Po ostatnich dwóch wygranych nad Brooklyn Nets i Philadelphia 76ers oraz przy świetnej dyspozycji Joakima Noaha, mocno poprawiły się nastroje w obozie Bulls. Francuz po imponujących występach dwucyfrowych wciągnął team z Chicago na piąte miejsce wśród drużyn Wschodu. Poprawiona pozycja podopiecznych Toma Thibodeau to również zasługa powracającego do składu po kontuzji Kirka Hinricha. Niestety minionej nocy, rozgrywającego – walczącego z bólem łokcia – znów zabrakło w szeregach drużyny. Jeśli dodamy do niego absencję Richarda Hamiltona to okaże się znów, że ciężar prowadzenia gry znów spada na barki rezerwowych Bulls, Nate’a Robinsona i Marco Belinelliego (osobno dodajmy, że z kontuzją kolana zmaga się Taj Gibson). To obaj zmiennicy kierowali atakami Chicago w starciu z drużyną, której nie udało się jeszcze pokonać podczas 67. sezonu. Niestety podczas meczu w Indianapolis Thibsowi wypadł kolejny starter, tym razem więzadła w kolanie naciągnął Carlos Boozer.
Frank Vogel z kolei znów mógł liczyć na powracającego po jednomeczowej absencji za przepychankę z Davidem Lee, Roy’a Hibberta. Center Indiany nie zawiódł i w pełnej krasie zaprezentował się przeciwko środkowym gości. Niestety dla fanów Pacers znów nie najlepiej wypadł Danny Granger i dostał tylko 8 minut, podczas pierwszej połowy, w której spudłował wszystkie trzy rzuty z gry..
Pierwsza odsłona ustawiła mecz. Gospodarze nie tylko zaprezentowali po raz kolejny solidną defensywę, ale również bardzo płynnie przechodzili do ataku, i co ważne, skutecznie kończyli większość swoich akcji. Straty Carlosa Boozera (2 w pierwszej kwarcie), Luola Denga (dostał czapę od Hibberta) i Joakima Noaha (niedokładne podanie) obudziły zespół Franka Vogela. Trójka czy kontra Paula George’a, następnie seryjnie zdobywane punkty przez George’a Hilla zbudowały 11-punktową przewagę miejscowych (32:21).
Walczący z urazami graczy Tom Thibodeau – przy słabej formie i zarazem kontuzji Boozera – zmuszony był uruchomić z ławki takich graczy jak Vlado Radmanović czy Nazr Mohammed. Momentami parę skrzydłowych (wysoki-niski) tworzył zmieniający się duet Butler-Deng. Dwa slam dunki w wykonaniu wspomnianych podkoszowych obudziły atak Chicago (35:42). Nieco podrażnieni obrotem sprawy Pacers częściej kierowali swoje ataki pod obręcz i w ręce dwójki podkoszowych – David West i Roy Hibbert. Przy kolejnych zagraniach West już nie miał dużo szczęścia, a przez jego straty Pacers nie zbudowali większej przewagi niż 7 oczek (47:40) po drugich 12 minutach.
Trzecią odsłonę świetnie rozpoczął dwoma koszami z rzędu Hibbert. Po chwili punkt po punkcie zaczął dokładać West. Wśród Byków wyróżniał się punktujący w trzech kolejnych akcjach Noah. Kiedy trafienie zza łuku dorzucił Belinelli goście w połowie trzeciej kwarty zniwelowali dystans do rywali do 4 punktów (54:58). Wydawało się, że miejscowi opanowali sytuację i trafienia Mahinmiego oraz Stephensona znów uspokoiły grę Pacers – to serię trójek zafundowali defensywie Franka Vogela – Belinelli i Butler. Goście grając momentami wolno czy tracąc piłkę dogonili przeciwnika na 3 punkty (66:69). O wszystkim miała decydować finałowa odsłona.
Ostatnie 12 minut rozpoczęło się od pojedynku strzeleckiego Deng-George. Skrzydłowy Chicago popisał się wsadem oraz dorzucił kolejne dwa oczka z osobistych. W odpowiedzi All Star z Indiany trafił trójkę. Bulls doprowadzili do remisu (po 74). Kolejne dwie akcje nalezały do nie mylącego się w tym spotkaniu Hilla. Obrońca dał Pacers pięć punktów z rzędu, podczas gdy skrzydłowi gości – znów Deng i Butler – niwelowali straty, punkt po punkcie (po 80). Coraz pewniej w polu trzech sekund poczynał sobie West i jego kolejne 4 punkty pozwoliły na chwilowy odskok od rywala. Wówczas przypomniał o sobie Belinelli, trafiając znów zza łuku. W następnych akcjach znów trafiali West i Belinelli. Dwa z rzędu błędy gości – przekroczony czas 24sek oraz niecelny lay up Noaha – dały miejscowym nadzieję na końcową wygraną. Osobiste George’a Hilla i 31. punkt Westa dały trzecią wygraną Pacers nad Bulls w tym sezonie. Chicago próbowało jeszcze wrócić do gry, ale kolejna próba za trzy Belinelliego nie wpadła do kosza, a na domiar złego po zbiórce w ataku piłkę stracił Noah.
Bilans ostatnich 13 spotkań Bulls to 5:8 i są to najgorsze wyniki Chicago od momentu objęcia stanowiska trenera przez Toma Thibodeau.
Pomeczowe notki:
– 20 double – double w sezonie zanotował Paul George (10pkt-10zb-6as).
– Frank Vogel zanotował 100. wygraną w sezonie i do dziś trener Pacers ma lepszy procent wygranych niż ostatni najlepsi trenerzy klubu: Larry Bird (58%) i Rick Carlisle (55%).
– Pacers wygrali serię z Bulls podczas 67 sezonu (mimo faktu ,że do końca sezonu mają oni jeszcze dwa starcia z Chicago) wygrywając 3 pierwsze mecze tych rozgrywek.
– jest to pierwsza wygrana seria Pacers nad Bulls od sezonu 2003-04.
– Indiana ma bilans 3-0 z Bulls, 2-0 z Heat i 2-1 z Knicks w tych rozgrywkach.
– David West wyrównał rekord sezonu – 31 – punktów.
– George Hill notując 21 oczek, trafił wszystkie rzuty z gry (6-6 za 2pkt i 3-3 za 3pkt).
– Jimmy Butler osiągnął punktowy rekord kariery, zaliczając 20 punktów (poprzedni to 19 przeciwko Bobcats).
– Derrick Rose po raz pierwszy od kilku spotkań, nie brał udziału w rozgrzewce Byków i nawet nie siedział w dresie na ławce (tym razem wybrał garnitur).
Wynik: 97 – 92 dla Pacers.
Najlepsi strzelcy: Belinelli i Butler po 20, Deng 15, Noah 14pkt i 10zb oraz West 31, Hill 21, Hibbert 18pkt i 10zb.
Już chciałem pochwalić za brak wzmianki o wielkim nieobecnym a tu ostatnie zdanie wszystko zniszczyło. :-/