Nie będę się wypierał. Gdy do mediów trafiła informacja o tym, że do Filadelfii przenosi się Andrew Bynum – byłem wniebowzięty. W końcu mój zespół miał mieć centra z prawdziwego zdarzenia, a dodatkowo jego gra i lepsze wyniki zespołu miały sprawić, że Wy jako czytelnicy Enbiej Akszyn będziecie z większą uwagą śledzili losy Sixers.
58 spotkań dalej nawet ja mam dość oglądania boxscore’ów z kolejnych porażek. Co się stało i dlaczego Doug Collins nie ma prawa wytykać swoim graczom braku odpowiedzialności za grę swojego zespołu. O tym przeczytacie w tym Drobnym drukiem.
1)Poświęcono podstawowe opcje w ataku
By zrobić miejsce dla Bynuma za jednym zamachem pozbyto się Eltona Branda (amnestia) i Lou Williamsa, którego miejsce zajął Nick Young. Pierwszy był najlepszym strzelcem zespołu w sezonie 2010/2011, drugi rok później, a trzeba podkreślić że średnią 14.9 ppg osiągnął jako zmiennik.
Można mówić, że w sumie to nie były takie złe decyzje patrząc z dłuższej perspektywy. Brand nie był już wart pieniędzy, które wywalczył w kontrakcie, a Williams jak wiemy złapał kontuzję, która wyeliminowała go z gry na resztę sezonu.
Problem jednak jest taki, że Sixers w bieżących rozgrywkach jak tlenu brakuje spokoju i wymuszania rzutów wolnych Lou i gry w post-up, a także przywództwa w szatni Eltona. To są jednak te rzeczy, które nie przekuwają się bezpośrednio na słupki sprzedaży…
2) Oddano najlepszego obrońcę, zbierającego i młode talenty
Sam przyznam, że Iguodala potrzebował zmiany otoczenia. Wydaje się, że Sixers poprowadził tak daleko jak był w stanie i prawdą jest to, że nie jest wystarczająco dobrym graczem by być franchise playerem, który może decydować o przebiegu serii w playoff.
Tutaj zgoda, ale dlaczego w jego miejsce nie został sprowadzony choćby jeden obwodowy obrońca zdolny do regularnego pilnowania graczy rywali na choćby 70% tego co robił Iggy? Ok, może liczono na większy rozwój Turnera, ale wstawienie na dwójce Younga czy Richardsona bez żadnej alternatywy było dużym ryzykiem, które jak widać się nie opłaciło.
Jakby tego było mało, w Magic eksplodował talent Vucevicia, który jest w tej chwili 7 zbierającym ligi ze średnią 11.2. Dla przypomnienia, najlepszy w tym elemencie w tym sezonie gracz Sixers – Thadd Young ma 7.7, a center – Spencer Hawes – uwaga, 6.5.
No i na koniec, oddanie Harklessa i pierwszorundowego wyboru w drafcie też może wkrótce ugryźć zespół z Filadelfii w tyłek.
3) Bynum okazał się zbyt niedojrzały
„Zamienił stryjek siekierkę na kijek” myślało wielu kibiców Lakers, gdy w miejsce Bynuma przychodził Howard. Po blisko 3/4 sezonu wydaje się jednak, że zarząd LAL postąpił właściwie.
Jasne, Howard nie jest i może już nigdy nie będzie takim dominatorem jakiego pamiętamy z czasów Magic, ale mimo wszystko to w tej chwili najlepszy zbierający ligi i jej piąty blokujący. Całkiem nieźle prawda?
Tymczasem Bynum zamiast poświęcić się rehabilitacji i powrotowi na boisko woli spędzać czas u fryzjera lub na kręglach. Jeżeli to ma mu pomóc w uzyskaniu maksymalnego kontraktu latem to powodzenia.
4) Syndrom trzeciego roku Collinsa
Doug spędził w lidze już 10 sezonów. Sixers są jego 4 klubem i nawet fani jego pracy muszą zauważyć pewien schemat tego trenera.
Collins przejmuje słaby zespół. Wprowadza prawidłowe zasady i naucza podstaw zorganizowanej koszykówki. Jego zespół robi postępy, ale im bliżej trzeciego sezonu tym bardziej widać, że brak jego elastyczności zaczyna szkodzić drużynie. Wtedy zaczyna się wytykanie winnych palcami, a to wraz z coraz gorszymi wynikami ostatecznie skutkuje zwolnieniem. Tak było w Bulls, Pistons i Wizards. Tak będzie też w Sixers.
