Dzięki wczorajszej, trzeba dodać szczęśliwej wygranej nad Mavericks, Spurs udała się sztuka której nie powtórzyli od 1998 roku. Wówczas to, w debiutanckim sezonie Tima Duncana, klubowi z San Antonio po raz ostatni udało się „pozamiatać” rywala z Teksasu (wygrać wszystkie spotkania w sezonie regularnym).
The Big Fundamental był kluczowym graczem także wczoraj. Jego double-double na poziomie 28 punktów i 20 19 zbiórek (w pomeczowych statystykach odebrano mu jedną zbiórkę, która dawała mu 22-gie double-double na poziomie 20-20) i pudło Cartera w końcówce dało gospodarzom 50-tą wygraną w sezonie.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Dallas Mavericks | 30-34 | 17 | 24 | 25 | 25 | 91 |
San Antonio Spurs | 50-16 | 22 | 28 | 23 | 19 | 92 |
Przebieg spotkania
Powrót do składu wspomnianego wcześniej Duncana i Kawhi’ego Leonarda okazał się robić różnicę. Duet o jednym wyrazie twarzy pełnił wczoraj kluczowe role, a młody Leonard kolejny raz pokazał kilka efektownych wsadów.
Spotkanie nie było jednak dla Spurs łatwe. Używając słów Popovicha – jego drużyna gra ostatnio „błotną koszykówkę”. Gra w ataku jest dużo wolniejsza niż zwykłe. Brakuje też większej agresji w defensywie.
Nie można jednocześnie wszystkiego zrzucać na brak Tony’ego Parkera (wczoraj opuścił szóste zawody z rzędu). San Antonio musi wziąć się w garść jeżeli chce utrzymać pierwsze miejsce na Zachodzie.
Gospodarze wczorajszego spotkania zdecydowanie lepiej rozpoczęli zawody. Już w pierwszej kwarcie mieli osiem punktów przewagi, ale w derbowym spotkaniu walczący wciąż o udział w w playoff Mavs nie zamierzali poddać się bez walki.
W kolejnej odsłonie cztery razy doprowadzali do remisu, ale Spurs za każdym razem potrafili się obronić by po zrywie 9-0 w ostatnich trzech minutach zejść do szatni przy wyniku 50-41.
Po paru minutach trzeciej kwarty wydawało się, że do gry w obozie miejscowych gotowi byli tylko Duncan i Joseph. W ciągu pierwszych pięciu minut Spurs mieli 3 straty i zablokowany przez Chrisa Kamana rzut Leonarda.
Przez to po wejściu Mayo przewaga zmalała do trzech oczek i zły Pop musiał prosić o czas. Efekt? Odwrócenie sytuacji – teraz to SAS stali się ekipą dominującą i szybko odzyskali bezpieczny dystans (głównie dzięki grze TD).
Czego się można było spodziewać w tej sytuacji? Tak – czasu Carlisle. A po nim? Dobrze myślicie – zrywu Mavs. Ostatecznie jednak przed kluczowymi 12 minutami San Antonio prowadziło 73-66.
Drużyna z Dallas rozpoczęłą je od serii 12-4 i po trójce Nowitzkiego wyszła na pierwsze prowadzenie w meczu (78-77). Neal i Duncan nie zamierzali jednak dać rywalom satysfakcji ze zwycięstwa w San Antonio. Ten duet zdobył 12 kolejnych punktów Spurs, a po trafieniu Leonarda tablica na 2:36 do końca wskazywała na ośmiopunktowe prowadzenie gospodarzy i wydawało się że jest już po zawodach.
Mavs są jednak twardą ekipą. Najpierw trafił Mayo i Carter z rogu (przy pudłach Leonarda i Splittera), a po chwili w swoim niesamowitym stylu zapunktował Nowitzki (Tiago pilnował go bardzo dobrze).
Spurs udali się po pomoc do nieskutecznego tego wieczoru Ginobiliego. Argentyńczyk spudłował długą dwójkę i przy 8 sekundach na zegarze Dallas miało szansę na zwycięstwo.
Nie wiem czy taki był poczatkowo plan trenera Carlisle, ale zamiast wysokoprocentowego rzutu bardzo statyczna akcja zakończyła się rzutem Cartera za trzy przez ręce Splittera (było przekazanie po zasłonie), który (uff) był minimalnie niecelny.
Pozostałe notatki:
- Parker ma być poza grą jeszcze przez około 2 tygodnie.
- Duncan w pojedynkę miał prawie tyle samo zbiórek co całe S5 Mavs (19 do 20).
- Shawn Marion opuścił 10-te spotkanie w sezonie z powodu kontuzji łydki.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Mavericks: Nowitzki 21, Crowder 5, Kaman 6, James 10, Mayo 10, a także Brand 7, Wright 10, Collison 12, Carter 10
Spurs: Duncan 28, Leonard 12, Splitter 8, Joseph 4, Green 8, a także Jackson 0, Blair 0, Diaw 9, Neal 16, Ginobili 7
You must be logged in to post a comment.