyscy) James i równie znakomity Wade.
To że widnieje – jak minionej nocy przeciwko Thunder – jako center to nie znaczy ,że jest centrem kolego. Właściwie nigdy nim nie był. W tym sezonie często gra w parze z Udonisem Haslemem (czy ostatnio nawet z Chrisem Andersenem) i to Haslem jest ustawiany blisko kosza. Pisanie ,że to takie oczywiste to jednak nie dla mnie, szczególnie po tym co oglądam na parkiecie, zwłaszcza, że Bosh oddaje rzuty z 5-6 metra i od zeszłego sezonu rzuca za 3pkt. Przeciwko Lakers wyszli w pierwszej piątce Bosh i Haslem. Przeciwko Blazers też obaj wyszli w S-5. To samo w starciu z Houston Rockets. Cały czas Haslem kryje najsilniejszych graczy rywala i gra blisko kosza w ataku.
Bosha stać na dużo więcej. Jest świetnym zawodnikiem. Tak jak wspomniano już wcześniej jest 3 opcją w ataku i dlatego notuje takie zdobycze punktowe. Gra na świetnej skuteczności 55,5%. Nie wiem czy nie jest przypadkiem królem mid-range shot w całej lidze.
„liderowanie wychodziło Boshowi nie najgorzej…” chyba oglądaliśmy zupełnie różnych Raptors w czasach, gdy był tam Chris, bo Boshowi to całe liderowanie nie wychodziło w ogóle, bo to pi*** nie lider (co oczywiście nie oznacza, że jest on świetnym graczem). Jasne, że otoczony był, powiedzmy, inną klasą zawodników niż w Miami, ale CB4 to nie jest gość, którego się otacza zawodnikami i płaci największy hajs w zespole, by był Twoim franchise playerem… On jest znakomitym otoczeniem, dla prawdziwych liderów.