Czy pamiętacie jeszcze takiego Dirka? Wygląda na to, że nie zobaczysz go jeszcze dłuższy czas. Po dzisiejszej porażce z Indiana Pacers fryzjerzy wyjeżdżają z Dallas bez pracy. Dallas Mavericks nie udało się wyrównać bilansu 50% zwycięstw i tym samym kilku podstawowych graczy Mavs (Nowitzki, Carter, Mayo, Brand) nadal będzie posiadaczami okazyjnego zarostu na twarzy. Tym samym od upragnionego raju dzielą ich już dwa spotkania, a terminarz w najbliższym tygodniu jest bardzo wymagający.
Mecz do przerwy był wyrównany. Kluczowa trzecia kwarta, wygrana przez Pacers 34-17 rozstrzygnęła spotkanie. Poza Dirkiem Nowitzkim Mavs praktycznie nie mieli żadnej odpowiedzi na znakomicie zorganizowaną obronę gości. Świetny mecz rozegrał Paul George.
Gospodarze zaczęli mecz dość mocno stremowani. Trener Mavs Rick Carlisle miał dużo uwag do zespołu. Po trójce Paula Georga (13-6) w połowie pierwszej odsłony meczu wykorzystał drugi czas. Od dwucyfrowej różnicy na korzyść Pacers już na początku spotkania uratował gospodarzy lider drużyny z Texasu Dirk Nowitzki (8 pkt w pierwszej kwarcie, 4/6 z gry). Pacers wygrali pierwszą odsłonę 23-18.
W drugiej obraz gry nie zmienił się początkowo. Mavs mieli ogromne problemy ze sforsowaniem defensywy gości. W pewnym momencie ich skuteczność z gry spadła poniżej 30%. Sygnał do ataku dał znowu niezawodny Nowitzki. Kilka razy dostawał się na linię rzutów wolnych Darren Collison i gospodarze zaczęli mozolnie odrabiać straty. Zdobycze punktowe były jednak rzadkością z obu stron. Pierwszy raz prowadzenie gospodarze uzyskali po punktach Vince’a Cartera na 5:01 do końca (35-34). Od tego momentu toczyła się wyrównana gra kosz za kosz i po 24 minutach meczu na tablicy wyników widniał remis po 41.
Druga połowa zaczęła się od festiwalu fauli. Twardo grający pod koszem Roy Hibbert i David West wymuszali przewinienia wysokich Mavs. Pierwszy nie wytrzymał Chris Kaman, który zarobił nawet przewinienie techniczne. Pacers szybko uzyskali kilku punktową przewagę i Rick Carlisle musiał prosić o czas. Jednak przewaga rosła nadal. Poza izolacjami Nowitzkiego gospodarze praktycznie nie mieli żadnego ofensywnego planu. Tymczasem Pacers udawało się niemal wszystko. Trafiali Paul George, George Hill, Roy Hibbert, Lance Stephenson. Po trójce Georga na 2:38 do końca, przewaga gości wzrosła do 18 punktów. Koniec trzeciej odsłony wskazywał na pogrom Mavericks, którzy tą odsłonę zakończyli wynikiem 34-17, a w całym meczu przegrywali 75-58.
Początek czwartej kwarty dał jeszcze nadzieję graczom z Dallas. Dzięki skutecznej grze Cartera i Nowitzkiego Mavs zanotowali run 7-0. Pacers szybko jednak opanowali sytuację i nie dali Mavericks zbliżyć się na mniej niż 10 oczek. Kilka strat zaliczył momentami bezradny jak dziecko Mike James. Dość powiedzieć, że na 4:54 po kolejnym szybkim ataku przewaga graczy z Indiany wynosiła 91-71 i było już po meczu. Ostatecznie mecz zakończył się wysoką wygraną Pacers 103-78.
Obrona Pacers jak wszyscy wiemy jest twarda i niezwykle zdyscyplinowana. Niemniej jednak gospodarze przez cały czas nie mieli pomysłu jak przeciw niej grać. Jedynym skutecznym sposobem były izolacje Nowitzkiego, który mając przeciw sobie bardzo solidnych obrońców Westa i Hibberta zaliczył całkiem udane spotkanie (21 pkt, 10/20 z gry). Nowitzki w zasadzie poza Carterem nie miał żadnego wsparcia w partnerach. Kluczem do zwycięstwa okazało się zdominowanie tablicy. W tym elemencie gry Pacers wygrali aż 55-34. Dodatkowo gracze Mavs dużo rzadziej pojawiali się na linii rzutów wolnych (14 przy 26 Pacers). Świetne spotkanie zagrał najlepszy na parkiecie Paul George – 24 punkty, 8 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty.
Tym samym seria trzech kolejnych zwycięstw Mavs została zakończona. Niestety oddala się również bilans 50% zwycięstw, bo w najbliższych meczach zespół Marka Cubana po meczu u siebie z Bykami wyjeżdża na trudny wyjazdowy tour z meczami przeciw Lakers i Nuggets na czele. Szczególnie mecz z Lakers (przegrali dzisiaj z Bucks) może okazać się kluczowy w walce o play-offy. Pacers odbili sobie smutną wiadomość o końcu sezonu dla Dannego Grangera. Pokazali twardość i to z czego są znani – znakomitą obronę. Ich walka o 2 miejsce w konferencji być może rozstrzygnie się dopiero 14 kwietnia, kiedy zagrają w Nowym Jorku przeciw Knicks.
Jeszcze jedno zdanie na temat mistrzów NBA z 2011 roku. Pomimo całkiem niezłej serii zespołu w marcu (10-5) i w lutym (6-5) niepokoi mnie, że Rick Carlisle po powrocie Nowitzkiego zmarginalizował rolę O.J. Mayo, który przecież w pod koniec grudnia miał średnią 21 zdobytych punktów w meczu. W tej chwili ofensywa Mavs jest praktycznie w całości niesiona na barkach Nowitzkiego i Cartera, a to przy tak dobrze zorganizowanych w obronie Pacers zdecydowanie za mało.
A mnie irytuje już niechęć(?) trenera Dallas do Collisona. Wczoraj wszedł z ławki w 2q i grał dobrze, ale już od paru spotkań mam wrażenie, że Carlisle tylko czeka nawet na minimalny jego błąd, żeby do odesłać na ławe i wpuścić z powrotem dziadka Jamesa…
Kamana już zepchnął na ławkę. Na 1-ce gra jakimś dziadem. Carlisle chyba nie chce, aby jego podopieczni zgolili brody.
Bo Kaman gra gówno. Brendan Wright jest lepszy w kombinacji z Dirkiem
Wright potrafi zagrać naprawdę fajne spotkanie, żeby potem zniknąć – brakuje regularności (szczególnie boli w fantasy xD).