Dzisiejszej nocy na parkietach NBA rozegrano 11 spotkań. Meczem wieczoru był pojedynek Spurs i Clippers, Sixers byli górą w Cleveland, Nuggets bez problemu pokonali Nets, a triple-double w zwycięstwie nad Hawks zaliczył Paul Pierce. Skrót pozostałych spotkań poniżej.
Washington Wizards – Orlando Magic 92:97 (23:24, 23:34, 25:20, 21:19)
Harrisanity w Orlando? Wiele na to wskazuje. Tobias Harris rzucił wczoraj 30 punktów, co jest jego nowym rekordem kariery, zebrał 11 piłek i pomógł Magic przerwać passę 8 porażek z rzędu.
Na niecałe dwie minuty Wizards po celnych osobistych Martella Webstera zbliżyli się na 3 oczka. Chwilę później T-12 dostał piłkę od Beno Udriha za linią za trzy punkty, zrobił kozioł mijając przelatującego obok Trevora Arize i pewnie trafił do kosza, a w ostatnich sekundach wykorzystał 3 z 4 rzutów wolnych i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny.
Oralndo wygrało pomimo tego, że w pierwszej kwarcie stracili Jameera Nelsona, który skręcił kostkę, opuścił parkiet i już na niego nie powrócił oraz zaczynając mecz z trzema debiutantami w pierwszej piątce – Mauricem Harklessem, Kylem O’Quinnem i DeQuanem Jonesem.
Nelsona w roli rozgrywającego zastąpił pozyskany z Milwaukee Bucks Udrih i świetnie wywiązał się z tej roli rozdając 9 asyst i rzucając 10 punktów. 18 oczek i 9 zbiórek dodał Harkless, 15 E’Twaun Moore, a 14 Andrew Nicholson.
W szeregach Wizards najskuteczniejszy był John Wall, autor 35 punktów, który w ostatnich 10 meczach zdecydowanie poprawił swój rzut, trafiając średnio 51,2 proc. z gry, 58,3 proc. za trzy i 82,4 proc. z linii rzutów wolnych. 19 oczek dołożył Webster i nikt w drużynie gości nie miał już więcej niż 9.
Charlotte Bobcats – New York Knicks 102:111 (20:38, 27:31, 22:19, 33:23)
J.R. Smith już w trzecim meczu z rzędu rzucił przekroczył granicę 30 punktów w meczu. Wczoraj miał ich 37, z czego 23 już w pierwszej połowie trafiając 9 z 11 rzutów z gry i Knicks wygrali już po raz 7 z rzędu, co jest ich najdłuższą taką serią w tym sezonie.
Ponadto Smith jest pierwszym graczem od 1990 roku, który jako rezerwowy w 3 kolejnych spotkaniach zanotował 30 punktów. Przed nim dokonał tego Ricky Pierce w barwach Milwaukee Bucks.
32 oczka rzucił Carmelo Anthonny, a 18 dodał Raymond Felton i żaden z zawodników gospodarzy nie miał już więcej niż 8.
Knicks w drugiej kwarcie po celnej trojce Smitha prowadzili już 30 punktami i wydawało się, że do końca nie będziemy już mieli emocji w Madison Square Garden. Bobcats jednak się sprężyli i doszli nawet gospodarzy na 7 oczek po rzucie spod kosza Josha McRobertsa, ale to było już wszystko na co było ich stać tego wieczoru.
Zawodnicy z Nowego Jorku w pierwszej połowie trafili 25 z 40 rzutów z gry – 62,5 proc., w tym 9 z 12 za trzy – 75 proc. W drugiej połowie nie radzili już sobie tak dobrze – 13/37 z gry i 0/7 zza łuku.
Najwięcej punktów w drużynie Bobcats zdobył Gerald Henderson – 35, czy wyrównał swój rekord kariery. 16 dodał Kemba Walker, 14 Michael Kidd-Gilchrist, a 12 Ben Gordon.
Toronto Raptors – Detroit Pistons 99:82 (19:26, 27:19, 36:15, 17;22)
Obie drużyny spotkały się po raz pierwszy od czasu trójstronnej wymiany, w której udział brał rownież zespół Memphis Grizzlies.
Lepsi okazali się Raptors, dla których po 21 punktów zdobyli DeMar DeRozan i Rudy Gray, z czego 19 w trzeciej kwarcie i goście zakończyli 5-meczową serię porażek. 20 dołożył Amir Johnson, a 14 i 13 zbiórek Jonas Valanciunas.
Pierwsza polowa zapowiadała, że spotkanie będzie bardziej zacięte, a po celnym rzucie spod kosza Grega Monroe to gospodarze schodzi do szatni nieznacznie prowadząc 46-45. Trzecią kwartę Raptors zaczęli jednak od runu 23-5, a w czwartej po trójce Alana Andersona wyszli na najwyższe w spotkaniu 27-punktowe prowadzenie i było już po meczu.
