Prawdziwy thriller zafundowali widzom w TD Garden gracze Celtics. Prowadząc na 9:25 do końca w trzeciej kwarty 59-39 Celtics wygrali dopiero po dogrywce. Głównym autorem szalonej pogoni Knicks był rozgrywający niesamowitą partię Raymond Felton, którego gra momentami do złudzenia przypominała wczorajsze wyczyny Nate’a Robinsona. O zwycięstwie gospodarzy zadecydowała świetna gra w dogrywce Jasona Terry’ego, zdobywcy 9 z 13 punktów swojej drużyny. W szeregach Knicks zabrakło zawieszonego na jedno spotkanie J.R. Smith’a. Seria wraca więc do Nowego Jorku.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | I OT | Wynik |
Boston Celtics | 1-3 | 22 | 32 | 14 | 16 | 13 | 97 |
New York Knicks | 3-1 | 17 | 18 | 30 | 19 | 6 | 90 |
Do pierwszej piątki powrócił Brandon Bass i trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Na przestrzeni całego spotkania Bass wykonał pierwszorzędną pracę uprzykrzając przez większość czasu życie liderowi Knicks Carmelo Anthony’emu. Początek przebiegał pod hasłem „kosz za kosz”. Mecz zaczął się od udanej trójki Avery Bradley’a. Knicks odpowiedzieli dunkiem Chandlera. Po punktach Bassa trójkę rzucił Felton. Wtedy zobaczyliśmy rzadki w tej serii run gospodarzy 7-0. Po punktach Pierce’a Celtics prowadzili 12-5. Kilka razy nie trafił Carmelo Anthony i Mike Woodson poprosił o przerwę. Knikcs mieli aż 4 straty w pierwszych 7 minutach gry (15 w meczu, a ich średnia w poprzednich meczach wynosiła 8)! Przewaga Celtics wzrosła przez chwilę do 9 punktów. Po trójce Novaka Knicks przegrywali 12-18. Celtom udało się zatrzymać Melo, który pierwsze punkty z gry w tej ćwiartce zdobył dopiero w połowie 11 minuty. Co prawda w ostatniej akcji kwarty trafił z faulem, jednak w tej odsłonie zdobył jedynie 7 punktów przy niziutkiej skuteczności z gry (2 z 8). Na pocieszenie kibiców Nowojorczyków Knicks przegrali tą kwartę tylko 17-22.
O tym jak wygląda drużyna Knicks bez J.R. Smith’a i Melo mogliśmy się przekonać na początku drugiej kwarty. Nagle Knicks po prostu nie potrafili trafić z gry przez prawie 3 minuty. Tymczasem gospodarze nie mieli tego problemu. Rozpoczął od udanej trójki Jordan Crawford. Po udanych osobistych Greena widzowie zgromadzeni w TD Garden pierwszy raz zobaczyli dwucyfrową różnicę na korzyść swojej drużyny. Po dunku KG Cetlics prowadzili 30-17 na 9:05 do końca. Knicks nie wytrzymywali i przewinienie techniczne otrzymał Mike Woodson, a gospodarze prowadzili 14 punktami. Jedyną opcją w ataku Knicks wciąż był Carmelo Anthony, który dwojąc się i trojąc kilka razy dostał się na linię. Dzięki temu Garnett z 3 faulami musiał usiąść na ławce. Kontrowersyjne gwizdki sędziów w jedną i drugą stronę mocno podgrzały atmosferę. Wydaje się, że NYK zostali w tym okresie nieco bardziej skrzywdzeni, chociaż w końcówce widzieliśmy kilka gwizdków na korzyść Knicks więc liczba pomyłek była w przekroju meczu podobna po obu stronach. Po alley-up’ie Chandlera strata Knicks zmalała do 7 punktów (28-35). Wtedy jednak to Zielonym udało się zaliczyć kilka dobrych zagrań (punktowali Pierce i Green). Pod nieobecność Greena, który musiał usiąść na ławce z powodu 3 przewinień, piąty bieg wrzucił Pierce (17 punktów w pierwszej połowie), który zaczął grać jak z nut. Celtics w ostatnich 2 minutach zaliczyli run 12-3. Po pierwszej połowie prowadzili 54-35.
