Wczorajsze spotkanie w San Antonio od razu zapowiadało się jako jedno z tych, które mogą być pułapką dla gospodarzy. Powrót do domu po 9-meczowym Rodeo Road Trip i spotkanie przeciwko słabiutkim Suns wydawał się przecież bułką z masłem.
Przedmeczowe obawy okazały się słuszne. Goście z Phoenix prowadzeni przez Jarmaine’a O’Neala (22 punkty, 8/14 z gry, 13 zbiórek) wyrwali po dogrywce zwycięstwo i zemścili się za niedzielną porażkę na swoim parkiecie.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | OT | Wynik |
Phoenix Suns | 20-39 | 25 | 20 | 22 | 33 | 5 | 105 |
San Antonio Spurs | 45-14 | 27 | 25 | 25 | 23 | 1 | 101 |
Przebieg spotkania
Mecz w AT&T Center przebiegał jak klasyczny mecz – pułapka. Spurs rozpoczęli sennie i pozwolili Suns wejść w rytm i zbudować pewność siebie. Podopieczni Popovicha byli wolniejsi i mniej dokładni niż zwykle. Popełniali głupie błędy: ruchome zasłony, kroki, złe podania i zagubienie w obronie. Ich gra wyglądała tak, jakby byli absolutnie pewni że nawet grając na 50% możliwości są w stanie ograć gości z Phoenix. W NBA nie ma tak lekko.
Co ciekawe, przez pierwsze trzy kwarty spotkania wyglądało na to, że SAS mimo wszystko uda się wyszarpać wygraną. Mimo, że w pierszej kwarcie po 9 minutach przegrywali 22-17 to zakończyli ją wygraną 27-25 po trójce Ginobiliego.
Druga odsłona rozpoczęła się od punktów dobrze grającego Markieffa Morrisa, a po chwili Jarmaine O’Neal wykorzystał przewagę wzrostu i doświadczenia nad Blairem i mieliśmy remis. Z biegiem czasu gry przewaga Spurs zaczęła jednak rosnąć dzięki regularnej grze pod kosz do wspomnianego Blaira, Splittera i Duncana, a także dzięki skuteczności Leonarda. Suns utrzymywali w grze Morrisowie, ale pomimo ich wysiłków do szatni podopieczni Lindsey’a Huntera schodzili przegrywając 45-52.
W kolejnych 12 minutach Spurs wciąż nie grali rewelacyjnie, a mimo to powiększali przewagę. Dobrze grał Tony Parker, po którego urazie nie było już widać śladu. Z drugiej strony dobrze rozpoczął Scola, a mocno skończył O’Neal, ale nawet kibice Suns nie wierzyli w to, że ich pupile mogą doprowadzić do remisu. Tymbardziej po pięknej akcji przed syreną, w której Manu podał do Blaira, a ten świetnie odegrał na obwód do Leonarda.
Po kilku minutach czwartej kwarty goście zaczęli się jednak zbliżać do remisu. Gdyby Morris trafił niekryty rzut z dystansu to już na 9 minut do końca Spurs mieliby tylko 2 punkty zapasu. Następne akcje przyniosły jednak trochę oddechu dla kibiców SAS. Problem polegał jednak na tym, że cały czas miejscowi nie byli w stanie dobić rywali. Niestety to się tym razem zemściło.
Jeszcze na 3 minuty do końca gospodarze prowadzili 93-86. Dwa wolne trafił Morris, a po chwili Marcus wykorzystał jeszcze przechwyt Gortata i było tylko 93-90. Tym razem błąd Dragicia wykorzystał Leonard, a zapunktował Parker. Francuz w następnej akcji Spurs znów dorzucił dwa punkty po tym jak kolejny jumper dołożył O’Neal.
Suns jednak wciąż walczyli. Z dystansu trafił Morris, a na zegarze było jeszcze 35 sekund. W swoim stylu z półdystansu odpowiedział Duncan i powinno być już po emocjach. Na 4 sekundy do końca po trafieniu Dragicia było jednak znów 97-99 i goście musieli faulować. Padło na Ginobiliego, a ku zaskoczeniu kibiców Argentyńczyk spudłował drugi rzut, a Suns bez czasu wyrównali po rzucie Wesley’a Johnsona. Najbardziej niedoceniana rzecz w tej akcji – podanie J.O. przez całe boisko wprost w ręce.
