Za nami kolejna bardzo ciekawa noc na parkietach NBA. Poniżej w telegraficznym skrócie przybliżam przebieg spotkań, które nie zostaną/zostały szczegółowo opisane na naszych łamach.
Atlanta Hawks @ Milwaukee Bucks
Wynik: 104 – 99 (24-24; 26-25; 24-25; 30-25)
Bucks nie potrafili przez całe spotkanie znaleźć sposobu na duet Horford – Smith i w końcówce się to zemściło.
Gdy w kluczowej odsłonie kolejne trójki trafiał Monta Ellis (w sumie 11 punktów w czwartej kwarcie) wydawało się, że gospodarze muszą to spotkanie wygrać. Hawks zachowali jednak spokój i konsekwentnie dogrywali pod kosz by najpierw wyrównać, a potem po serii rzutów wolnych wyjść na prowadzenie.
Kluczowe zagranie zaliczył Anthony Tolliver, który zebrał piłkę w ataku po niecelnym rzucie wolnym Jonesa na 21 sekund do końca. Faulowany trafił dwukrotnie z linii i z 100-99 zrobiło się 102-99.
Ellis próbował jeszcze zostać bohaterem, ale zamiast rzutu po ułożonej akcji skończyło się na bardzo trudnej trójce, a po zbiórce Dunleavy’ego odgwizdano kroki i było po zawodach.
Najlepsi na boisku: Al Horford (24 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst), Josh Smith (23 punkty, 9 zbiórek), Jeff Teague (14 punktów, 8 asyst) – Monta Ellis (20 punktów), Ersan Ilyasova (19 punktów, 10 zbiórek), Brandon Jennings (12 punktów, 13 zbiórek)
San Antonio Spurs @ Houston Rockets
Wynik: 95 – 96 (20-22; 26-21; 21-31; 28-22)
James Harden i koledzy nie pozwolili Spurs na zaliczenie sweepu w tegorocznych spotkaniach z Rockets.
Tony Parker zdobył 12 ostatnich punktów Spurs w czwartej kwarcie, ale przyjezdni nie potrafili zapunktować choćby raz w kluczowych 60 sekundach. Tymczasem Rockets mieli w swoich szeregach Hardena, który najpierw odnalazł na obwodzie dobrze dysponowanego Parsonsa, a jego trójka zmniejszyła straty do jednego punktu. Po chwili brodacz trafił 2 z 3 wolnych i na koniec zaliczył zwycięski rzut z obrońcą na plecach. Gość jest niesamowity.
Jeżeli pojedynek Spurs – Rockets trafiłby się nam w pierwszej rundzie playoff to myślę że ostatecznie kibice porzuciliby banał mówiący o nudnej koszykówce z San Antonio.
Najlepsi na boisku: Tony Parker (23 punkty, 7 asyst), Tim Duncan (17 punktów, 7 zbiórek), Kawhi Leonard (12 punktów, 6 zbiórek) – James Harden (29 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst), Chandler Parsons (20 punktów, 8 zbiórek), Patrick Beverley (11 punktów)
Utah Jazz @ Dallas Mavericks
Wynik: 108 – 113 (27-24; 25-29; 19-30; 37-30)
Mike James pokazuje, że ambitny zawodnik może zawsze się odnaleźć w dobrym systemie.
Wczoraj 37-letni rozgrywający, który trafił do Mavs jako wypełnienie luki po Fisherze, zagrał jak prawdziwy profesor. Trafił 7 z 10 rzutów z gry, 3/4 z dystansu i był najlepszym strzelcem miejscowych z 19 punktami.
Jazz wczoraj walczyli, ale zbyt późno zebrali się na zryw i ostatecznie 37 oczek w czwartej kwarcie nie wystarczyło.
Mavs tymczasem brakuje już tylko 2 spotkań by osiągnąć pułap 50% wygranych. Mają też zaledwie 2 spotkania straty do ósmych Lakers. Walka tych dwóch drużyn o miejsce w PO powinna być bardzo ciekawa do ostatnich dni sezonu zasadniczego.
Najlepsi na boisku: Paul Millsap (15 punktów, 9 zbiórek), Enes Kanter (17 punktów), Gordon Hayward (13 punktów, 5 asyst) – Mike James (19 punktów, 5 asyst), Dirk Nowitzki (17 punktów, 6 zbiórek), Shawn Marion (15 punktów, 6 zbiórek)
Brooklyn Nets @ Phoenix Suns
Wynik: 102 – 100 (25-25; 30-18; 20-33; 27-24)
Kto by przypuszczał, że bez Gortat i O’Neala Suns są w stanie napędzić takiego stracha gościom z Brooklynu.