Początek drugiej połowy nie zapowiadał koszmaru gospodarzy. Trafił dwukrotnie Melo, ale po trójce Jeffa Greena Celtics zdołali podwyższyć prowadzenie do 20 punktów (59-39). Konsekwentna gra na faul Melo zaczęła dawać rezultaty. Garnett, Green i Bass złapali 4 przewinienia. Od tego momentu zaczęła się katastrofa Celtics. Knicks zaliczyli szybki run 8-0. Na 6:44 do końca przegrywali 47-59. Mogła się podobać ich agresywna obrona. Rivers musiał szybko prosić o czas dla drużyny. Wydawało się, że Zieloni opanowali sytuację po udanej akcji Greena. Nic z tych rzeczy. Trójkę trafił Felton, którego sposób gry zaczął przypominać wczorajsze wyczyny Nate’a Robinsona. W dodatku 5 przewinienie zaliczył Bass i na 5:58 do końca kwarty Celtics przekroczyli limit fauli. Prigioni wykorzystał tylko jeden rzut i było 10 punktów straty. W kolejnej akcji Pierce popisał się niesamowitym dunkiem nad Prigionim (zapewne będzie go można obejrzeć w najlepszych akcjach dnia na wysokich miejscach). Gdy 4 przewinienia zaliczyli Chandler i Anthony, a punkty zdobył Green i Celtics powrócili do 14 punktów przewagi. Jednak Knicks naciskali dalej. Niska piątka gospodarzy nie potrafiła sobie poradzić na własnej tablicy, a goście urządzili sobie prawdziwą strzelnicę. W praktycznie każdej akcji widzieliśmy 2-3 ponowienia. Bohaterem Knicks był Raymond Felton, który wziął na siebie ciężar gry. Po kolejnej jego indywidualnej akcji goście zmniejszyli stratę do 8 punktów (67-59). W ostatniej minucie za trzy trafił jeszcze Shumpert i prawie równo z końcową syreną Felton. Nagle Knicks przegrywali tylko 65-68! Była to 4 trójka Feltona w tym meczu. W samej 3 kwarcie zdobył 16 punktów, czyli więcej niż cała drużyna Celtics.
Początek czwartej odsłony należał do Shumperta, który dwa razy przechwycił piłkę z rąk Pierce’a i Knicks doprowadzili do remisu 74-74! W odpowiedzi trafił jednak Garnett i celne rzuty z linii wykonał Green. Iman Shumpert rozgrywał jednak wielki mecz między innymi trafiając kolejną ważną trójkę. Dodatkowo za 6 przewinień musiał opuścić boisko Brandon Bass. Nie mając przed sobą najlepiej dysponowanego dzisiaj obrońcy od razu dał o sobie znać Melo, który doprowadził do remisu 82-82. Na 2:19 do końca piłkę posiadali Knicks mając okazję wyjść na pierwsze prowadzenie w meczu. Nowojorczycy dosłownie zmiażdżyli swoich przeciwników na desce. Dzięki ofensywnej zbiórce Chandlera Melo mógł powtórzyć akcję, po której dostał się na linię. Chybił jednak oba wolne! Po chwili kompletnie przestrzelił Green i trafił Felton. Knicks na 1:18 do końca po raz pierwszy w meczu objęli prowadzenie 84-82. W następnej akcji wyrównał jednak Garnett. Knicks postawili na swojego lidera. Melo znowu miał dwie szanse, ale nie udało się wykorzystać żadnej. Na 18 sekund do końca Celtics mieli piłkę z boku i możliwość rozegrania akcji do końca meczu przy remisie. Wszyscy wiemy, że Doc Rivers jest mistrzem takich sytuacji, ale tym razem Pierce przestrzelił. Knicks otrzymali jeszcze jedną szansę na koniec, gdy sędziowie po obejrzeniu powtórek cofnęli zegar do 0.4 sekund do końca, ale nie udało im się oddać rzutu.