Zaskakująco w dogrywce gra Spurs zupełnie się posypała. Drużyna Popovicha nie była w stanie w ciągu 5 dodatkowych minut choćby raz trafić z gry, a jedyny punkt (z linii rzutów wolnych) zdobył Tony Parker. Zmotywowani Suns sami mieli wielkie problemy, ale najpierw na niewiele ponad 1 minutę do końca spod kosza dobił Gortat, a na 9 sekund przed syreną jumpera dorzucił O’Neal i teraz SAS musieli liczyć na szczęście. Rzut z dystansu Greena okazał się jednak niecelny i po rzutach wolnych Tuckera 14 porażka w sezonie gospodarzy stała się faktem.
Gortat watch: Marcin zagrał słabe zawody. Nie potrafił odnaleźć się w low-post przeciwko Duncanowi i Splitterowi i najczęściej rzucał z odchylenia przez ręce przez co jego skuteczność z gry wyniosła zaledwie 25% (3/12). Z drugiej strony trzeba też trochę skrytykować jego kolegów, którzy nie potrafili dograć mu piłki gdy kilka razy miał przeciwko sobie niskiego gracza. Na plus trzeba za to zaliczyć grę w obronie (dobrze ograniczał Duncana) i pracę na desce. 15 zbiórek, z czego 7 w ataku jest świetnym rezultatem.
Pozostałe notatki:
- Przed meczem Tony Parker otrzymał nagrodę gracza miesiąca Konferencji Zachodniej.
- Suns przerwali serię 18 kolejnych wygranych na swoim parkiecie Spurs.
- Tak jak Lakers nie potrafią bronić w kontrze, tak Suns nie wiedzą na czym polega bronienie weak side (strony boiska, w której w danym momencie nie ma piłki).
- Tim Duncan przekroczył barierę 13 tys. zbiórek.
- Michael Beasley będzie chyba najgorszym kontraktem Suns w ostatniej dekadzie.
- Manu Ginobili znów wyciągnął zagranie-sztuczkę z kapelusza. Tym razem było to podanie za plecami do Blaira w trzeciej kwarcie.
- Kendall Marshall ma jumper bez jumpera. Czyli rzut z wyskoku, bez wyskoku.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Suns: Scola 15, Gortat 7, Dragic 13, Tucker 7, Dudley 6, a także Markieff Morris 8, Marcus Morris 11, Johnson 8, Beasley 6, O’Neal 22, Marshall 2
Spurs: Duncan 19, Leonard 15, Splitter 4, Parker 22, Green 8, a także Jackson 3, Blair 15, Diaw 0, Mills 2, de Colo 3, Ginobili 10
1pkt przez 5min dogrywki? Wow…
Tak się zastanawiam po tym zwycięstwie Phoenix, czy Suns nie powinni częściej grać parą Gortat-O’Neal pod koszem?
Cytuje tytuł artykułu na gazeta.pl:
„Suns pokonali najlepszy zespół NBA. Gortat dominował! ”
Śmiech na sali :-)
Jednak pokonać najlepszy zespół NBA i to w jego najsilniejszym zestawieniu z Pparkerem Duncanem i Ginobilim się chwali.
GPR też to widziałem i nawet czytałem. POLEW:-)
Przyznam meczu nie oglądałem ale wygląda na to że to Oneal powinien wchodzić na parkiet w pierwszej piątce a Marcin powinien byc zmiennikiem i zadaniowcem od obrony. On po prostu więcej potrafi.
Marcin bez wsparcia (czytaj osób podających mu) znaczy niewiele.
najbardziej mnie wkurza w nim że na atakowanej tablicy to taka ofiara losu.
Wkurza bo ja walczakiem jestem i lubie cisnąć przeciwnika. Prawie zawsze po rzucie ide na kosz zebrać ewentualną piłkę i najchętniej zastosował na nim wysokie krycie.
Gortat powinien moim zdaniem wiecej dunkować a nie bawić się w rzuty z bliska, czasami jak ma szansę wsadzić piłkę (100% skuteczeność) to robi od tablicy rzut i piłka zakręca na obręczy tylko, jest to frustrujące do oglądania nawet
Mnie też to wkurza ale właśnie tak sie oszczędza siły. Głupie raczej bo skuteczność jest najważniejsza.
Gortat – O’Neal razem to jest ciekawe ale raczej jako dodatkowy wariant, jakby Marcin trafił tą trójkę w dogrywce to by zmazał tym swoją słabą skuteczność, ciekawy jestem też jakby Marcin zebrał tą piłkę po rzucie Ginobiliego co by było, doświadczenie O’Neala było tu bardzo ważne.
Ten duet mógłby się nadawać tylko na:
-drużyny z wysokimi graczami
-lub grajace dość wolną koszykówkę.
Ale fakt czasem mógł by sie sprawdzić.