Lubię Douga, ale bądźmy szczerzy – Sixers potrzebują nowego startu. Żeby zrozumieć o czym mówię pomyślcie co z bieżącym składem byłby w stanie w ciągu dwóch sezonów osiągnąć Gregg Popovich.
5) „Wzmocnienia” i rola trenera
Jeżeli interesujecie się Sixers to wiecie, że Collins nie jest wyłącznie odpowiedzialny za szkolenie zespołu. Dobre kontakty z zarządem zagwarantowały mu bardzo ważne zdanie w kwestii transferów i można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że od dwóch lat do Filadelfii nie trafił gracz, którego Doug by nie chciał.
No i co z tego wyszło? Nie będę się już zżymał nad transferem Bynuma, ale rozdanie zwolnionych przez Branda i Williamsa finansów na Nicka Younga (5 mln $ / rok, 1 rok umowy), Kwame Browna (3 mln, 2 lata), Dorrella Wrighta (4 mln, 1 rok) i przedłużenie kontraktu Hawesa (6.5 mln, 2 lata) można śmiało nazwać pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
Pamiętacie pomysł z początku sezonu by grać Hawesem i Brownem jako Twin Towers? Nie wypalił. Young i Wright jako strzelcy z dystansu? Obaj po 36%. Nieźle? nie do końca. W Spurs lepszą skuteczność ma 9 graczy. Hawes jako podkoszowy go-to-guy? W pomalowanym znajduje się tylko wtedy gdy zabłądzi.
6) Zarząd nie stanął na wysokości zadania
Wahałem się gdy coraz bardziej przeciągał się powrót do gry Bynuma. Teraz nie mam już wątpliwości. Collins powinien zostać zwolniony i to już podczas Weekendu Gwiazd.
Wydaje się jednak, że zarząd będzie utrzymywał ten patologiczny stan do końca rozgrywek przez co Sixers ani nie zagrają w playoff, ani nie dokonają gruntownej przebudowy.
Jeśli wcześniej brak reakcji można było jeszcze argumentować wolą zobaczenia pełni składu z Drew na parkiecie, tak teraz chyba nie ma się już co oszukiwać. Interim coach do końca rozgrywek (pewnie Curry), a potem – jeśli wciąż liczymy na eksperyment pt. „Andrew Bynum franchise playerem jest” zarezerwowanie trenera jak Stan Van Gundy.
7) Brak planu „B”
W tak wyrównanej lidze jak NBA zawsze trzeba mieć plan awaryjny. Jasne, kontuzje takich graczy jak Bynum są nie do przewidzenia (no nie do końca, ale już zostawiam ten temat), ale nawet mimo ich można wciąż bić się o Playoff, a przynajmniej na Wschodzie.
Popatrzcie na Bulls, którzy stracili 80% swojej ławki i Derricka Rose’a, a mimo to są na czwartym miejscu w tabeli. Celtics nie mają Rondo, Sullingera i Barbosy, a mimo to wyszli ponad 50% wygranych i są raczej pewni przynajmniej dodatkowych 5-7 spotkań w PO.
Sixers nie mieli nic. Gdy tylko plan A się zawalił to jedynym pomysłem sztabu szkoleniowego było albo przekazanie piłki Jrue Holiday’owi i gra 1 na 5, albo forsowanie ulubionej akcji klubu, która przedstawia się mniej więcej tak:
Piękne prawda? Podając za Zachiem Lowem z Grantland – Sixers od dwóch lat są w absolutnym ogonie ligi jeśli chodzi o rzuty z pomalowanego, rzuty z dystansu (zwłaszcza z rogów) i rzuty wolne. Co nam pozostaje? Tak. Jumpery z półdystansu – tak w tej chwili wygląda ofensywa „mojej” drużyny.
Nie popisują się. Za to San Antonio nadrabia z nawiązką. Z tego wynika, że w osłabieniu potrafi grać kilka drużyn wschodu + San Antonio z Zachodu.
Świetnie się czyta- zresztą jak zawsze Mateusz trzyma poziom.
Ale co do winy to apropo jumperów to chyba jednak graczy – skoro Doug mówi o tym głośno żeby wymuszali- czyli chyba do nich o to apeluję.
Holiday śmiało mógłby robić krok dalej – w tym filmiku nawet jakby zrobił pivota a miał miejsce to spokojnie by wepchnął w nie wiem jak to się dokładnie nazywa ( swoją drogą jak ktoś wie – ang nazw) pola bez kontaktu- to ma 2 rzuty co by się praktycznie tam nie zadziało.
