Prowadzeni przez Tony’ego Parkera goście nie pozostawili złudzeń ekipie Los Angeles Lakers. Ogrywając ich w czterech nierównych spotkaniach zakończyli tzw. „sweep” i mogą już oczekiwać na rywala w kolejnej rundzie (Warriors lub Nuggets).
Francuz zdobył 23 punkty (9/16 z gry), a jedynie Pau Gasol (16 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst) podjął walkę za co zresztą otrzymał owację od kibiców gdy kończył spotkanie. Typowany na nowego lidera Lakers Dwight Howard został wyrzucony z boiska za dwa faule techniczne w trzeciej kwarcie. Gdzieś tam Shaq O’Neal uśmiecha się pod nosem.
Drużyna | Stan serii | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
San Antonio Spurs | 4 | 26 | 26 | 26 | 25 | 103 |
Los Angeles Lakers | 0 | 20 | 14 | 24 | 24 | 82 |
Przebieg spotkania
Obie drużyny rozpoczęły spotkanie z ponownie zmienionymi pierwszymi piątkami. W zespole gości miejsce Tiago Splittera (skręcona kostka) zajął zatrudniony w trakcie sezonu Aron Baynes. Minuty Metta World Peace’a przejął zaś Earl Clark.
Od początku meczu było widać, że Spurs są skoncentrowani i nie mają dawać miejscowym kibicom powodów do radości. Po kilku minutach mieli już ustabilizowaną przewagę na poziomie sześciu oczek świetnie dzieląc się piłką i wykorzystując liczne luki w obronie Lakers.
Dobrze w otwierających minutach prezentował się duet Howard – Gasol, który był agresywny pod koszem i wykorzystywał przewagę wzrostu i siły, a także szybkości (zwłaszcza Dwighta).
LAL szkodziły jednak straty, a po chwili swoje pierwsze przewinienie techniczne otrzymał Howard. Co ważne, było to o tyle głupie przewinienie, że DH uzyskał faul gracza SAS (chwycił go pod koszem po ofensywnej zbiórce by uniknąć łatwych punktów).
Podobać się mógł DeJuan Blair, który nieźle bronił, bardzo dobrze zastawiał i trafiał po pięknych floaterach. Widać, że wspólne treningi z Duncanem i Parkerem się opłaciły.
Spurs tymczasem metodycznie odjeżdżali, a gospodarze nie mieli kim ich gonić. Nieskuteczni byli Morris i Goudelock, a różnica zaczęła już przekraczać dziesięć oczek po kolejnych punktach Gary’ego Neala.
Popovich zaczął ćwiczyć kolejną opcję taktyczną ustawiając Leonarda na pozycji silnego skrzydłowego. Czyżby pierwsze manewry przed walką z kolejnymi rywalami na Zachodzie – wszak i Warriors, i Nuggets, i Thunder lubią grać small ball.
Lakers tymczasem nie potrafili wykonać dobrych akcji w ataku i dlatego przez ostatnie 5 minut kwarty zdobyli tylko 5 punktów (w sumie 34 do przerwy).
Na drugą połowę w pierwszym składzie miejscowych wyszedł Chris Duhon (zastąpił Goudelocka). Niewiele to jednak zmieniło, a po 3 minutach i kolejnej przepychance z dobrze grającym Baynesem sfrustrowany Howard krzyknął coś w stronę sędziego za co otrzymał drugie przewinienie techniczne i wyleciał z boiska. Co ponownie istotne – jak wspomnieli komentatorzy, bliżej odgwizdania faulu w tej akcji był sam Howard, a wiedząc że ma już jeden „dach” powinien się opanować. Nie tak gra lider zespołu w obliczu eliminacji…
Symboliczne było to, że chwilę po udaniu się do szatni Howarda w hali pojawił się Kobe Bryant. Gwiazda Lakers przy pomocy kul dotarła za ławkę swojej drużyny czym przynajmniej na chwilę wzbudził entuzjazm kibiców. Reakcja fanów i ten ciekawy timing pokazały, że LAL to cały czas drużyna Bryanta.
