Za nami kolejna bardzo ciekawa noc na parkietach NBA. Poniżej w telegraficznym skrócie przybliżam przebieg spotkań, które nie zostaną/zostały szczegółowo opisane na naszych łamach.
Cleveland Cavaliers @ Toronto Raptors
Wynik: 96 – 100 (27-20; 28-26; 19-33; 22-21)
Cavaliers utrzymywali przewagę do momentu, w którym Kyrie Irving zderzył się z Jonasem Valanciunasem. Rozgrywający gości w tym zdarzeniu uszkodził bark i po wykonanych jedną ręką rzutach wolnych opuścił parkiet by już na niego nie powrócić.
Od tego momentu trzeciej kwarty obraz gry się odwrócił. Prowadzeni przez Amira Johnsona, który wyrównał swój rekord kariery w ilości zbiórek (16), Alana Andersona (10 punktów w czwartej kwarcie) i Kyle’a Lowry’ego, który trafił najważniejszy rzut spotkania Raptors wytrzymali w nerwowej końcówce.
Pochwalić trzeba też mądrą decyzję trenera Casey’a, który w ostatnich sekundach nakazał faulować Diona Waitersa, który rzutem z dystansu mógł doprowadzić do dogrywki. Pierwszoroczniak został wysłany na linię gdzie trafił 1/2, a po zbiórce Toronto było po meczu.
Najlepsi na boisku: Dion Waiters (21 punktów), C.J. Miles (15 punktów, 5 zbiórek) – Amir Johnson (17 punktów, 16 zbiórek), Kyle Lowry (15 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst)
Philadelphia 76ers @ Orlando Magic
Wynik: 91 – 99 (30-28; 21-28; 21-17; 19-26)
Jameer Nelson pokazał swoje dwa oblicza. W pierwszej był przede wszystkim kreatorem gry rozdając kolegom 7 asyst w samej pierwszej kwarcie. W drugiej przemienił się w strzelca, trafiając m.in. 4 razy z dystansu.
Sixers tymczasem przegrali już 13 spotkanie z rzędu na wyjeździe. Trener Collins mógł być zadowolony tylko z podstawy Thaddeusa Younga, na którego Magic nie mieli żadnego pomysłu w obronie. Thadd trafił 13/17 z gry i szczelnie wypełnił boxscore, ale pomimo jego produktywności goście ulegli ponieważ wolny wieczór wziął Evan Turner (2/5 z gry) i nieskuteczny był Jrue Holiday (4/16).
Dla Collinsa dodatkowo bolesne musiało być oglądanie Nikoli Vucevicia, którego lekką ręką oddano do Orlando w ramach wymiany sprowadzającej Bynuma. Młody center zaliczył imponujące double-double na poziomie 14/17.
Ciekawostka – w całym spotkaniu obie drużyny łącznie oddały tylko 17 rzutów wolnych (trafiając 11 razy).
Ps. Tobias Harris sprawdza się w Magic. W 9 dotychczasowych spotkaniach średnio notuje 15.4 ppg i 6.5 rpg.
Najlepsi na boisku: Thaddeus Young (26 punktów, 12 zbiórek, 5 przechwytów), Spencer Hawes (15 punktów, 7 zbiórek) – Jameer Nelson (24 punkty, 5 zbiórek, 10 asyst), Nikola Vucevic (14 punktów, 17 zbiórek)
Portland Trail Blazers @ New Orleans Hornets
Wynik: 96 – 98 (22-22; 22-31; 25-23; 27-22)
To był cichy pojedynek dwóch faworytów do tytułu Rookie of the Year. Debiutanci nie zawiedli. Mający cały czas przewagę w opinii fanów Lillard zdobył 20 punktów i rozdał 8 asyst. Davis tymczasem uzbierał 18 punktów i 10 zbiórek, z czego aż 6 na atakowanej tablicy.
