Wydaje się, że marzenia kibiców z Seattle o powrocie drużyny NBA do ich miasta muszą zostać odłożone w czasie. Wczoraj komitet właścicieli ligi jednogłośnie zagłosował za pozostawieniem Kings w Sacramento co jest wielkim sukcesem burmistrza Kevina Johnsona.
Polityk występował przez 12 lat na parkietach NBA i wie jak bardzo w jego rodzinnym mieście kibice kochają koszykówkę.
Proces zmiany właścicieli klubu się jeszcze jednak nie zakończył. Drużyna wciąż jest w posiadaniu braci Maloof i wciąż muszą być dopełnione wszystkie formalności.
Jeszcze w styczniu wydawało się, że powrót koszykówki do Seattle jest w zasadzie przesądzony. Sacramento nie miało nic poza szczerymi chęciami, ale w krótkim czasie za sprawą wspomnianego Johnsona, grupy biznesmenów pod wodzą Viveka Ranadive (przedsiębiorca z branży informatycznej i współwłaściciel Golden State Warriors) i lokalnych banków udało im się przygotować ofertę wykupu 65% akcji za 341 mln $ (co powoduje, że wycena całej organizacji to rekordowe w historii 525 mln $).
Skład rady właścicieli stanowią: przewodniczący Clay Bennett (właściciel Thunder), Mikcy Arison (Miami Heat), Ted Leonsis (Washington Wizards), Greg Miller (Utah Jazz), Herbert Simon (Indiana Pacers), Glen Taylor (Minnesota Timberwolves) i Peter Holt (San Antonio Spurs).
Poza dopełnieniem formalności organizacyjno-prawnych Kings czeka jeszcze jedno głosowanie. By umowa sprzedaży mogła zostać potwierdzone potrzebna jest zgoda przynajmniej 75% wszystkich klubów ligi. W praktyce jednak decyzja ww. komitetu potwierdza, że reszta drużyn chce wciąż koszykówki w Sacramento.
Bardzo dobra decyzja moim zdaniem.
Maloofowie zniszczyli ten klub. Nie było realnych wzmocnień. Kings żyli tylko na drafcie, a tak nie da się zbudować teamu nawet na play-off. Mam nadzieję, że wraz z nowymi władzami przyjdzie też nowa jakość.
Mimo wszystko tęsknię za SuperSonics i napaliłem się na ich powrót w 2013/2014