Sylwetka gwiazdy Wschodu – Joakim Noah

all-star-2013-houstonChciago Bulls zajmują obecnie 5 miejsce w konferencji wschodniej, a mają szanse wskoczyć nawet na 3 lokatę. W Houston będą mieli dwóch swoich reprezentantów. Luol Deng, który występował także rok temu w Orlando i Joakim Noah, który zaliczy swój pierwszy występ w ASW. Różne zdania krążyły na temat wyboru Francuza do tego spotkania. Duże grono osób uważa, że wybór pierwszego centra Bulls jest mocno przesadzony, jednak Noah to podpora defensywy swojej drużyny, a także coraz ważniejszy gracz w ataku, który wziął na swoje barki większą odpowiedzialność.

Joakim Noah rozgrywa właśnie najlepszy sezon w swojej karierze. Pod nieobecność Derricka Rose’a, to Francuz stał się jedną z głównych postaci w ekipie Bulls. Zrozumiał się wreszcie z Carlosem Boozerem i razem tworzą całkiem udany duet podkoszowy. Jeszcze dwa lata temu wyglądali jak zawodnicy wyciągnięci z zupełnie innych światów. Dublowali swoje pozycje, nie zostawiali sobie wzajemnie miejsca do gry tyłem do kosza, atakowali deskę w tym samym miejscu i drużyna na tym sporo traciła. Teraz kiedy Noah musiał stać się liderem, wygląda dużo lepiej i jego notowania poszły mocno w górę.

Francuz jest zawodnikiem od czarnej roboty. Sprawia wrażenie, że nie koniecznie zdobywanie punków jest dla niego najważniejsze. Woli zebrać kilka ważnych piłek w ataku, ponowić kolejną akcję, może skończyć ją nawet 2+1. Kocha robić te wszystkie małe rzeczy, które są niezbędne w każdym zespole. Nie ma parcia na to, aby być na pierwszych stronach gazet, rzucać po 30 punktów w każdym spotkaniu i głośno krzyczeć o swoich szansach na statuetkę MVP. Miał od tego D-Rose’a i to mu bardzo pasowało. Jego rzut wywoływał głośny śmiech na sali u kogoś, kto oglądał go pierwszy raz. Nie jest wirtuozem, ani zawodnikiem którego gra zapiera dech w piersiach. Jest twardym kolesiem, który nie boi się włożyć ręki, odpowiedzieć na zaczepkę czy dać pozytywnego kopa swoim kolegom.

Początek kariery nie był jednak usłany różami. Do ligi dostał się przez draft w 2007 roku z numerem 9, kiedy wybrali go Chicago Bulls. Od razu dostał szansę na sporo gry i średnio w 20 minut rzucał po 6 punktów w każdym meczu zbierając przy tym z tablic po 6 piłek. Rok później ujawnił się charakterek Noaha, kiedy to wdał się w przepychankę z Ronem Adamsem, asystentem Jima Boylana, czyli ówczesnego trenera Byków. Został zawieszony na 2 spotkania przez swoich kolegów, którzy uznali, że trzeba ponieść konsekwencję takich zachowań. Sam Boylan twierdził, że Noah to świetny chłopak, jednak nie do końca traktujący serio wszystkie treningi. Od tamtej pory Joakim zmądrzał, nie zdarzają już mu się takie sytuację. No chyba, że podpadnie władzom NBA, którym nie przypadł do gustu strój Francuza w meczu z Pacers.

noah-dress-code

Center Bulls to wielki wojownik. Powalczy o każdą piłkę, rzuci się w trybuny, nie przestraszy się skoczyć do bloku kiedy na kosz nadjeżdża rozpędzony LeBron James. Nie odpuszcza nigdy i nie boi się wygłaszać swojego zdania, nawet jeśli niszczy to jego PR. Swojego czasu miał sporo wrogów w Cleveland, bo przed serią Playoffs pomiędzy Cavaliers a Bulls nazwał, sami wiecie kogo, tanią dziw** i głośno powiedział, że nie podobają mu się tańce i wygłupy LeBrona, a miasto z Ohio mianował miejscem ,w którym  nic się nie dzieje i panuje straszna nuda. Obaj panowie lubili sobie porozmawiać także w czasie meczu :

Bardzo mocno okazuje swoją radość po ważnych rzutach, szczególnie w miejscach gdzie nie każdy wita go z uśmiechem, a jego popisowym występem jest zabawa z bronią :

Noah to jednak nie tylko facet trzymający całą szatnię w Chicago i spec od defensywy. Mocno pracuje nad swoim rzutem i godziny spędzone na sali przynoszą efekty. W pierwszym sezonie rzucał osobiste na skuteczności 67,6 %, a w obecnym  podniósł swoją średnią do 75,7 %. Lepiej pracuje stopami i łatwiej gra mu się w akcjach indywidualnych. Polepszył się, aby dać swojej drużynie jak najwięcej. Nieobecność lidera zespołu zmusiła go do tego, aby wziąć na siebie większą odpowiedzialność za grę zespołu.

Wiele osób uważa, że powrót DR do gry, będzie regresem dla Francuza. Jeśli chodzi o statystyki indywidualne to pewnie tak, bo znowu kilka swoich rzutów będzie musiał oddać MVP z 2011 roku. Zyska jednak cała drużyna, bo Noah będzie mógł jeszcze bardziej zająć się tym co kocha najbardziej, czyli obroną. Większość punktów będzie ciągle zdobywał po zbiórkach w ataku i ponowieniach. On sam dużo pomaga kolegom w zespole i przy nim Boozer także lepiej prezentuje się w obronie.

Chicago ma chyba w składzie największego walczaka w swoim zespole od czasów Dennisa Rodmana. Noah zaliczył w tym sezonie serię 6 meczów pod rząd, z co najmniej 12 zbiórkami. W meczu z Bobcats zanotował imponujące statystyki: rzucił 13 punktów, zebrał 18 piłek, miał 7 asyst i 5 bloków. Na prawdę bardzo rzadko zdarzają się takie popisy. Najlepszy występ zaliczył 7 grudnia w wygranym meczu przeciwko Pistons, kiedy zanotował na swoim koncie 30 punktów, 23 zbiórki i 6 asyst. Wykręcił w tym sezonie jedno triple-double, a raz zabrakło mu do tego osiągnięcia 1 punktu. Double-double zaliczył już 28 razy w tym sezonie.

Jest 5 w całej lidze pod względem zbiórek – 11.4, 8 w blokach – 2.0, zalicza też średnio po 4.1 asysty w każdym meczu. Noah jest graczem, który może być najważniejszą częścią, zaraz po zdrowiu Rose’a, układanki Toma Thibodeau. Po pierwszej części sezonu, jest głównym faworytem do wygrania nagrody dla najlepszego obrońcy sezonu. Jest sercem w obronie swojego zespołu. Jest dla Chicago kimś takim jak Kevin Garnett w Bostonie.

Jego występ w All-Star stał pod znakiem zapytania, bo odnowiła się jego kontuzja stopy i mimo tygodniowej przerwy na początku miesiąca, wciąż skarży się na ból. Do Houston jednak przyleciał i zobaczymy go dziś na boisku. Jest to najlepszy sezon Noaha w NBA i dobrze, że będzie miał okazję pokazać się przed publicznością, bo kiedy wróci do gry Rose to jego szansę na kolejny występ znowu zmaleją. Oby zaskoczył nas efektowną grą, a nie efektownym wyglądem i strojem do jakiego nas przyzwyczaił.