Pierwsze punkty w dogrywce zdobył Paul Pierce. Wyrównał niezawodny Felton. Celtics grali do końca. Świetną akcję dwójkową rozegrali Pierce z Garnettem. Jednak w kolejnej akcji Melo nie mylił się z linii i cały czas był remis po 88. Bohaterem kibiców zgromadzonych w hali TD Garden został zawodnik z numerem 4 – Jason Terry autor 9 ostatnich punktów dla Bostończyków. Zaczęło się od niesamowitej trójki po szybkim ataku. Anthony zmniejszył różnicę do jednego punktu, ale to gospodarze mieli piłkę. W dodatku Melo złapał 5 faul. Kolejny raz po zasłonie uwolnił się Terry i trafił za dwa punkty. Celtics prowadzili 93-90. Na 28.8 sekund Knicks mieli piłkę z boku (5 przewinienie zapisał z kolei na swoim koncie Pierce). Bardzo dobrze w obronie zagrali jednak gospodarze. Melo próbował rzucać za trzy punkty, ale nie trafił i Knicks musieli faulować. Jason Terry pewnie trafił dwa osobiste i drużyna z Bostonu objęła pewne prowadzenie 95-90 na 20.4 sekund do końca. W swojej akcji Nowojorczycy nie trafili jednak zza łuku i kosza na zakończenie rzucił jeszcze Terry. Ostatecznie gospodarze wygrali 97-90.
Najskuteczniejszym w ekipie gospodarzy był Paul Pierce, autor 29 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst. Jeff Green dodał 26 punktów i 6 zbiórek. Kolejne double-double zdobył Kevin Garnett – 13 punktów, 17 zbiórek. W drużynie z Nowego Jorku 36 punktów zdobył Carmelo Anthony, ale był to chyba najsłabszy mecz Melo w tej serii. Anthony trafił 10 z 35 rzutów (0 na 7 za trzy, a miał przynajmniej kilka dobrych pozycji) i zaliczył aż 7 strat (w dodatku w czasie gdy był na parkiecie Knicks stracili 10 punktów więcej niż zyskali i był to najgorszy wskaźnik +- w drużynie). Pod nieobecność J.R. Smitha w rolę drugiego punktującego świetnie wcielił się Felton – 27 punktów (10 na 21 z gry). Świetnie zagrał też Iman Shumpert – 12 punktów, 12 zbiórek w tym 4 ofensywne, po 2 przechwyty i bloki.
Tym samym Celtom udało uniknąć się bolesnego sweepa. Niewątpliwie niezmiernie pomogła gospodarzom nieobecność J.R. Smitha, którego brak był widoczny szczególnie w pierwszej połowie. Trudno nie odnieść wrażenia, że słabsze spotkanie Melo, to również wynik dodatkowej możliwości koncentracji obrony na jedynej poważnej opcji w ataku Knicks (umówmy się, że Felton nie gra przez cały czas tak jak w trzeciej kwarcie ;) ). Seria wraca więc do Nowego Jorku, gdzie wielkimi faworytami będą gracze Mike’a Woodsona.
Terry już raz zagrał tak w dogrywce w RS bodaj z Atlantą. Felton rozgrywa super całą serię i jakoś Bradley za bardzo mu nie przeszkadza. Bardzo brakuje normalnego rozgrywającego u Celtów. Nawet z Leandro mieliby o niebo łatwiej bo nie trafiłby tak wielu piłek przy wyprowadzaniu co choćby Pierce. W następnym meczu już będzie koniec serii.
Melo to chyba na kacu wczoraj grał :D
Melo za wczorajszy mecz nie powinnien dostać gaży w znaczny sposób przyczynił się do tego że wczoraj ta seria się nie zakończyła ale co się odwlecze to nie uciecze