Kolejna kontuzja jednej z gwiazd ligi sprawiła, że postanowiłem zadać Wam tytułowe pytanie. Jak myślicie – gracze NBA są poddani zbyt dużym obciążeniom?
Pomijając już zupełnie aspekt zdrowotnościowy, mniejsza liczba spotkań (powiedzmy maksymalnie 2-3 dziennie) mogłaby paradoksalnie podnieść zainteresowanie ligą (jak choćby w NFL).
Dodatkowo bardziej wypoczęci gracze mogliby dawać z siebie maksimum w każdym spotkaniu i mielibyśmy zdecydowanie mniej pojedynków z wymyślonymi przed meczem urazami.
Oddaję Wam głos.
sadze, ze taka ilosc spotkan jaka byla w poprzednim sezonie z pewnoscia bylaby optymalna. zawodnicy mogliby troche wiecej odpoczywac a samych spotkan byloby i tak duzo wiec kibice nadal byliby zadowoleni. przeciez to nie mozliwe, zeby przez 82 spotkania plus playoff grac caly czas na maksa zreszta to widac nawet po zawodnikach typu LBJ, ze w niektorych spotkaniach po prostu gra na luzie, zeby jak najmniej zmeczyc organizm. przede wszystkim ci zawodnicy musza byc zdolni zagrac na maksa w playoffach gdzie poziom jest o wiele wyzszy a teraz zawodnicy musza sie wspomagac innymi srodkami, ktore im pomagaja w dobrej grze
Wydaje mi się, że tyle co było podczas lockout’u jest najbardziej optymalna, tak od 66-70. Mniejsza ilość meczy, większa rywalizacja, każda wygrana miała by większe znaczenie. Jestem za.
Ja bym zostawił obecne 82 spotkania, ale za to wydłużył sezon o miesiąc. Wtedy zamiast z końcem października mogliby zaczynać na koniec września, wtedy uniknięto by jak to czasami ma miejsce 5 spotkań jednej drużyny w tygodniu.
76 meczy: po 2 z przeciwnej konferencji (15×2=30), po 3 z swojej konferencji (14×3=42) + dodatkowy jeden mecz z swojej dywizji (1×4=4)
Rondo, Bryant, Gallinari, Kobe, Westbrook.
Chcę tylko przypomnieć, że każdy z nich był jak tytan – 0 kontuzji :) Nagle sezon po lockout (66 spotkań) zaczynają wypadać. Myślę, że na razie nikt z tym nic nie zrobi. Obecnie jak by na to nie patrzeć wszystkie oczy są na Jamesie. Jeżeli on zerwałby więzadło, łękotkę czy achillesa wtedy NBA mogłoby się jakoś ruszyć.
Na razie czekamy :)
Mały błąd… Napisałem Bryant a dwie pozycje później Kobe :P Oczywiście wiadomo, że tu i tu chodzi o jedną osobę.
Wypadać to się zgadza, ale w jakim stylu: Rondo,Bryant i Gallinari- się bez udziału rywala uszkodzili, a Westbrook zderzył się w walce.
Tak tak, kontuzja Westa wynika z walki na boisku, inne kontuzje z maksymalnych przeciążeń czy to stawów czy więzadeł. Pytanie tylko czy te przeciążenia są powodem nie oszukujmy się, dużego wysiłku sezonowego. Dajmy też przykład Rosa, który „po prostu” źle upadł. Ale każdą kontzuzję bez udziału rywala można nazwać złym upadnięciem lub krokiem.
Pewne są rzeczy tj.
-Sezon obecnie jest bardzo męczący. Gry co 2 dni, back-to-back a czasem nawet back-to-back-to-back. Jeżeli zawodnicy nie robią sobie odpoczynku (Rondo, Kobe) to mogą wypaść. Ale na dzień dzisiejszy są też tacy którzy grają +30 per game i nie wypadają. Pech zawsze trafi na kogoś czy sezon będzie miał 82 czy 20 meczy, bez kotnuzji raczej się nie skończy.
Dlatego NBA musi zadać sobie pytanie. Czy to właśnie długość RS jest przyczyną. Na pewno 82 mecze „pomagają” doznać kontuzji.
Ogólnie sam sądze, że 82 może zostać pod warunkiem wydłużenia sezonu o 30 dni. Jedna rzecz za którą kochamy NBA to ilość meczy :) Wielkie widowiska nie raz itp.. :)
Mój pomysł to po dwa mecze z każdą drużyną w sezonie (56) i coś za czym optuje George Karl, w play offs brak podziału na Wschód i Zachód, tylko ogólnie najlepsze 16 drużyn z ligi w play offs (czyli np. dziś Bucks w ogóle nie byłoby w 16stce).
Preferowalbym twoje rozwiazanie ;).No moze do tego jeszcze 2 z druzynami dywizji bym dorzucil.
