W pierwszym meczu pierwszej rundy na Wschodzie pomiędzy czwartą a piątą drużyną Konferencji Wschodniej Brooklyn Nets nie pozostawili jakichkolwiek szans Chicago Bulls we wczorajszym spotkaniu, pewnie pokonując drużynę przyjezdną i obejmując prowadzenie 1-0 w serii do czterech zwycięstw.
To był blowout. Szybkie i pewne zwycięstwo Nets. Niezagrożone przez praktycznie całe spotkanie. Bulls nie mieli wczoraj jakichkolwiek argumentów, a ofensywa gospodarzy spisywała się niemal perfekcyjnie i już po pierwszej połowie można było zaryzykować stwierdzenie, że drużyna gości nie wywiezie korzystnego rezultatu z Barclays Center.
Tym bardziej, że dzięki buzzer beaterowi Derona Williamsa na zakończenie pierwszych 24 minut spotkania Brooklyn prowadził już 25 punktami. Ten rzut był jednym z 16 celnych na 20 oddanych przez gospodarzy w drugiej kwarcie, a całą pierwszą połowę zakończyli z 60 proc. skutecznością z gry.
Dużo gorzej radzili sobie goście, którzy trafiali ledwie 37 proc. swoich rzutów i jedynie Carlos Boozer utrzymywał przyzwoity poziom notując po dwóch kwartach 14 oczek. Ponadto Bulls nie mogli znaleźć odpowiedzi na świetnie grających Williamsa i Brooka Lopeza. Ten drugi ogrywał w ataku jak chciał zawodników Chicago i widać było, że Joakim Noah nie jest jeszcze w pełni sprawny, a uraz stopy nie pozwala mu zaprezentować pełni swoich możliwości. Dlatego też spędził na boisku tylko trochę ponad 13 minut.
Na więcej nie pozwolił mu Tom Thibodeau, co nie powinno dziwić, w związku z tym, że w drugiej części spotkania przewaga Nets się nie zmniejszała, a na początku trzeciej kwarty po celnym wolnym Geralda Wallace’a wzrosła do 28 punktów, co było najwyższym prowadzeniem gospodarzy tego wieczora.
Goście w ogóle nie przypominali wczoraj drużyny, która wygrała w sezonie regularnym 3 z 4 spotkań z Brooklynem, a do tego zatrzymała ich na średnio 87,5 punktach na mecz. Wczoraj gospodarze mieli już 89 po trzech kwartach i przed decydującą częścią meczu prowadzili 27 oczkami po wsadzie tyłem do kosza Williamsa i było już po meczu. Czwarta kwarta była już tylko dograniem pojedynku do końca.
W szeregach Nets 6 zawodników zakończyło spotkanie z podwójną zdobyczą punktową. Najwięcej zdobył Williams – 22, rozdając do tego 7 asyst. 21 dodał Lopez, a ponadto razem zdobyli 21 z pierwszych 25 oczek gospodarzy. Jeśli Chicago chce powalczyć w tej serii musi przede wszystkim ograniczyć poczynania tej dwójki. Ich wspólne akcje po pick’n’rollach były wczoraj zabójcze dla Bulls.
16 punktów dołożył Joe Johnson, 12 Andray Blatche, a po 14 Wallace i były zawodnik gości – C.J. Watson. To po jego trójce w trzeciej kwarcie Brooklyn wyszedł na 20-punktowe prowadzenie, które następnie nie wynosiło mniej niż 17 oczek aż do końca meczu.
Dla Nets był to pierwszy mecz w play off od 2007 roku. Ponadto to był pierwszy mecz w post season na Brooklynie od 1956 roku, dlatego nie powinna wczoraj dziwić wczorajsza determinacja i zaangażowanie zawodników gospodarzy, którzy chcieli rozpocząć serię z Bulls od wygranej. To także pierwsza wygrana trenera gospodarzy P.J. Carlesimo w play off od 30 kwietnia 1997, kiedy prowadził zespół Portland Trail Blazers.
Dla Bulls najwięcej rzucił wczoraj Boozer, autor 25 oczek. 17 dołożył Nate Robinson, a po 13 Marco Belinelli i Jimmy Butler. Zawiódł z kolei Luol Deng, który zanotował tylko 6 oczek i trafił ledwie 3 z 11 rzutów z gry.
Kolejny mecz w poniedziałek, ponownie w Barclays Center i jeśli goście nie poprawią się w defensywie, a przede wszystkim w ataku i jeśli nie zaczną rzucą na wyższej skuteczności, to do Chicago Nets pojadą z dwoma wygranymi spotkaniami.
