Wilt Chamberlain, Elgin Baylor, Kobe Bryant, Bernard King, Rick Barry, Richie Guerin, Michael Jordan, LeBron James, Jamal Crawford, Richard Hamilton, Patrick Ewing, Allan Houston. Co łączy tych wszystkich zawodników? Każdy z nich przynajmniej raz w karierze zdobył co najmniej 50 punktów w Madison Square Garden. Dziś do tego grona dołączył rozgrywający Golden State Warriors – Stephen Curry.
Musicie przyznać. Jest w Madison Square Garden coś wyjątkowego, magicznego. Coś co sprawia, że to właśnie tutaj najlepsi zawodnicy wchodzą na wyżyny swoich umiejętności i robią rzeczy, o jakie byśmy ich nie podejrzewali. Przekraczają granice, które nam zwykłym śmiertelników wydają się nieosiągalne, wprawiając nas jednocześnie w niemy zachwyt.
Dziś tego wyczynu dokonał Stephen Curry. 54 punkty. 27 po pierwszej połowie. 23 w drugiej kwarcie. 16 w czwartej. 18/28 z gry. 11/13 za trzy!! 7 asyst. 6 zbiórek. 3 przechwyty. Najlepszy występ w karierze młodego rozgrywającego, który na parkiecie spędził całe 48 minut. Najlepszy indywidualny występ sezonu. Rekord sezonu w ilości zdobytych punktów przez jednego zawodnika. I to dzień po tym, jak rzucił Pacers najwięcej w sezonie – 38 punktów. Curry’emu zabrakło tylko jednej trójki do wyrównania rekordu NBA w ilości celnych rzutów zza łuku.
Rozgrywający gości pobił również swój dotychczasowy rekord kariery – 42 punkty, a także rekord sezonu w ilości zdobytych punktów, który należał wcześniej do Kevina Duranta. 52 oczka w meczu z Dallas Mavericks z 18 stycznia.
To pierwszy 50-punktowy występ zawodnika drużyny gości od 4 lutego 2009 roku, kiedy to LeBron James, jeszcze jako gracz Cleveland Cavaliers rzucił 52 punkty, rozdał 11 asyst i zebrał 9 piłek. Żeby tego było mało, dwa dni wcześniej 61 oczek zaaplikował Knicksom Kobe Bryant. Magia Madison Square Garden zadziałała wtedy, zadziałała i dziś.
Rekord kariery nie pomógł jednak Golden State Warriors, którzy pomimo wysiłku swojego rozgrywającego minimalnie przegrali z New York Knicks. Wpływ na to miał zapewne brak w składzie gości Davida Lee. Skrzydłowy Warrirs, a były zawodnik gospodarzy został ukarany jednym meczem zawieszenia za spowodowanie wczorajszej przepychanki w Indianie. Curry oraz Klay Thompson, którzy również odegrali tam jedną z głównych ról otrzymali po 35 tys. dolarów kary.
Gdzieś tam w cieniu dzisiejszych popisów Curry’ego 35 punktów, w tym te decydujące zapewniające 4 oczka przewagi rzucił Carmelo Anthony. Skrzydłowy Knicks trafił również ważną trójkę na 3 min do końca meczu, po której gospodarze objęli 2-punktowe prowadzenie. Chwilę później dwoma celnymi wolnymi stan meczu wyrównał Curry, ale w kolejnej akcji mogąc zapewnić Warriors wyjście na prowadzenie został zablokowany prze Raymonda Feltona.
Następnie swój rzut trafił J.R. Smith, sędziowie odgwizdali błąd kroków Jarrettowi Jackowi, drogę do kosza znalazł Melo i Knicks odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu, po tym jak wcześniej ponieśli 4 kolejne porażki, co było ich najgorszą taką serią w tych rozgrywkach.
Dzisiaj oprócz Curry’ego również inny zawodnik pobił swój rekord kariery, a mianowicie Tyson Chandler. Center gospodarzy zebrał najwięcej w karierze, bo aż 28 piłek, dodając do tego 16 punktów. Chandler aż 13 z tych 28 zbiórek zanotował w pierwszej kwarcie, co jest najlepszym wynikiem pod względem ilości zebranych piłek w pojedynczej kwarcie od 1 grudnia 2010 roku, kiedy to 14 zbiórek w jednej kwarcie zanotował… on sam. Wtedy jednak bronił barw Dallas Mavericks.