W sumie Evan podobnie by mógł wymuszać- a to wymuszanie to kwestia przestawienia- że ciśniesz na kosz i góra i tyle – i szukasz kontaktu.
Temat mi znany z autopsji – i wiem że da się zmienić podejście :D potem kwestia dopracowania FT -i już robi się ciekawie dla reszty zespołu.
Philadelphia postawiła wszystko na jedną kartę i ta pokerowa zagrywka zakończyła się niepowodzeniem. Tak jak napisałeś zabrakło planu B czyli przysłowiowego asa w rękawie na wypadek dłuższej absencji Bynuma. Dobry początek sezonu wskazywał na cudowne właściwości trenerskiej ręki Collinsa ale dysponując tym składem i licznymi przeszkodami w postaci kontuzji czołowych zawodników wyniki musiały koniec końców ulec pogorszeniu. Szkoda drużyny i szkoda miasta z tak bogatą w sukcesy historią. Zawsze dziwił mnie fakt braku zaangażowania władz klubu w pozyskiwanie topowych graczy mogących przywrócić dawną chwałę Philadelphi. Przecież grali tu w przeszłości W. Chamberlain, J. Erving, M. Malone, Ch. Barkley czy A. Iverson i powinno to w jakimś stopniu zobowiązywać przedstawicieli klubu do lepszej polityki transferowej.
Polityka klubu jest taka skoro klub zarabia jakąś kwotę X na średniej drużynie to po co przepłacać i zarobić czasem nawet mniej na lepszej drużynie ???Po co?? Co kogo obchodzą fani, oni i tak przyjdą na mecz ,kupią koszulki,pamiątki itd tylko może trochę mniej . Przykład Toronto od wielu lat klub jest na plusie i to dużym a sukcesów brak !!!!!!!!!!!!!
Fajnie Mateusz, że piszesz o cieniach 76ers. Ja spróbuję trochę ich obronić.
1. Pomysł z twin towers Bynum-Hawes wziął się dokładnie z charakterystyki gry Spencera. Wzrostem C, ale duszą typowy PF, który nie lubi gry w pomalowanym. Dlatego też przez część sezonu grał na C surowy Allen, który przynajmniej zapewniał drużynie twardą obronę i trochę zbiórek.
2. Porównanie do skuteczności graczy Spurs nie ma sensu. Tam cały system działa po to by rzucać z wolnych pozycji. Tutaj Young czy Richardson, czy inny shooter rzucają z nieprzygotowanych pozycji, najczęściej pod kryciem. Jestem pewien, że Young w Spursach miałby średnią powyżej 40%, bo to jest bardzo dobry strzelec. Tylko system nie gra pod niego. Z Bynumem i podwojeniami go byłoby znacznie łatwiej.
3. Nie byłbym aż tak skory do wieszania psów na Collinsie. Bardzo podobnie zachowywał się Rick Carlisle, gdy nie szło Mavsom. Pomimo że potencjał drużyny zubożał znacznie, jemu wydaje się, że drużyna może grać lepiej. Stąd te próby motywacji. On raczej ma łatkę osoby miękkiej. Może po prostu zaczął zauważać, że młoda drużyna przestała go słuchać? Czasem dobrze jest w takim przypadku walnąć pięścią w stół i puścić parę kopniaków na lewo i prawo. Jak dla mnie Collins nie za wiele może zrobić w tej sytuacji.
4. Amnestia Branda to z całą pewnością nie był pomysł Collinsa. Collins wielokrotnie wypowiadał się, że Brand robił kawał dobrej roboty w szatni i że rozumie kwestie ekonomiczne, ale ta decyzja była tylko i wyłącznie spowodowana finansami. Gdyby mógł zatrzymałby go.
5. Polityka klubu moim zdaniem była słuszna. 76ers od kilku lat są klubem z wieloma dobrymi graczami, ale tylko dobrymi. Potrzeba było czegoś więcej, aby przełamać tkwienie w 1-2 rundzie play-off. Po raz pierwszy od czasów Iversona klub zdobył prawdziwego franchise playera. Czy Bynum był ryzykiem? Tak, ale tylko on był dostępny na rynku. Wciąż nie wydaje mi się, żeby był to błąd. Szkoda, że przy problemach z Bynumem nie postarali się o poważne wzmocnienie na pozycji 4-5 w trakcie sezonu. To dla mnie jest jedynym błędem szefostwa klubu.