64 mecze bylyby idealne,albo poprostu powiekszyl lige.Chetni sie znajda.
i dobry pomysł 58 meczy (dodanie dywizji znowu zepsuje trochę równe szanse bo: patrz teraz np dywizja Southeast, sport musi mieć równe szanse jednak), sezon nawet przy takiej ilości można wydłużyć jak by tam ktoś chciał (np jakis mały break w march madness gdy i tak kazdy bardziej emocjonuje się NCAA), miejsza ilość meczy to jak ktos zauważył zwiekszenie nawet atrakcyjnosci meczy i indywidualnych ogladalności w tv (1, 2 mecze w tygodniu mojej druzyny to na pewno obejrzę a jak 5 to pewnie z 3 nie zobacze live), wypoczęci zawodnicy to więcej sił na lepszą grę, miej meczy to zachęta to lepszej gry bo każdy jest ważniejszy (np mecz miami chicago to był by super ważny albo miami ny bo by były tylko 2 a nie tak jak teraz 4 i 1 mozna olac nawet bo sie ma 4 czy 3 ( ta rotacja tez mi sie nie podoba bo to nie jest fair) mecze z bobcats. czy tak duza liczba meczy i natezenie codziennie czy co 2 dni ma wpływ na kontuzje? uwazam ze duzy, wiem że i tak będą bo to zawodowy sport ale orgaznizm sie by mógł lepiej regenerować i biorąc pod uwagę ze to są zawodowcy i ich ciała są przygotowane do duzych obciązeń ( musimy zrozumiec ze oni są atletami strasznymi porozciągani niesamowicie i tp) a i tak jest tyle kontuzji to wydaje mi sie jest dowod na przeciązenie. no i playoffy: czy nie fajniej było by oglądać PO teraz gdyby grał kobe , rondo , rose, galo, russ, noah nie miał zpalenia sciegna w nodze, nash nie musiał brać mase zastrzyków zeby wogole wyjsc na kort i wyobrazcie sobie jakie PO bysmy ogladali teraz ? jasne ze nie da sie wyelimonowac kontuzji ale obecnie to nie jest przypadek, np ktos powie ze kontuzja Lee jest nie do unikniecia albo kostki Currego ale wcale to nie musi byc tak bo jak sie upada mając 82 mecze w nogach to nie musi byc tak samo jak sie upada po 60 meczach i jak sie gra z kontuzja ktorej wyleczenie by wymagało np 3 dni ale trzeba grać jutro to takie rzeczy się kumulują.
sory ze tak długo ale podsumowując uwazam ze to dobry pomysł ale w NBA już tam tak chyba policzą zeby sie hajs zgadzał wiec zrobia jak chcą
a co do pomysłu 16 najlepsze drużyny to by zmieniło historyczne wschód zachód w sporcie usa jest to od zawsze i trzeba by to ruszyc, ale co myślicie o takim pomyśle ze PO tak jak teraz ale do fazy półfinałów a od półfinałów gra 4 najlepsze druzyny RS 1 z 4 2 z 3 i finał zwycięzców, to by można było powiedzieć ze w finale są najlepsze dużyny.
WOY- po raz pierwszy zgadzam sie z tobą w 100%. Gdymym w pore nei przeczytał twojego komentarza popełnił bym ten sam.
Tak było by po prostu sprawiedliwiej i łatwiej ocenić faktyczną siłę danej drużyny a nei tak jak teraz gdy drużyna gra więcej meczy w swojej dywizji czy konferencji i nie sposób jej porównac z drużyną z innej konferencji.
Poza tym awansowały by faktycznie najlepsze drużyny i playoffy były by przez to ciekawsze.
Spotkań by było mniej więc i zawodnicy byli by bardziej wypoczęci i koszty by się nie powiększyły. Koszty przejazdu oczywiscie.
Mniej i w dłuższym okresie. Liga od listopada do połowy maja to trochę za krótko. Jeżeli byłoby około 70 spotkań i o miesiąc dłużej wtedy faktycznie byłaby okazja przyjrzeć się większości drużyn, bo ja mam problem, żeby regularnie oglądać swoje teamy. Jestem w stanie obejrzeć około 4-5 meczów w ciągu tygodnia, bo więcej nie daję rady.
jeszcze grają kobiety przecież, jak nie grają mężczyźni
Od listopada do połowy maja masz 6,5 miesiąca. Liga kobieca jest krótsza. Nie ma problemu, żeby część sezonu się zazębiała w dalszej fazie play-off.
Też uważam jak niektórzy, że zamiast skracać ilość meczy trzeba wydłużyć sezon.
82- zawsze tyle bylo (w nba) i tyle powinno zostac, inni dawali rade, a nie bylo hydromasazy, specyfikow do odnowy itp jak sie nie podoba niech ida grac w siatke :D
i nie było takiej medycyny i odnowy i ile perspektywicznych karier się załamało?ilu zawodników żeby nie kontuzja to teraz by byli razem z Jordanem, Magicem czy Birdem?
2 mecze z kazda druzyna to 58 :)
Wydłużyć sezon będzie ciężko, bo to jest tak pomyślane żeby jak najmniej krzyżowało się z innymi rozgrywkami. Faktycznie odjąłbym jakieś 10 meczów przy takim samym czasie trwania rozgrywek. Przynajmniej nie byłoby back2back. Pomysł Karla jest super.
Mam wrażenie, że kiedyś było mniej kontuzji, ciekawe z czego to wynika.
58 meczy i tyle