W szeregach Warriors oprócz Curry’ego podwójną zdobycz punktową zdobyli jeszcze Jack i Carl Landry, którzy rzucili odpowiednio 14 i 15 oczek. Słabo pod względem skuteczności z gry był dzisiaj dysponowany Thompson. Rzucił 6 punktów, trafiając tylko 3 z 13 prób z gry, w tym 0/6 za trzy. W ogóle dzisiaj wszyscy zawodnicy gości zdobyli łącznie o 3 punkty mniej od rozgrywającego Golden State.
54 oczka to także największa zdobycz punktowa w przegranym meczu, od 29 grudnia 2006 roku, kiedy Bryant zdobył 58 punktów w przegranym meczu z Charlotte Bobcats. Wtedy jednak spotkanie zakończyło się po trzech dogrywkach.
Dla Knicks 35 punktów rzucił Melo, 26 Smith, a 14 z ławki dodał Amare Stoudemire, który trafił 6 z 7 rzutów z gry. Dzisiejsze spotkanie było także debiutem w barwach zespołu z Nowego Jorku Kenyona Martina. Podkoszowy nie będzie mógł jednak zaliczyć występu do udanych. W ciągu 5 minut, jakie spędził na parkiecie, wszystkie jego statystyki wyniosły zero. Nie zanotował żadnego punktu, zbiórki, asysty, bloku, faulu, a nawet straty. Jedynie Knicks byli w tym czasie -10 punktów z nim na boisku.
Mecz był także powrotem Marka Jackosna Madiosn Square Garden. Trener Warriors, który urodził się wychował się na Brooklynie wrócił do Nowego Jorku po raz pierwszy jako trener Golden State. W poprzednich rozgrywkach nie miał ku temu okazji, ze względu na skrócony lockautem sezon. To było dla nie wielkie wydarzenie.
Sprowadził ze sobą żonę, Desiree, która pojechała z nim po raz pierwszy na mecz wyjazdowy w tym sezonie, na trybunach siedziała jego mama, a także miał okazję zobaczyć ludzi, których pamiętał z wcześniejszych lat, kiedy sam reprezentował barwy Knicks. Widać było po nim, że cieszy się z tego powrotu. – This is something I dreamt about – powiedział Jackson. – This is a special place and it was part of my dreams as a kid. To have that opportunity to fulfill those dreams as a player, announcer and now as a coach, it makes it even more special. It’s an incredible blessing.
Powrót zmąciła tylko porażka jego zespołu…
Golden State Warriors – New York Knicks 105:109 (18;27, 37:31, 26:26, 24:25)
Liderzy zespołów:
Punkty: Curry 54 – Anthony 35
Zbiórki: Curry, Ezeli 6 – Chandler 28
Asysty: Curry 7 – Anthony 8
Przechwyty: Curry 3 – Shumpert 6
Bloki: Ezeli 2 – Chandler, Felton, Kidd 1
GSW przegrało z Pacers, przegrało z Knicks, ale Curry jak na razie zasługuje i tak na miano mvp tygodnia na Zachodzie. Zobaczymy jak mu dwa następne mecze wyjdą z Bostonem i 76ers. Ogólnie jednak wielki szacunek dla Stefana, kto oglądał ten widział, że nie miał łatwo, open shoty to nie były bo STAT czy Chandler do niego z podwojeniami na połowe boiska wychodzili momentami
też tak myśle, do tego jamesa na wschodzie i nagrody rozdane
28 zbiórek Chandlera to też jest jeden z lepszych wyników ostatnich sezonów. 30 zbiórek przekroczył Love bodaj w zeszłym sezonie. W tym sezonie chyba Varejao miał sporo ponad 20 w meczu, a tak to nie przypominam sobie takiego wyniku. Pewnie jakiś statystyk mnie uświadomi zaraz ;)
29 miał Nik Vucević dla Magic vs. Miami Heat (z dogrywką)
w tamtym sezonie Bynum zebrał 30 piłek ;)
STEPHEN CURRY!!!! <3