Chicago Bulls – Brooklyn Nets 89:106 (14:25, 21:35, 27:29, 27:17)
Liderzy zespołów:
Punkty: Boozer 25 – Williams 22
Zbiórki: Booyer 8 – Evans 13
Asysty: Boozer 4 – Williams 7
Przechwyty: 4 graczy po 1 – Willimas 3
Bloki: 5 graczy po 1 – Lopez 3
JAKIE NEW JERSEY NETS??? POPRAWCIE TO SZYBKO!
Pisalem wczoraj, zupelnie osamotniony w swojej opinii co do dyspozycji Brooklynu. Juz mecz z Pistons pokazal, ze druzyna jest na niesamowitej fali i jest doskonale zgrana. G-Force zaprezentowal sie z bardzo dobrej strony, Blatche podobnie jak z Detroit udowodnil, ze jest Jokerem, ktory wchodzi na parkiet i trafia 100% swoich rzutow. Nie moge nie wspomniec o postawie JJ (zwlaszcza w II polowie) gdzie trafil sporo rzutow z dystansu. Lopez pomimo czestych fauli znakomicie punktuje, Evans zaskarbil sobie sympatie kibicow i to chyba dodalo mu duzo pewnosci siebie. CJ Watson rowniez popisal sie kilkoma akcjami, natomiast wisienka na torcie byla dyspozycja D-Willa wraz z popisowym wsadem po przejeciu pilki w II polowie meczu. Niestety, Humphries nic nie wniosl do gry i zdecydowanie nie prezentuje poziomu na PlayOffs
Kolego to tylko jeden mecz, a Ty porównujesz ich formę z meczu Pistons. Easy;-)
Bulls przegrali przy 14 minutach Noaha i beznadziejnej dyspozycji Denga. Jak pisałem w zapowiedzi spotkań, Deng musi zacząć grać by Bulls mieli większe szanse. 3-11 ? DRAMAT w jego wykonaniu!!
Nets wyrali mecz juz po 2 kwartach. Oczywiscie, ze to doiero pietwszy mecz ale wygrana w doskonalym stylu, co nie jest zauwazane
Netsi wygrali mecz po 3 kwartach.Osobiscie obstawialem Bulls w 6 meczach,ale po tym meczu ciezko mi to sobie wyobrazic.2 mecz pokaze czy to Netsi sa tak mocni czy Bullsi tak slabo zagrali.
Nie wiem czym oni nagrywają te skróty, ale(jak na takie stowarzyszenie jakim jest NBA) ich jakość to porażka…
Przecież to nie jest oficjalny kanał NBA na YT. Na oficjalu masz wszystko w HD.
BartekBartek właśnie o to chodzi, że nie(przynajmniej nie skróty) na oficjalnej stronie NBA ten skrót jest w dokładnie takiej samej jakości. Tylko od czasu do czasu NBA wrzuca jakiś skrót w dobrej jakości.
Problemy ze skutecznością Byków to standard. Co do obrony to oczywiście jest to do przywidzenia i bodajże Woy o tym pisał. Robinson jest za niski na krycie Derona no i Nazr sam pod koszem sobie nie poradzi. Było porównanie Noaha (zdrowego) z Lopezem. Wtedy szanse są. Porównanie Nazra z Lopezem to juz co innego. Siatki mają przewagę wzrostu i to wykorzystują. Jeśli Byki nie będą jeszcze bardziej aktywni (agresywni) w szukaniu zbiórek to będzie klapa.
Zbiórki to ich mocna strona. To dzieki nim niwelują słabszą od rywali skuteczność. Tutaj tego nie ma.
Robinson jest za niski na kazdego a i tak zagral lepiej od Heinricha
nie przecze. Robinson jest o niebo lepszy od Hinricha. szybszy, agresywniejszy, dynamiczniejszy, lepiej rzuca, bardziej widowiskowy i daje poweru zarówno kolegom jak i widowni
Ma jednak słabości: wzrost, za często przetrzymuje piłkę, gdy ja przetrzymuje przewidywalne jest że nie poda oraz zalicza dużo głupich, niepotrzebnych błędów. Głupie faule, pyskówki i straty. Jednak gdy oglądam Hinricha to spać mi sie chce taki flegmowaty jest.
Po co ma pan z nr 1 w bulls wracac dostaje 16 mln od bulls i 26 od addidasa to zyc nie umierac po co grac …tylko komu szybciej puszcza nerwy bosowi bulls czy addidasa
Noah to ma cochones a nie pan z nr 1