Nietęgą minę po akcji Luke’a Rindour przeciwko Warriors miał trener Wolves, Rick Adelman. Minionej nocy znów ten doświadczony szkoleniowiec nie miał znów powodów do radości. Po pierwszej połowie jego zespół notował wyraźny spadek, przegrywając w pewnym momencie aż 18 punktami (29:47). Dopiero zmiana obrony na strefową oraz lepsza dyspozycja Derricka Williamsa pchnęła zespół z Minnesoty w stronę potencjalnej wygranej.
Suns wchodzili w to spotkanie jak ostatnia drużyna Zachodu, pamiętająca ostatnią grudniową porażkę z T-Wolves (107:111). Wówczas to szkołę Marcinowi Gortatowi dał Nikola Peković (autor 28 oczek). Specjalne zadanie spadało więc na Polaka i Jermaine’a O’Neala.
O ile nasz rodak udanie rozpoczął spotkanie od pick’n’rolla z Goranem Dragićem (wyjątkowo słabo dysponowanym rzutowo – 4/14), to tyle już w 7 minucie pierwszej odsłony powędrował już na ławkę Suns, z 2 przewinieniem. Pierwsza kwarta była wyjątkowo nudnym widowiskiem, a obie strony zmagały się ze skutecznością oraz stratami (w tym jedna Marcina). Suns przez ostatnie 3 minuty kwarty umieściły piłkę w koszu rywala tylko po osobistych.
Drugą kwartę kapitalnie rozpoczęli rezerwowi Lindsey’a Huntera. Trafienia Wesley’a Johnsona, Jermaine’a O’Neala oraz Michaela Beasley’a dały 11-punktową przewagę gospodarzom (26-15). Wilki dopiero w czwartej minucie 2 kwarty zdobyły pierwsze punkty z gry, po trafieniu Francuza Gelabale. Markieff Morris i Kendall Marshall prowadzili kolejne ataki Suns. W drugiej połowie odsłony dwie z rzędu popisowe akcje przeprowadzili centrzy Suns. Najpierw po podaniu od Morrisa, alley oop’em popisał się Gortat, a po chwili podobnym podaniem nad obręcz, do skaczącego O’Neala, popisał się PJ Tucker. J.O. również efektownie zakończył akcję. Trójka Gorana Dragića przed przerwą, dała miejscowym najwyższą w meczu – 18 punktową – przewagę.
Po przerwie obraz gry uległ zmianie, goście postanowili ograniczyć poczynania graczy Słońc poprzez obronę strefową. W ataku – przy słabo dysponowanych rzutowo Rubio i Ridnour – przebudził się niewidoczny w pierwszej fazie meczu – Peković. Miejscowi pudłowali akcję po akcji a stratę po stracie popełniał Jared Dudley. Przewaga graczy z Arizony zmalała do 8 oczek po kolejnym trafieniu Pekovića. Markieff Moriss dwoma solowymi akcjami przerwał niemoc swojej drużyny i podreperował zdobycze punktowe – Phoenix bowiem w III odsłonie zanotowali tylko 11 oczek. Trójka Shveda i osobiste Rindoura skróciły dystans do 4 punktów, ale na szczęście za trzy punkty trafił Morris (58-51 dla Suns).
Na starcie czwartej kwarty można było odnieść wrażenie ,że gracze trenera Huntera odzyskali rytm gry dzięki płynnej grze w ataku i trafieniom Johnsona oraz Morrisa. Ponadto w szeregach gości nieskuteczność cechowała akcje Rubio (2-12), Rindour (3-11) i Shveda (2-9). Praktycznie cały obwód Wilków kulał.. Zauważył to trener Adelman i posłał do boju swojego filigranowego rezerwowego JJ Bareę. Ten dodał właściwy impuls przyjezdnym i nie tylko sam trafiał trzy akcje z rzędu po wejściach na kosz – przy słabej defensywie Suns – ale również rozciągnął defensywę rywali. Ta ostatnia rzecz doprowadziła gości do upragnionych, dwójkowych akcji Rubio – Peković. BIG Pek zdobył 8 kolejnych oczek i 3 asysty w tym samym czasie rozdał Ricky. Przy dystansowych pudłach Dudley’a i Morrisa, trójka Barei dała remis, po 71. Przez ostatnie 3 minuty team z Arizony nie był w stanie zdobyć punktów we własnej hali. Fatalnie spisywał się Dragić, tracąc piłkę czy popełniając faul. Po jego przewinieniu jednego osobistego wykorzystał Rubio, powiększając przewagę gości do 2 punktów. Po przerwie na żądanie Lindsey’a Huntera, pick’n’rolla zagrali Dragić z Gortatem i Polak celnym lay up’em doprowadził do dogrywki (po 77). Szansę na wygranie meczu w regulaminowym czasie zaprzepaścił Rubio (miał na rzut 13 sek).
Dodatkowe pięć minut rozpoczęło się od strat Rubio (x2 i 6 w meczu) i Scoli. Pierwsze punkt po półtorej minuty zdobył Gortat z osobistego. Po chwili Polak udanie obronił rzut Pekovića i Suns powiększyli prowadzenie do 3 oczek po penetracji Dragića. W odpowiedzi jeden rzut wolny wykorzystał Cunningham, a po chwili wsadem popisał się PJ Tucker. Kolejną odpowiedź wejściem na kosz, wysłał JJ Barea, ale udanie lay up’em zakończył swoją akcję Gortat. Na pół minuty przed końcem dystans do przeciwnika, celną trójką, skrócił Derrick Williams (21pkt). W kolejnej próbie rzutu zablokowany został Wesley Johnson przez Nikolę Pekovića i Wilki stanęły przed szansą wygrania dogrywki. Nieudane wejście pod kosz Shveda załatwiło sprawę wygranej gospodarzy (84:83).
Pomeczowe notki:
– Słońca wygrały 19 mecz w sezonie i opuściły ostatnie miejsce w konferencji zachodniej kosztem Królów. Wilki przegrały trzeci mecz z rzędu.
– Goran Dragic (4/14) i Jared Dudley (1/6) mocno kaleczyli w ataku Suns.
– 44 punkty Słońcom dali rezerwowi: po 14 były gracz Wolves – Wesley Johnson i Markieff Morris.
– 14pkt i 7zb oraz 3 blk zanotował Marcin Gortat, podczas gdy Jermaine O’Neal miał: 10pkt – 13zb – 4blk.
– Obie drużyny nie ustrzegły się strat; 21 Suns i 17 Wolves. Ricky Rubio miał ich aż 6
– Słabo prezentowały się oba zespoły pod względem skuteczności: 40% Suns i 34% Wolves z bliższej odległości.
– Andrei Kirilenko opuścił mecz w pierwszej kwarcie, ze względu na uraz łydki i już nie wrócił do gry.
– Derrick Williams zaliczył drugie z rzędu double double (wcześniej z GSW 23-12 a dziś 21-12)
– 33 punkty do przerwy drużyny Adelmana to najniższy ich wynik w sezonie
– blok Marcina Gortata został wybrany do najlepszych akcji minionej nocy.
Wynik: 84 – 83 dla Phoenix Suns
Strzelcy: Derrick Williams 21pkt i 12zb, Nikola Peković 18pkt i 12zb i JJ Barea 16pkt oraz Wesley Johnson, Markieff Morris i Marcin Gortat po 14 pkt.