Prowadzeni przez Gorana Dragicia (Słoweniec ewidentnie błyszczy w nic nieznaczących spotkaniach na koniec sezonu zasadniczego) gospodarze nie potrafili jednak doprowadzić wygranej do końca.
Po świetnej trzeciej kwarcie i serii czterech kolejnych trójek Wesa Johnsona drużyna z Phoenix miała jeden punkt przewagi. Nets mieli jednak w swoich barwach Watsona (12 punktów w czwartej kwarcie) i Derona Williamsa (7 oczek), którzy w parze z Lopezem i Humphriesem odzyskali prowadzenie.
W ostatnich sekundach miejscowi mieli jeszcze szansę, ale umyślnie faulowany Dragic musiał spudłować umyślnie drugi rzut i liczyć na dobitkę jednego ze swoich kolegów. Tak się stało, ale Haddadi nie wytrzymał presji i przestrzelił z 1.5 metra
Cichy bohater spotkania: Kris Humphries – po 10 minutach z Clippers, wczoraj skrzydłowy od trenera otrzymał już 28 i odpłacił się 17 punktami i 8 zbiórkami. Po trzech tygodniach poza składem pokazał, że ma zamiar powalczyć o pozycję w zespole.
Najlepsi na boisku: Deron Williams (20 punktów, 11 asyst), Brook Lopez (21 punktów, 5 zbiórek), Kris Humphries (17 punktów, 8 zbiórek) – Goran Dragic (31 punktów, 9 zbiórek, 12 asyst), Wesley Johnson (21 punktów, 5 zbiórek), Markieff Morris (10 punktów, 15 zbiórek)
Philadelphia 76ers @ Sacramento Kings
Wynik: 117 – 103 (22-31; 36-27; 33-24; 26-21)
Święto w Filadelfii. Sixers przerwali serię 15 kolejnych porażek na wyjeździe.
Jrue Holiday zaliczył najbardziej imponującą linijkę statystyczną w Sacramento, ale goście potrzebowali przede wszystkim 42 punktów od pary zmienników Wright – Allen (20 punktów to jego nowy rekord kariery) by wyszarpać wygraną.
Walczący wciąż o zatrzymanie Kings w Sacramento fani usłyszeli przed meczem słowa wsparcia od swojego byłego gracza – Spencera Hawesa. Środkowy zaliczył wczoraj swoje 7 double-double w marcu i w bezpośrednim pojedynku był zdecydowanie lepszy od DaMarcusa Cousinsa (znów otrzymał przewienienie techniczne), a to o tym drugim zbyt dobrze nie świadczy.
Ciekawostka: Sixers są najgorzej punktujący zespołem w NBA, a drużyna z Sacramento ma najgorszą obronę. Rekordowe w tym sezonie 117 zdobytych oczek zespołu Douga Collinsa świadczy o tym, że nie istnieje coś takiego jak „defensywa Kings”.
Najlepsi na boisku: Jrue Holiday (21 punktów, 10 zbiórek, 7 asyst, 5 przechwytów), Dorell Wright (22 punkty, 6 asyst), Lavoy Allen (20 punktów, 7 zbiórek) – Isaiah Thomas (25 punktów), Marcus Thornton (22 punkty), Tyreke Evans (19 punktów, 8 asyst)
Myślę, że w Milwaukee kluczowa była akcje Tollivera, ale raczej ten przechwyt na 27 sekund do końca. Swoją drogą debilna strata Ellisa….
Spurs chyba trochę dali ciała… W końcówce mieli sporo okazji, żeby odskoczyć, ale najpierw Duncan mam wrażenie, że zlekceważył Asika i dostał czapę, a potem Green zamiast skończyć wsadem to się bawił w layupa i dostał bloka od chyba najmniejszego gracza na boisku (Beverleya)… No i ten faul przy trójce Brodacza też ułatwił życie Houston…
W przypadku Spurs – nie pamiętam ostatniej tak spapranej końcówki SAS…
Akurat oglądałem samą czwartą kwartę i dołożę się z takim zdaniem, że Ellis mógł zostać bohaterem i trafił 2 ważne trójki, a przez straty został bez wygranej. Kozły chyba za bardzo uwierzyły w zwycięstwo i każda następna akcja Hawks była nie tylko podparta lepszą obroną, ale również przemyślana w ataku, z przerwami na żądanie Larry’ego Drew.. Imponował Smith ,który w końcówce dwa razy wziął piłkę w ręce i przeleciał całe boisko, zaliczając najpierw 2 oczka, a potem osobiste. Ellis za bardzo wierzył w swój rzut i dwie akcje skopał na sam koniec, najpierw podając koledze za nisko (strata) po chwili rzucając z końcem 24sek (znów zza łuku, tym razem pudło). Generalnie chaos wśród Kozłów w kluczowych momentach meczu kosztował ich stratą wygranej.