Piston nie pomógł nawet powrót do gry po kontuzji Andre Drummonda, dla którego był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie w karierze. Jak na debiut zaprezentował się bardzo dobrze, będąc drugim strzelcem drużyny z 17 punktami na koncie. Lepszy od niego był Joans Jerebko rzucając 3 oczka więcej.
13 dodał Kyle Singler, a double-double na poziomie 11 punktów i 13 zbiórek zanotował Monroe. Jose Calderon przeciwko swojej byłej drużynie rzucił 8 oczek i rozdał 7 asyst.
Miami Heat – New Orleans Hornets 108:89 (32:22, 28:21, 21:17, 27:29)
Tuż po tym jak Chciago Bulls przerwali 27-meczowy run Heat, wczoraj mistrzowie NBA rozpoczęli następny pewnie pokonując New Orleans Hornets.
Do zwycięstwa poprowadził ich nie kto inny jak LeBron James, który rzucił 36 punktów, z czego 28 miał już na swoim koncie po pierwszej połowie trafiając wtedy 6 z 7 rzutów za trzy punkty. W całym meczu rzucił 7 trojek i tylko jednej zabrakło mu do wyrównania rekordu kariery.
W drugiej połowie James, jak i cały zespół Heat grali równie dobrze osiągać nawet 27-puktową przewagę w czwartej kwarcie. 17 oczek dołożył Dwyane Wade, 12 Norris Cole, a 10 Chris Bosh.
W szeregach Hornets najskuteczniejszy był Ryan Anderson, autor 20 oczek. 17 dodał Eric Gordon, ale trafił tylko 3 z 11 rzutów z gry, 13 Brian Roberts, a 11 Anthony Davis.
Oklahoma City Thunder – Minnesota Timberwolves 93:101 (23:23, 25:30, 29:27, 16:21)
Thunder nie mogą przegrywać takich spotkań, jeśli mają jeszcze nadzieję na pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej. Po wczorajszej porażce mają już 2,5 meczu starty do pierwszych Spurs i wydaje mi się, że już nie dadzą rady. Z drugiej strony to nawet dobrze, ponieważ chętnie obejrzałbym ich pojedynek w pierwszej rundzie play off z Houston Rockets. Kevin Durant i Russell Westbrook vs. James Harden to na pewno coś, co warto będzie oglądać.
Jeszcze w czwartej kwarcie po wsadzie Duranta goście przegrywali tylko 3 oczkami. Następnie jednak run 10-2 zaliczyli Wolves i wyszli na 11-punktowe prowadzenie. Thunder udało się jeszcze zmniejszyć tą stratę do 5 oczek, ale później jedne rzut wolny wykorzystał Andrei Kirilenko, a chwilę później dobił niecelną trójkę Chase’a Budingera i to gospodarze mogli cieszyć się z wygranej.
Durant rzucił dla Oklahomy 36 punktów, 18 dodał Westbrook, a po 10 Thabo Sefolosha i Serge Ibaka. Ten ostatni zebrał także 10 piłek.
Najskuteczniejszy w zespole Wolves był Nikola Pekovic, autor 22 oczek i zbierając 15 piłek. 17 dołożył Ricky Rubio, 13 Budinger, 12 Kirilenko, a 11 Luke Ridnour.
Utah Jazz – Portland Trail Blazers 105:95 (22:30, 20:22, 32:23, 31:20)
Jazz wrócili na 8 miejsce na Zachodzie. Mają co prawda taki sam bilans jak Lakers, ale bezpośredni bilans lepszych spotkań z Jeziorowcami sprawia, że to drużyna z Salt Lake City zajmuje ostatnią pozycję gwarantującą udział w play off.
Do zwycięstwa Utah poprowadził Mo Williams, który rzucił 28 punktów, z czego 26 w drugiej połowie. Miał jednak wsparcie, ponieważ jeszcze dwóch innych zawodników gości przekroczyło granicę 20 oczek. 22 dodał Al Jefferson, a 25 i 10 zbiorek Paul Millsap.
Tym zwycięstwem Jazz przerwali swoją serię 9 meczów bez wygranej w obcych halach, która była ich najdłuższą od sezonu 1981/82, kiedy to przegrali 17 kolejnych spotkań na wyjeździe.
Portland przystąpiło do tego meczu bez LaMarcusa Aldirdge’a, który ma skręconą prawą kostkę i jego miejsce w pierwszym składzie zajął debiutant Meyers Leonard rzucając 12 oczek. Oprócz niego wszyscy zawodnicy pierwszej piątki Blazers zanotowali podwójna zdobycz punktową. Po 17 dołożyli Nicolas Batum i J.J. Hickson – również 14 zbiorek, 12 Wesley Matthews, a najskuteczniejszy był Damina Lillard – 24.
Gospodarze trafiając w tym meczu 6 trójek pobili swój rekord w ilości celnych rzutów zza łuku. Teraz wynosi on 599, podczas gdy wcześniejszy ustanowiony w sezonie 2008/09 – 596.
You must be logged in to post a comment.