Świetna gra podkoszowego duetu Lopez – Evans nie pozostawiła złudzeń co do tego kto był wczoraj lepszy. Sixers kolejny raz nie podjęli walki i chyba ich jedynym celem teraz jest jak największe obsunięcie się w drabince.
Po wczorajszej wygranej i jednocześnie porażce Bulls, drużyna Carlesimo ma już 3 mecze przewagi i coraz pewniej czuje się na czwartym miejscu w Konferencji Wschodniej.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Philadelphia 76ers | 31-46 | 18 | 20 | 24 | 21 | 83 |
Brooklyn Nets | 45-35 | 31 | 25 | 29 | 19 | 104 |
Przebieg spotkania
O ile Nets przyzwyczaili nas do dobrych pierwszych kwart Brooka Lopeza, o tyle wczoraj niespodziewanie świetnie zaczął także Reggie Evans. Znany raczej z niesamowitej umiejętności zastawiania się pod koszem i zbierania skrzydłowy w ciągu otwierających 12 minut zdobył 10 ze swoich 17 punktów. Jeżeli połączymy to z 15 oczkami Lopeza i słabiutką grą Sixers w tym okresie to już wiemy dlaczego od samego początku goście musieli gonić.
It isn’t all about the way you look, how tall you are, how physical you look. It’s all about that heart. I’d rather play a physical game than a pretty game. The more physical, the better it is. I like contact. I don’t like running away. – Reggie Evans
Pozbawieni motywacji i szans zarówno na Playoff jak i wysoki wybór w drafcie przyjezdni nie podjęli już jednak walki. Przegrali także dwie kolejne odsłony i przed ostatną kwartą mieli już 23 punkty straty, a Nets mogli już obmyślać plan na kolejne spotkanie.
Dla drużyny P.J. Carlesimo ostatnie wyniki są o tyle istotne, że mają wpływ na ich rozstawienie w pierszej rundzie. Ich rywalem będzie najprawdopodobniej ktoś z duetu Bulls – Hawks, a celem jest utrzymanie przewagi własnego parkietu.
W pomeczowych wypowiedziach graczy Nets słychać, że oczekują serii spotkań z Bulls i twardej, fizycznej walki. To dlatego też kluczowe wydaje się wprowadzenie w odpowiedni rytm Evansa i Lopeza. To ich aktywność powinna decydować.
Sixers tymczasem zagrali kolejny charakterystyczny dla nich mecz w ostatnich miesiącach. 5o z 80 ich rzutów z gry pochodziło z obszaru między pomalowanym i linią rzutów z dystansu. Jeżeli nie śledzicie statystyk zbyt uważnie – to jest miejsce, gdzie zwykle skuteczność rzutów jest najniższa.
Nie pomogło im nawet 7/14 z dystansu (Nets trafili 5/20). Brak zdolnego podkoszowego był aż zbyt wyraźny. Zamiast spodziewanej na początku sezonu walki Bynuma z Lopezem mieliśmy więc niszczenie Spencera Hawesa, który wyglądał na tle środkowego gospodarzy jak dziecko we mgle.
Pozytywy? Nick Young znowu się wstrzelił (7/10 z gry i 18 punktów), ale przypominając – w jego przypadku zupełnie nic to nie oznacza. Równie dobrze może mieć w następnym meczu 30 oczek jak i 0/9 z gry.
Największy minus? Jrue Holiday, który od marca wyhamował jak chyba nikt w lidze. Wcześniej mógł być nawet wśród kandydatów do tytułu MIP. Teraz wygląda po prostu jak przeciętny rozgrywający słabej ekipy.
Pozostałe notatki
- Już po pierwszej kwarcie Reggie Evans miał double-double (10pkt i 10zb).
- Deron Williams w trakcie meczu trafił swoją 800 trójkę w karierze na boiskach NBA.
- Jednocześnie D-Will wyrównał rekord Nets ze 158 trafieniami należący do Kerry’ego Kittlesa.
- O tym jak ten mecz wyglądał świadczy fakt, że wydarzeniem czwartej kwarty było trafienie kibica piłką w twarz.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Sixers: T. Young 3, Turner 11, Hawes 7, Holiday 15, Wilkins 5, a także Moultrie 4, Wright 9, Allen 4, Jenkins 3, Justin Holiday 4, N. Young 18
Nets: Evans 17, Wallace 0, Lopez 29, Williams 11, Johnson 11, a także Teletovic 3, Humphries 9, Stackhouse 3, Joseph 0, Blatche 2, Watson 4, Taylor 4, Brooks 11
Evans to jest prawdziwy potwór na deskach w ostatnich tygodniach.
Jak zwykle przeciwko Sixers, rywale robią na deskach co chcą i notują praktycznie życiówki w zbiórkach :)
a zatrudnienie Justina na kolejny sezon niezrozumiałe (No Jrue musiał mu ten angaż na dłużej załatwić)