Radości wystarczyło na kilka minut. Spurs za sprawą Parkera i spółki szybko przypomnieli, że to oni rządzą w tej serii i spokojnie bez większego forsowania sił utrzymywali zbliżoną do dwudziestu punktów przewagę.
Ostatnia kwarta była klasycznymi „dożynkami”. Na cztery minuty do końca trener Popovich miał już na boisku głębokie rezerwy. Minutę po nim biały ręcznik rzucił D’Antoni ściągając Gasola. Swoją drogą ktoś z marketingu Lakers nie przemyślał ostatniej akcji promocyjne rozdając przed meczem fanom białe ręczniki – ciekawa alegoria.
Co się będzie działo z LAL po tym sezonie? W tej chwili żeby to przewidzieć musiałbym mieć chyba szklaną kulę. Znamienne jest to, że sam Howard po spotkaniu cały sezon określił jako koszmar, z którego nie mogli się obudzić – czyżby miał to być jego ostatni mecz w Los Angeles?
Spurs tymczasem ewidentnie rozkręcają się z meczu na mecz. Teraz będą mieli kilka dni przerwy nim poznają swojego rywala w drugiej rundzie (Warriors prowadzą z Nuggets 3-1). Nawet ja, jako kibic Spurs nie popadam w huraoptymizm. Tak rozbitych Lakers trzeba było „zamieść”, w kolejnych rundach będzie już tylko trudniej.
Pozostałe notatki
- Ciekawostka pierwszej połowy – Lakers mieli 15 celnych rzutów z gry i 15 strat.
- Manu Ginobili zaczyna odzyskiwać dynamizm o czym świadczy wsad w końcówce pierwszej kwarty.
- Swój debiut w barwach Spurs zaliczył Tracy McGrady – 5 minut, 0/1 z gry, 1 asysta, 1 przechwyt, 1 strata i 1 faul.
- Lakers w całym meczu popełnili aż 21 strat przy tylko 8 SAS.
- Spurs wygrali statystykę punktów w szybkim ataku 19-4 i punktów po stratach 22-8.
- Cory Joseph rozwija się ze spotkania na spotkanie. Wczoraj poza bardzo dobrą obroną trafił 2/3 z gry i dołożył 6 asyst.
Boxscore
Spurs: Duncan 11, Baynes 6, Leonard 13, Parker 23, Green 9, a także Bonner 5, Blair 13, Mills 0, Neal 11, Joseph 4, de Colo 0, Ginobili 8, McGrady 0
Lakers: Gasol 16, Clark 6, Howard 7, Goudelock 14, Morris 8, a także Jamison 12, Sacre 0, Hill 8, Duhon 11
ze szpitalem się nie dało wygrać. Rzeczywiście dupiaty ten sezon. ciekawe co czeka teraz LAL. Przy odejściu Dwighta moze wróciłby Bynum? może wezmą Marcina heh? kontuzje posypały im ten sezon, bo ani nie mogli razem pograć w Off-season, ani tak naprawdę nie zdązyli się zgrać w RS. Do tego Pringles przeciążał Kobasa do granic możliwości, może i na zyczenie KB24, ale tak jak ktoś tu wczesniej zauważyl, taki Phil czy inny terenr z charyzmą na pewno nie pozwoliłby Kobemu na tyle minut. ciezko szukac optymizmu po takim laniu i takim rozczarowaniu, cieszy jedynie rozwój Clarka, bo mógł si ę pokazać a przy pełni składu grałby po 5 minut. Zobaczymy co wymyśli Kupchak, ale ja nie widzę dzisiaj przyszlóści LAL. Kobe wróci za 9 miesięcy, Howard to laluś, Pau też już młodszy nie będzie, Nash to mega dziura w defensywie, do tego 40latek, MWP też już najlepsze ma za sobą. Bez przewietrzenia w szatni za rok już będzie bez PO, ale może to i lepsze, bo chyba nawet wrogowie nie lubią oglądać tak wyglądających jeziorowców. A co do SAS? nie wierzyłem w nich i nadal nie sądze by stali się faworytem zachodu. po tym co się dzieje w tej lidze, (po kontuzji ceglarza z OKC, 1-3 Denver) nie mam pojęcia kto wygra zachód.