Od minuty ciszy, ku pamięci Jerry’ego Bussa rozpoczął się rewanżowy mecz między Celtics i Lakers, w Staples Center. W poprzedniej konfrontacji wyraźnie górą byli podopieczni Doca Riversa, nie dając szans Kalifornijczykom przed dwoma tygodniami. Tym razem całe spotkanie różniło się przebiegiem od ostatniej wizyty Jeziorowców w Bostonie.
Podopieczni Mike’a D’Antoniego od pierwszych minut tryskali energią i wydawali się być wyraźnie zmotywowanymi do wygrania spotkania dla zmarłego na raka właściciela klubu. Już w pierwszej kwarcie wrzucili oni rywalom aż 36 punktów, a ze świetnej strony prezentowali się swoim fanom Earl Clark i Dwight Howard. Ten ostatni miał wyraźnie w pamięci nie udany mecz w Bostonie przed kilkunastoma dniami, kiedy to jeszcze zmagał się z urazem barku.
Celtowie świetnie zaczęli i po paru minutach prowadzili 15-11, w tym czasie 8 oczek wrzucił Paul Pierce. Odpowiedź gospodarzy była piorunująca – akcja 2+1 Kobego Bryanta, dwa z rzędu, skuteczne zagrania Dwighta Howarda, i trójka Steve’a Nasha. Run Lakers na moment tylko przerwał Pierce, a po chwili kolejny raz kosz przeciwnika dziurawili Antawn Jamison i Metta World Peace. Końcówka pierwszej odsłony do jeszcze 6 z rzędu oczek Bryanta (36-27).
W drugą odsłonę Lakers wprowadził celnym rzutem dystansowym Steve Blake. Następnie byliśmy świadkami paru bezbarwnych minut, podczas których obie strony zmagały się z trafieniem do kosza (lub stratami piłki). Niemoc zespołów przerwali kolejnymi trójkami Paul Pierce i Jason Terry. Z drugiej strony trafił też, zza łuku, Nash. Tempa nie zwalniał The Truth, notując przed przerwą aż 23 oczka. Wśród Lakers wyróżniali się zaliczający kolejne punkty – Howard (14), Bryant (14), Nash (12) i MWP (10). Miejscowi zachowali 9 oczek zaliczki przed przerwą (64-55).
Trzecia kwarta była jak dla mnie kropką nad „i” przy zwycięstwie Lakers. Niecelne rzuty znajdującego się w dołku Kevina Garnetta, przy lepszej defensywie Lakers (m.in. wymuszony błąd 24 sekund), koniec imponującej serii Pierce’a i brak wsparcia innych graczy Celtów (może poza Courtney’em Lee) przeważyły. Trafienie z odejścia Bryanta, lay up Nasha i w końcu alley oop Howarda obudziły na dobre publiczność w Staples Center. Nawet kolejny w sezonie techniczny Howarda nie wybił z rytmu gospodarzy. Kiedy sytuację gości próbowali podreperować Lee i Bass, to skutecznie – Celtów – skontrował celnymi trafieniami Antawn Jamison. Goście przegrywali przed decydującą odsłoną 76-90.
Ostatnie 12 minut potwierdziły mały kryzys przyjezdnych. Pięć kolejnych chybionych rzutów (w tym trzy pudła za 3pkt), dwie straty, w końcu przewinienie techniczne na konto Doca Riversa. Lakers za sprawą 5 z rzędu punktów Jodiego Meeksa odjechali na 22 oczka (102-80). Po chwili drugim alley oopem w meczu popisał się Howard. To był swoisty koniec Zielonych w tym meczu..
Pomeczowe notki:
– Celtowie nie wygrali żadnej z kwart w Staples Center.
– Paul Pierce w drugiej połowie rzucił tylko 3 punkty.
– Earl Clark zaliczył rekord kariery w postaci 16 zbiórek.
– Lakers z Howardem na boisku zaliczyli najwyższe prowadzenie w sezonie +22
– Jeziorowcy zebrali piłki po niemal połowie swoich niecelnych rzutów (14 piłek w ataku).
– Celtowie mają bilans 0-6 na wyjazdach, z zespołami z konferencji zachodniej
– Steve Nash zaliczył 10 144 asysty i zrzucił z 4 miejsce na liście wszechczasów Magica Johnsona.
– Lakers ograli Celtics 54-30 w punktach z pomalowanego oraz 49-34 podczas walki o zbiórki.
– siedmiu graczy Lakers zanotowało double figures.
Wynik: 113-99 dla L.A. Lakers
Najlepsi strzelcy: 24pkt i 12zb Howard, 16pkt i 7as Bryant, 15pkt Jamison, po 14pkt Clark (16zb) i Nash (7as) oraz 26pkt Pierce, 20pkt Lee i 15pkt i 7zb Green.
podoba mi sie ta opcja pomeczowych statystyk.
(żeby nie było że ciągle marudze)
C.D.N. :-)