Czasy, gdy James Harden był znany tylko ze swojej bujnej brody już dawno za nami. Ten rzucający obrońca już dawno udowodnił swoją klasę na parkiecie. Najpierw potrafił błyszczeć w OKC Thunder, a od początku tego sezonu rozwija swoje umiejętności w Houston Rockets. Radzi sobie tak dobrze, że jego talent został dostrzeżony i tym sposobem Harden po raz pierwszy w swojej stosunkowo krótkiej karierze zagra w wielkim Meczu Gwiazd.
James Harden przyszedł na świat 26 sierpnia 1989 roku w Los Angeles. Do NBA trafił jednak z Uniwersytetu Arizona. Miało to miejsce w 2009 roku. Już wtedy Harden przeszedł do historii. Z 3 numerem sięgnęła po niego Oklahoma City Thunder. Był to pierwszy gracz, który trafił bezpośrednio do tej organizacji.
Będąc jednym z „Grzmotów” trafił na ławkę rezerwowych. Nie był jednak do niej przyspawany. Dostawał szansę i dawał z siebie wszystko. Już w debiutanckim sezonie notował średnio na mecz 9.9 punktów, 3.2 zbiórki i 1.2 asysty. Na koniec sezonu zaowocowało to wyborem do drugiej piątki debiutantów.
W kolejny roku swojej gry zrobił następny krok do przodu. Zagrał we wszystkich 82 meczach i aplikował rywalom 12.2 punkty, 3.1 zbiórki oraz 2.1 asysty. Wyjątkowo bujna broda oraz bardzo solidne wsparcie z ławki rezerwowych stały się znakiem rozpoznawczym Hardena.
Wraz z rozwojem Hardena pięła się w górę również cała drużyna Thunder. Wiadomo, że pierwsze skrzypce grali tam Kevin Durant oraz Russell Westbrook. Harden był gdzieś za nimi. Atakował z cienia. Nikt jednak nie miał wątpliwości, jak ważną rolę odgrywa. Trener Scott Brooks miał prawdziwy diament na swojej ławce. Miał człowieka, który wchodził do gry i wręcz jeszcze podkręcał tempo. W swoim trzecim sezonie na zawodowych parkietach notował już 16.8 punktów, 4.1 zbiórki i 3.7 asyst. W swoim rekordowym występie rzucił 40 punktów drużynie Phoenix Suns. Został doceniony i wybrany na najlepszego rezerwowego roku. Trzeba przyznać, że decyzja jak najbardziej słuszna. Oklahoma też nie zwalniała obrotów i dotarła aż do wielkiego finału. Tym samym Harden w tak młodym wieku posmakował gry o najwyższe cele. To jednak nie był koniec, a wręcz początek, pozytywnych akcentów w jego karierze. Latem był członkiem reprezentacji USA. Razem ze swoimi rodakami sięgnął po złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Tuż przed bieżącym sezonem ten charyzmatyczny brodacz trochę niespodziewanie zmienił jednak swoje otoczenie. Harden był główną częścią wymiany za sprawą której trafił do Houston Rockets. W Texasie wszystko było inne. Od razu było wiadomo, że „Rakiety” to nie jest ekipa, która będzie walczyć o najwyższe cele. Z drugiej jednak strony było wiadome, że zwiększy się rola Hardena. Jeśli ktoś miał wątpliwości czy James temu podoła to najlepszą odpowiedzią były pierwsze mecze sezonu 2012/2013. Brodaty zaczął od takich osiągów punktowych jak: 37, 45 i 24. Z miejsca stał się motorem napędowym całej drużyny i taki stan rzeczy utrzymuje się do chwili obecnej. Harden w koszulce Houston notuje 24.6 punktów, 5.3 asysty, 4.8 zbiórki oraz 1.8 przechwytów. Na początku lutego zanotował również pierwsze w swojej karierze triple-double. W meczu z Charlotte Bobcats miał 21 punktów, 11 asyst i 11 zbiórek.
Po przenosinach do Houston zupełnie zmieniła się rola Hardena. Z rezerwowego stał się liderem. To naprawdę duży przeskok dla każdego zawodnika. Harden pokazał jednak, że potrafi świetnie wywiązywać się z każdej roli. Przebojowo wdarł się do grupy czołowych zawodników NBA. To nie mogło pozostać bez echa. Najlepszą okazją do wyróżnienia takiego gracza jest oczywiście Mecz Gwiazd. Głosy kibiców nie wystarczyły, ale Harden za swoją dobrą grę został i tak wytypowany do grona rezerwowych. Houston, jako miasto-gospodarz imprezy, dzięki temu doczekało się swojego przedstawiciela. Dla Hardena to pierwsze takie wyróżnienie i na pewno duże przeżycie. Co ciekawe, podczas ASG 2013 mamy 7 debiutantów. Harden jest jedynym z tej grupy, który zagra dla Zachodu. Uważam, że udziału tego gracza nikt nie będzie żałował. Harden potrafi niespodziewanie wypalić. Ciekawie powinna również układać się jego współpraca z dawnymi kolegami z OKC.
You must be logged in to post a comment.