To jednak nie oni zostali bohaterami spotkania. Tytuł ten trzeba oddać Ryanowi Andersonowi, który zdobył najważniejsze punkty spotkania. Najpierw przy 15 sekundach do końca trafił z dystansu po rwanej akcji Hornets.
Po chwili deja vu kibicom zafundował Damian Lillard, który trafił za trzy, ale tym razem nie był to game winner jak podczas ostatniego spotkania tych zespołów.
Przy kończącym się czasie gry Vasquez odnalazł pod koszem Andersona, który trafił w akcji 2+1, a po pudle z rogu Matthewsa NOH udało się wyrać wygraną.
Najlepsi na boisku: Damian Lillard (20 punktów, 8 asyst), J.J. Hickson (14 punktów, 14 zbiórek) – Greivis Vasquez (20 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst), Anthony Davis (18 punktów, 10 zbiórek), Ryan Anderson (20 punktów, 13 zbiórek)
Dallas Mavericks @ Minnesota Timberwolves
Wynik: 100 – 77 (21-20; 35-24; 22-17; 22-16)
Recapy spotkań Timberwolves w tym sezonie powinien sponsorować Czerwony Krzyż. Walcząca z plagą kontuzji drużyna z Minnesoty mogła wczoraj wystawić do gry tylko 9 graczy i nie była w stanie przeciwstawić się gościom z Dallas.
Bohaterem spotkania był Vince Carter, który wykorzystywał fakt, że T’wolves musieli przez długie okresy grać na obwodzie trzema obrońcami. Wyższy o głowę i mający wciąż trochę skoczności w nogach Vince z łatwością punktował przeciwko nim i zakończył wieczór z 22 punktami i najlepszym współczynnikiem +/- w zespole (+25).
Najlepsi na boisku: Vince Carter (22 punkty, 9 zbiórek), Dirk Nowitzki (16 punktów, 9 zbiórek) – Derrick Williams (18 punktów, 9 zbiórek), J.J. Barea (16 punktów)
Milwaukee Bucks @ Sacramento Kings
Wynik: 115 – 113 (26-29; 35-21; 24-30; 30-33)
Monta Ellis zabrał tytuł MVP tego spotkania DaMarcusowi Cousinsowi. W zasadzie to nie zebrał, center Kings sam mu go oddał.
Grający bardzo efektywne spotkanie DMC (10/12 z gry) kolejny raz nie potrafił utrzymać swoich nerwów na wodzy. Po tym jak się zderzył z Dunleavym i utykając trochę sobie nawrzucali nie mógł odpuścić i w kolejnej akcji odwinął mu z łokcia w potylicę. Efekt? Czwarte wyrzucenie z boiska w tym sezonie.
Mimo braku Cousinsa, Kings jeszcze powalczyli. Ostatecznie jednak po szalonej końcówce (zobaczie poniższy skrót) Bucks stanęli na wysokości zadania i wygrali swoje 32 spotkanie w sezonie.
Wspomniany Ellis nie tylko zdobył kluczowe punkty z linii rzutów wolnych, ale także był głównym kreatorem gry Milwaukee (9 asyst). Monta i Jennings stawali aż 20 razy na linii rzutów wolnych czym prawie wyrównali łączne osiągnięcie Kings (25 prób).
Irvingowi talentu nie brakuje, ale jeszcze trochę i dostanie łatkę „szklanego” gracza. Co chwila kontuzje…
Evans w końcówce z Bucks popis głupoty do kwadratu. -3, ten wbija pod kosz, zamiast rzucać z dystansu. Osobiste Milwaukee, znowu -3, rozrysowana akcja, a ten znowu wbija pod kosz i layup. Ponownie osobiste gości, ponownie -3, faulowany Fredette specjalnie zezuje drugi rzut wolny, zbiera w ataku, szansa na wyrównanie i WTEDY (tak, WTEDY) Evans odpala trójke, która nie miała nawet w 5% szans powodzenia…. Geniusz zła po prostu…
Tego co gra 76ers nawet nie warto komentować…