Pomimo braku Kevina Garnetta i Paula Pierce’a wczorajszy pojedynek z Celtics nie był dla Miami Heat spacerkiem. Wzmocniona powracającym Big Three ekipa trenera Spoelstry odrobiła jednak początkowe straty w świetnej drugiej kwarcie i ostatecznie wywalczyła 63 wygraną w sezonie.
Poza jak zwykle świetnym Jamesem (20/6/9) na pochwały zasłużyli także zmiennicy Miami – Lewis, Cole i Allen w sumie uzbierali 48 punktów, czyli ponad 3 razy więcej niż cała ławka Bostonu.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Boston Celtics | 40-39 | 27 | 23 | 25 | 26 | 101 |
Miami Heat | 63-16 | 17 | 41 | 29 | 22 | 109 |
Przebieg spotkania
Zmieniona pierwsza piątka gości (Crawford i Lee w miejsce Pierce’a i Garnetta) dobrze rozpoczęła spotkanie. W grze Heat było widać, że Big Three miało ostatnio trochę przerwy od gry. Dobrze grał tylko LeBron James, który raz za razem wykorzystywał brak KG pod obręczą i kończył akcje z powietrza.
Nieskuteczni byli strzelcy z dystansu którzy spudłowali pierwsze 6 rzutów. C’s tymczasem zupełnie nie zważali na to, że nie powinni mieć tego wieczora szans i wkrótce mieli już 11 punktów przewagi.
Akcją pierwszej kwarty był wsad Jeffa Greena, który wziął na plakat Chrisa Andersena. Biedny Birdman miał nadzieję, że jest sobie w stanie poradzić z dynamicznym skrzydłowym grając 1 na 1 od linii rzutów za trzy.
Drużyna z Bostonu mogła oczekiwać zrywu miejscowych, ale chyba nie spodziewali się, że w ciągu kolejnych 12 minut stracą 41 oczek…
Gospodarze tymczasem szybko w trzech kolejnych akcjach trafili z dystansu i wyrównali stan gry wykorzystując straty Celtics. Po kolejnych akcjach widać było, że żarty się skończyły by po trójkach Cole’a i Chalmersa Heat wyszli na prowadzenie 44-40.
Teraz widać było dysproporcję w umiejętnościach zespołów. Jedynym graczem z Bostonu, który potrafił sobie samemu kreować rzut pozostawał Jeff Green, a miejscowi tymczasem odjeżdżali coraz bardziej. Łatwość z jaką punktowali Heat była porażająca, ale mimo wszystko ambitny zespół gości wciąż utrzymywał się w grze by do szatni schodzić przy wyniku 58-50.
Jak się później okazało w tym momencie skończyły się emocje. Przyjezdni co prawda zbliżyli się jeszcze na pięć oczek po trójce Crawforda na początku trzeciej kwarty, ale rywale odpowiedzieli siedmioma kolejnymi punktami i już do końca zawodów utrzymywali dwucyfrową różnicę.
Ostatnie nadzieje Bostonu rozwiał na przełomie trzeciej i czwartej kwarty Rashard Lewis, który w ciągu niespełna 100 sekund zdobył 11 punktów (w tym 3 razy skutecznie z dystansu). Gdy skończył tablica wskazywała 90-75 i rozpoczęło się wsteczne odliczanie do końca zawodów.
Pozostałe notatki
- Decyzja o szybszym powrocie do gry Wade’a wydaje się uzasadniona patrząc na to, że wczoraj widać było po nim brak ogrania.
- Bardzo mogła się podobać obrona Celtics przeciwko kontrom Miami.
- Heat mieli blisko dwa razy tyle asyst co goście (28 do 15).
- Miejscowi mieli 52.2% z dystansu i to pomimo 0/6 Mike Millera (w większości z czystych pozycji).
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Celtics: Green 25, Bass 17, Bradley 7, Lee 18, Crawford 20, a także Randolph 0, White 0, Wilcox 2, Williams 6, Terry 6
Heat: James 20, Bosh 17, Chalmers 9, Miller 0, Wade 11, a także Andersen 4, Howard 0, Lewis 19, Jones 0, Anthony 0, Cole 12, Allen 17
You must be logged in to post a comment.