22 mecze. Od tylu spotkań zawodnicy Minnesoty Timberwolves nie mogą wygrać z Los Angeles Lakers. Wczorajszej nocy zabrakło im naprawdę niewiele, a Jeziorowcom w zwycięstwie pomogła kontrowersyjna decyzja w końcówce meczu.
Na tablicy do końca pozostało 3,4 sekundy do końca meczu. Gospodarze przegrywają dwoma punktami i muszą faulować by pozostać w grze. Na linie rzutów wolnych wędruje Kobe Bryant. Do tej pory trafił 3 z 4 osobistych. Publiczność w Target Center stara się wyprowadzić go z równowagi, ale ten trafia pewnie pierwszego wolnego. Druga próba okazuje się jednak nieskuteczna, Bryant stoi przez chwilę jak zamurowany. Piłkę zbiera Ricky Rubio. Wolves nie mają już przerwy na żądanie, Hiszpan mija zdetronizowanego lidera Lakers i biegnie na kosz, mija połowę przeciwników, wyskakuje, rzuca i…
… zostaje zablokowany przez Kobego. Sędziowie ogłaszają koniec meczu, co nie podoba się Rubio, który uważa, że był faulowany. Wspólnie z kolegami z drużyny mają pretensje do sędziów, ale na nic już się one nie zdają.
Jak było w rzeczywistości? Powtórki pokazują, że kontakt pomiędzy zawodnikami był i Bryant trafił Rubio w rękę przy rzucie, więc sędziowie powinni odgwizdać przewinienie Kobemu. Oznaczałoby to, że Hiszpan miałby przed sobą trzy rzuty wolne i okazję na doprowadzenie do remisu. Do tego momentu trafił 3 z 4 osobistych, więc szanse na dodatkowe 5 minut gry byłyby duże.
Lider Jeziorowców po spotkaniu powiedział, że faulu nie było, a na pytanie gdyby Rubio wyrównał osobistymi stan meczu odpowiedział. – Mielibyśmy dogrywkę i wygralibyśmy w niej. To proste – odparł.
W całym meczu Bryant rzucił najwięcej w drużynie – 31 punktów, z czego 16 w trzeciej kwarcie. Dzięki temu brakuje mu już tylko 35, by wyprzedzić czwartego na liście wszech czasów pod względem zdobytych punktów – Wilta Chamberlaina.
W pierwszej połowie spotkanie było bardzo wyrównane i Lakers wygrywali tylko 50-46. Natomiast w drugich 24 minutach pokazali swój potencjał ofensywny, szczególnie w trzeciej ćwiartce, kiedy rzucili gospodarzom aż 41 oczek na 72 proc. skuteczności, a po celnej trójce Steve’a Blake’a wyszli na najwyższe 15-punktowe prowadzenie w meczu. 41 punktów to najwięcej ile stracili Wolves w pojedynczej kwarcie w tym sezonie.
Jeziorowcy zagrali pierwsze spotkanie bez Metta World Peace’a, którego czeka 6-tygodniowa przerwa w grze z powodu urazu lewego kolana – zerwana łąkotką. W związku z jego nieobecnością do pierwszej piątki wskoczył Jodie Meeks – 5 punktów, 2/7 z gry w całym meczu, a na pozycję niskiego skrzydłowego trener Mike D’Antoni przesunął Bryanta.
Wolves po celnych wolnych Rubio na niecałe 3 minuty do końca meczu, kiedy przegrywali 10 oczkami, zaczęli stosować taktykę hack-a-Dwight, by zachować jeszcze szansę na zwycięstwo. Center Lakers wykorzystał w tym czasie tylko 2 z 8 osobistych, a po dobitce Chase’a Budingera gospodarze zmniejszyli straty do tylko 3 punktów. Następnie jednak Kobe trafił rzut z prawego łokcia i Jeziorowcy ponownie odskoczyli, a następnie rzutami wolnymi dowieźli wygraną do końca.
Dwight Howard rzucił 25 punktów, zebrał 15 piłek, 5 razy zablokował rywali i skradł 5 piłek. Ponadto pora 10 w ostatnich 13 spotkaniach miał na koncie co najmniej 15 zbiórek. Gdyby jednak nie jego pudła z linii rzutów wolnych w ogóle nie doszłoby do tak emocjonującej końcówki. Dziwi mnie to, że widząc co się dzieje, przy 10-punktowej przewadze D’Antoni nie ściągnie Howarda i nie postawi np. na Antawna Jamisona, a na pozycję nr 5 przesunie Pau Gasola. Wtedy przeciwnicy nie mogliby faulować Dwighta, a pozostali zawodnicy Lakers mieliby większe szanse na zdobywanie punktów niż były zawodnik Orlando Magic z osobistych.
18 oczek dodał z ławki Jamison, 17 Gasol, a 16 Steve Nash i Jeziorowcy utrzymali 8 pozycję na Zachodzie, ale dalej mają tylko jeden mecz przewagi nad dziewiątymi Jazz, którzy wygrali wczoraj na własnym parkiecie z Phoenix Suns.
W zespole Wolves najwięcej rzucił Nikola Pekovic – 19 punktów, zbierając do tego 16 piłek. Łącznie z nim aż 8 zawodników gospodarzy zanotowało wczoraj podwójną zdobycz punktową. 18 zdobył Dante Cunningham, 15 Derrick Williams, 14 Budinger, 13 Rubio, a po 11 Andrei Kirilenko, Luke Ridnour i J.J. Barea.
Kolejny mecz Lakers zagrają już dziś na wyjeździe z Milwauke Bucks, natomiast Wolves w piątek, u siebie podejmą Oklahomę City Thunder.
Los Angeles Lakers – Minnesota Timberwolves 120:117 (26:23, 24:23, 41:33, 29:38)
Liderzy zespołów:
Punkty: Bryant 31 – Pekovic 19
Zbiórki: Howard 16 – Pekovic 16
Asysty: Nash 8 – Rubio, Barea 7
Przchwyty: Howard 5 – Kirilenko, Rubio 3
Bloki: Howard 5 – Pekovic, Budinger, Stiemsma 1
taktyka hack a dwight nie przestanie mnie bawić chyba hhaaa, koby jak mówił o ostatnim faulu to zaprzeczał ale widac było po twarzy ze swiruje